Na słowa własne baba zamilkła. Bo nic do głowy jej nie przyszło, co odpowiedzieć, jak dopytywać zaczną co to za talenty są.
– Babo, nikt o tobie nie mówił przecież – przyjaciółka zaprotestowała. A dziad radośnie dodał, że kara to za podsłuchiwanie jest, bo on o kumatach mówił, pomidorach, co to już je ma, więc inne wybrać właśnie musi.
Dziada szaleństwo istne z tymi pomidorami opętało. Siedemnaście krzaczków na balkonie rośnie, a na wsi to więcej jeszcze znacznie. I stale nowych, od przyjaciółek baby, przybywa. Jak kawałek ziemi się zwolni, to dziad zaraz pomidory dosadza. I problem ma, jakie wybrać.
Lato, to w ogóle taki czas wyborów trudnych jest.
– I co ja zrobić teraz mam? – dziesięcioletnia córka przyjaciółki w głowę zachodziła. – Zostawić go czy nie?
Westchnęła jeszcze, po czym sama sobie odpowiedziała: – Jasne, że zostawić. Na dwa tygodnie wyjeżdżam przecież, żaden związek takiej próby nie przetrwa.
Jak mama uwagę jej zwróciła, że sąsiad Stasiu smutny będzie pewnie, to i tak zdania nie zmieniła. Że uczciwa być musi, dodała.
– Jasiu z ubiegłego roku na facebooku napisał, że też na wczasy do Jastarni jadą – wyznała. – A w zeszłym roku to jego dziewczyną byłam…
Z trudem śmiech powstrzymywały, ale babie całkiem poważnie spytać się udało: – A nie słyszałaś, że dwa razy do tej samej wody się nie wchodzi?
– Jak to nie? – dziewczynka się zdziwiła. – Przecież do tego samego morza wejdę już trzeci raz…
Baba też wyborów dokonywać musi. Codziennie o 5.30 – na kije iść, rower, czy może siłownię pod chmurką? Trwa w swoim postanowieniu ćwiczeń dzielnie.
Na kije ostatnio się wybrała. Szła sobie przez las, dzień zapowiadał się piękny, gorąco już było. Wody w lesie napić się postanowiła, ale butelki otworzyć się nie dało. Tak ją maszyna jakaś dokręciła. Wokół ducha żywego nie było, nie licząc dwóch zajęcy.
Bardzo już o łyku wody myślała, gdy do wsi pobliskiej doszła, gdzie obok sklepu właściciel stał. Butelki baby też otworzyć nie mógł, ale inną, mimo pory wczesnej jej sprzedał.
– Niebezpiecznie tu – dziwnie jakoś zagaił. Baba, że nie, że ludzie w okolicy mili są.
– Jak wariaci jeżdżą – dodał, co jeszcze bardziej babę zdumiało, bo wokół drogi polne jedynie były, którymi z rzadka rowerzysta jakiś przemknął. No to znów zaprzeczyła, a rozmowa całkiem kleić się przestała.
Całą drogę powrotną o sprzedawcy myślała. Opowiedzieć historię ową bratankowi zamierzała, co do pracy już się szykował, ale nie zdążyła.
– A ty co? – słowami dziwnymi ją powitał.
– Jak to, co? Codziennie przecież tak wstaję – baba wyjaśniła. – Widzisz chyba, że z kijów wracam…
– Ale dlaczego w kasku rowerowym?...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?