Ukraińscy przedsiębiorcy ożywiają poznańskie centrum. Poznaj historie wyjątkowych kobiet

Natalia Krawczyk
Natalia Krawczyk
Obywatele Ukrainy coraz częściej decydują się na zakładanie biznesów Polsce. Wielu z nich chce wrócić do ojczystego kraju, inni widzą swoją przyszłość u nas.
Obywatele Ukrainy coraz częściej decydują się na zakładanie biznesów Polsce. Wielu z nich chce wrócić do ojczystego kraju, inni widzą swoją przyszłość u nas. Robert Woźniak
Sklep, bar, zakład kosmetyczny czy fryzjerski. Coraz więcej takich przybytków należy do obywateli Ukrainy. Dzięki nim część lokali użytkowych w centrum Poznania przestała świecić pustkami. Second hand przy pl. Bernardyńskim, który otworzyły pani Svetlana i Anastazja, klienci lubią nie tylko ze względu na oryginalne i niedrogie ubrania, ale i atmosferę. Marina w Kijowie pracowała jako menadżerka sprzedaży urządzeń sanitarnych. Teraz prowadzi na Garbarach sklep z akcesoriami do telefonów komórkowych i elektroniką.

Obywatele Ukrainy coraz częściej decydują się na zakładanie biznesów Polsce. Wielu z nich chce wrócić do ojczystego kraju, inni widzą swoją przyszłość u nas.

- Coraz liczniej zakładają firmy w Polsce i już we wrześniu odpowiadali za niemal co dziesiątą nowo zarejestrowaną - czytamy na stronie Business Insider.

Dane przygotował Polski Instytut Ekonomiczny.

Znajdziemy wielu fachowców, którzy zakładają prz4edsiębiorstwa związane z branżą beauty - fryzjerstwo i kosmetyka, ale również specjalizujące się w wykańczaniu wnętrz, a także te działające praktycznie we wszystkich innych branżach.

Ilu jest ich w Poznaniu? Miasto nie ma zbiorczych statystyk, które pozwoliłyby dokładnie określić liczbę ukraińskich biznesów w mieście. Wiadomo jednak, że tylko od kwietnia do listopada 2022 w Wydziale Działalności Gospodarczej i Rolnictwa, Urzędu Miasta Poznania zarejestrowano 184 firmy założone przez obywateli Ukrainy. Najwięcej, bo aż 38 biznesów założono we wrześniu, a najmniej - 13 - w czerwcu.

Elektronika od Mariny z Kijowa

Przed wojną uciekła do Polski wraz z dwoma córkami. Wciąż ma nadzieję, że będą mogły wrócić na Ukrainę, gdzie został jej syn. Na razie jest to jednak niemożliwe, dlatego teraz zrobiła wszystko, co w jej mocy, aby zapewnić dobre życie sobie i swoim córkom. Na Garbarach otworzyła sklep z akcesoriami do telefonów, tabletów i innych urządzeń elektronicznych

- Syn zajmuje się sprzedażą akcesoriów do smartfonów. Zna się na nowinkach technologicznych, jednak przez to, że nie może wyjechać z Ukrainy, pomaga mi na odległość. Bardzo długo szukaliśmy miejsca, w którym mogłabym otworzyć biznes. Trafiliśmy na Garbary i tak, działam już 3 miesiące - opowiada pani Marina.

Jak podkreśla, ważne było dla niej, aby w tej lokalizacji było dużo ludzi. Niestety ceny za wynajem w centrum znacznie przekraczają budżet.

- Oczywiście miejsce to nie wszystko, potrzebowałam też całego wyposażenia i dobrych produktów, które przyciągną klientów. Zatowarować sklep pomogły mi moje córki - dodaje.

Starsza z córek uczęszcza do pierwszej klasy liceum, młodsza jest drugiej klasie szkoły podstawowej. Chociaż z tyłu głowy wciąż jest strach o najbliższych, którzy zostali w Ukrainie, nastolatki odnalazły się w nowej szkole bardzo dobrze.

- Starszej jest trochę trudniej. Uczy się kilku języków - angielskiego, niemieckiego, no i oczywiście polskiego, co jest nie lada wyzwaniem! Na szczęście nauczyciele bardzo im pomagają. Widać, że starają się wszystko dobrze tłumaczyć - podkreśla nasza rozmówczyni.

