Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ugotowany na twardo, bez wody

Leszek Waligóra
P. Jasiczek
W imię świąt, które, co prawda, są dopiero trzecie w mojej klasyfikacji prywatnej, ale jednak - postanowiłem wybaczać. Ciężko szło, w efekcie mam trwałe wypieki na twarzy, połamane paznokcie i głowę bym dał, że ze dwa zęby popękały. Ale wybaczyłem. Ba! Nawet postarałem się zrozumieć. I wiem jedno: czegokolwiek by się w Polsce nie zmieniło, jedno pozostanie bez zmian: urzędy. Wszelakie urzędy.

Powiedzmy więc, że cała historia zaczyna się miesiąc temu, gdy nałogowy czytelnik mojej gazety postanowił wyposażyć się w nowy środek lokomocji. Wzorem setek tysięcy mądrych współobywateli za pojazdem rozejrzał się na obczyźnie - czyli tam, gdzie auto w wieku lat nastu wygląda jak polskie nowe auto po roku przemierzania cudnych naszych ostępów i kniei, autostradami zwanych potocznie. Obywatel auto nabył. Auto jeździ. Nawet wdzięcznie. I?

No i się zaczęło. Standardowa opłata za przegląd była promyczkiem nadziei. Bo przegląd przeprowadzono szybko, solidnie i... tanio.

Następnie należało opłacić akcyzę. Akcyza to - pozwolę sobie przypomnieć - podatek, który w zamyśle był od luksusu i dóbr szkodliwych. Dlatego płaciło się ją od papierosów, alkoholi, zapałek i starych aut zza granicy. Obywatel stanął w kolejce urzędu celnego. Przed nim stał inny obywatel w liczbie sztuk jeden.

Nasz wzorcowy obywatel po dwóch godzinach stania w kolejce nie przesunął się jednak do przodu o cal. Jego poprzednik zdążył w tym samym czasie rozliczyć akcyzy od aut pewnie czterdziestu. No, może czterdziestu i jeden.

Obywatelowi zagotował się więc płyn w chłodnicy mózgowej, zawrócił na pięcie i odmaszerował. Powrócił dnia następnego. Tym razem w kolejce były dwie osoby. W tym jedna, która dzień wcześniej stała przed naszym feralnym obywatelem (ma abonament na to miejsce, czy jak?) i druga, która dzień wcześniej stała za obywatelem.

Obywatel znów odmaszerował z kwitkiem. Kolejnego dnia stanąć w kolejce już nie mógł, bo pracodawca krzywym okiem spojrzał na jego ciągłe kilkugodzinne wolne.

Obywatel wziął więc urlop i pobiegł do urzędu dnia kolejnego. Po dwóch godzinach stania w kolejce sprawą zainteresował się jednak zdziwiony urzędnik: Pan tylko z jednym samochodem? To proszę, otworzyliśmy dodatkowe okienko.

Sprawa została załatwiona od ręki. A obywatel ukarany mandatem w najniższej wysokości za spóźnienie opłaty akcyzy. Obywatel zapłacił. Czy to wina urzędu, że obywatel nie stanął w kolejce od razu, tylko dopiero gdy kończył się termin?

Następnie już spokojniejszy obywatel udał się do urzędu skarbowego. Drugi koniec miasta, ale co tam... Urząd skarbowy wystawił mu dokument o braku konieczności płacenia podatku VAT. Obywatel podskoczył do góry, bo wreszcie dają mu coś i nie każą płacić. Ale długo obywatel w górze nie przebywał, bo nagle z dołu dobiegło: za wystawienie dokumentu, że nie musi pan płacić - musi pan zapłacić.

Byłby to czeski film, ale słowa padły po polsku. Zapłata za to, że nie trzeba płacić. Obywatel uiścił. Później czekała go jeszcze opłata recyklingowa (że niby jak auto złomować będzie trzeba... ciekawe, że za polskie złomy nie trzeba płacić). Opłata rejestracyjna. Wyższa niż za polskie auto, ale pal licho.

Godzina stania w kolejce. Trudno. I... w tył zwrot. Informacja obywatelowi udzieliła informacji, że zagranicznych tablic rejestracyjnych nie trzeba oddawać przy rejestrowaniu. Przy rejestrowaniu dowiedział się, że trzeba, chyba że wypisze się oświadczenie o tym, że tablic brak. Ukradli? Ostatecznie informacja udzieliła informacji, że skoro tak, to niech przyjdzie z tablicami, ale naprawdę nie musi ich oddawać.

Obywatel nie miał przy sobie granatu, kałasznikowa, kija bejsbolowego. Zagotował się już parę razy, więc nie było czego grzać. I do tego nadchodziły święta. Wybaczył. Tym bardziej że wszyscy urzędnicy byli kompetentni, uprzejmi, współczujący i uśmiechnięci.

To nie ich wina, że przepisy których i oni muszą przestrzegać, tworzą idioci. Alleluja i do przodu!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski