Oglądając spektakl zatytułowany "Teatralny Plac Zabaw Jana Dormana", doszedłem do wniosku, że wielu młodych polskich reżyserów ma luki w wykształceniu. Wyda im się, że wystarczy rzucić hasło aktorom, a oni coś zaimprowizują. Jan Dorman pisał: "Kochałem improwizację. Moje monologi, prawie wszystkie, rodziły się bezpośrednio na scenie". Ale musimy pamiętać, że ten legendarny twórca dla dzieci był kimś. Wiedział, o czym chce z widzem (niezależnie od jego wieku) rozmawiać. Jego rozmowa często obywała się bez słów. Słowa były dodatkiem tylko. Scenariusze były spisywane już po premierze.
"Teatralny Plac Zabaw Jana Dormana" nie jest rekonstrukcją żadnego scenariusza Dormana. Można ten spektakl, zdarzenie, nazwać "rozmową" z nim, z jego scenariuszami. Autorki: Justyna Sobczak (reżyseria), Justyna Lipko-Konieczna (dramaturgia), Justyna Łagowska (scenografia i kostiumy) odwołują się do trzech scenariuszy", "Która godzina?", "Konik" i "Kaczka i Hamlet". Już przed wejściem do Pawilonu Nowa Gazownia robi się intrygująco. Każde dziecko pyta, co to za kolorowe wstążki.... To zaciekawienie będzie dzieciom towarzyszyć do końca przedstawienia. Dorman nie przemawiał do dzieci, on z nimi rozmawiał. Do tej niezwykłej umiejętności rozmowy nawiązują twórczynie spektaklu i przede wszystkim aktorzy, którzy umiejętnie i dyskretnie wciągają dzieciaki do gry. Nie można inaczej, wszak plac zabaw od pierwszego momentu zachęca do wspólnej zabawy. Nie ma w tym żadnego przymusu. Dzieciaki wchodzą w grę na tyle, na ile pozwala im ich odwaga, ciekawość świata... A świat na placu zabaw jest intrygujący, tajemniczy ale nie infantylny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?