Dużo wsparcia córki pani Mariny otrzymały także od rówieśników. Chociaż nie można powiedzieć, że czują się tutaj, jak w domu, każdy życzliwy gest jest na wagę złota.

Pani Marina od trzech miesięcy prowadzi sklep z elektroniką
Pani Marina od trzech miesięcy prowadzi sklep z elektroniką Robert Woźniak

„Wzięłam sprawy w swoje ręce”

Jedną z trudniejszych rzeczy, z którymi pani Marina musiała po przyjeździe się zmierzyć była bariera językowa, z jaką się zderzyła. Poziom znajomości języka polskiego Mariny nie był na tyle dobry, aby wykonywać ten sam zawód, co w Ukrainie.

- Pracowałam jako menadżerka sprzedaży urządzeń sanitarnych, ale przyjeżdżając do Poznania nie wiedziałam, czym mogę się zająć. Tak naprawdę w ogóle nie mówiłam po polsku. Niektóre słowa są podobne, jednak to nadal za mało, aby pracować w swoim zawodzie. Dlatego na samym początku pracowałam jako sprzątaczka, ale była to bardzo wykańczająca praca - wspomina.

- Wzięłam więc sprawy w swoje ręce i postanowiłam założyć coś swojego.

Marina wraz z córkami stara się iść z duchem czasu. Są aktywne w mediach społecznościowych, co przyciąga do sklepu nowych klientów.

- Dużo osób przychodzi mówiąc, że widziało nas w Internecie. Ludzie chcą zobaczyć produkty na żywo, móc przymierzyć wymarzone etui na telefon czy obejrzeć słuchawki. I chociaż znam się na sprzedaży, nie byłam specjalistką w technologicznych gadżetach - podkreśla.

Przez 3 miesiące nasza rozmówczyni nauczyła się języka na tyle, że może przeprowadzić swobodną rozmowę w sklepie i pomóc znaleźć klientowi to, czego szuka.

Czytaj też: Hotel Ikar opuszczony przez ukraińskich uchodźców. Co się z nimi stanie?

- To było trudne. Przede wszystkim ta bariera językowa. Dawno temu byłam przez kilka dni w Warszawie. Nikt nie myślał wtedy, co nas wszystkich spotka...

Nie można zapomnieć o niesamowitej, polskiej rodzinie, która nie tylko dała pani Marinie i córkom mieszkanie, ale także pomogła zaadoptować się w Poznaniu.

- Ania i Marcin z dziećmi: Zuzią, Ulą i Maurycym okazali nam wielkie serce. Bardzo dziękujemy - podkreśla i jak dodaje, jest wdzięczna za pomoc, którą otrzymała od Polaków.

Gdy już zaadaptowała się w Poznaniu, otworzyła sklep i każdego dnia stara się, aby zarówno obsługa, jak i sprzedawane produkty były jak najlepsze.

- Dużo klientów do nas wraca. Myślę, że potrzebujemy jeszcze czasu, aby ludzie dowiedzieli się, że tutaj jesteśmy. Jak będzie wyglądała przyszłość Ukrainy? Nie wiem. Dlatego wzięłam w sprawy w swoje ręce, aby nie czekać bezczynnie - stwierdza.

Second handy to przyszłość

Svetlana w Polsce mieszka już ponad trzy lata. Ale na otwarcie swojego biznesu zdecydowała się właśnie teraz. Postawiła na second hand.

- Długo zastanawiałam się, jaki sklep otworzyć. Teraz sytuacja jest trudna, a wszystko w sklepach - przeraźliwie drogie - mówi.

- A u nas można dostać bawełniane ubrania za niską cenę. Są używane, ale można znaleźć też nowe produkty z metkami - podkreśla.

Czytaj też: Tutaj Ukraińcy nie otrzymają już pakietów pomocowych. Zawsze stały kolejki!

Rzeczywiście, u pani Svetlany można znaleźć same perełki - od unikatowych butów, po odzież i dodatki. Jest tu absolutnie wszystko, a co najważniejsze dla miłośniczek mody - wyjątkowe i niepowtarzalne!

Second hand pani Swietlany na placu Bernardyńskim funkcjonuje od trzech miesięcy. Każdego dnia wraz z kuzynką Anastazją starają się, aby klienci znaleźli dla siebie coś nietuzinkowego za niewielką cenę.

Nasuwa się pytanie: Czy otwarcie ciucholandu się opłaca?

Podążając za przykładem naszej bohaterki odpowiadamy: oczywiście, że tak. Aktualnie na rynku możemy spotkać wielkopowierzchniowe sklepy, w których klienci znajdują spore ilości odzieży, jak i mniejsze butiki, oferujące wyselekcjonowaną odzież z drugiej ręki. Pani Swietłana postawiła na niewielki obiekt, ale różnorodne produkty.

- Wcześniej pracowałam w magazynach, ale zdecydowaliśmy z mężem otworzyć coś swojego. Gdy zaczynaliśmy jesienią, klientów było sporo. Teraz z racji zimna odwiedza nas ich trochę mniej osób, ale nie tracimy nadziei. Jest naprawdę dobrze! - mówi.

Raz na dwa tygodnie do ciucholandu przyjeżdża dostawa nowych - używanych ubrań. Klienci chwalą, że mogą kupić rzeczy dobrej jakości za niską cenę. Niektóre z nich mają jeszcze metki.

- Lubię przychodzić do Swetlany i Anastazji nie tylko ze względu na ich asortyment, ale też ciepło i życzliwość. Zawsze jestem przywitana uśmiechem i obsłużona z najwyższą wrażliwością. Te panie są wspaniałe - komentuje jedna z klientek.

"Marzy mi się mały domek na Krymie"

Chociaż w Poznaniu naszej bohaterce i jej mężowi żyje się bardzo dobrze, na realizację wciąż czekają niespełnione jeszcze marzenie. Przyjechali do Polski, aby zarobić trochę pieniędzy i zapewnić sobie lepsze życie w Ukrainie.

- Mąż jest mechanikiem i przyjechał do Poznania jako pierwszy. Pomyślałam, że mogę pójść jego śladami - przyznaje.

W Ukrainie nasza bohaterka była kierowniczką sklepu spożywczego. Miała styczność nie tylko z obsługą klienta, ale także z codziennymi sprawami, o które trzeba dbać pracując w sklepie. Odpowiednie przyjęcie towaru, przeliczanie pieniędzy, dbanie o wizerunek sklepu to jedne z wielu zadań do wykonania.

- Do Polski przyjechali moja mama i brat. Nie wszyscy mogą być jednak tutaj z nami... Bardzo się o nich martwimy.

Na co dzień obie panie spotykają się z życzliwością ze strony Polaków. I chociaż żyją tutaj już kilka lat, trwająca inwazja rosyjska jest dla nich równie bolesna.

- Wybraliśmy Polskę nie tylko ze względu na położenie, ale też podobieństwo języków. Poznań to wyjątkowe miejsce, ale chciałabym wrócić w przyszłości na Ukrainę, wybudować na Krymie mały domek... Wcześniej mieszkałam w pięknym miejscu, zaledwie 3 km od morza. Niestety tam, gdzie pracowałam wypłata była niewielka, dlatego zdecydowałam się, aby zamieszkać razem z mężem w Polsce. Później wybuchła wojna... Mam nadzieję, że koszmar, który obecnie trwa w Ukrainie kiedyś się skończy - stwierdza.

Tu jest Zachód. Nowe biznesy doceniają także mieszkańcy Poznania

- Od początku pandemii w centrum zaczęły znikać sklepy, przez remonty w okolicy poznaniacy zdawali się nie być zbyt chętni do otwierania własnych biznesów w pustych lokalach - mówi pani Magdalena, mieszkająca w okolicy.

- Od dawna mówiło się, że Stare Miasto umiera. Ale gdy do Poznania zaczęli przyjeżdżać ludzie z Ukrainy, w okolicy Rynku powstało kilka nowych działalności. Personel sklepów, powtarzając, że przecież to Zachód, jest bardzo miły i widać, że im zależy nie tylko na osiągnięciu sukcesu, ale też po prostu na dobrych relacjach z nowymi sąsiadami.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

Turbina generatora produkującego prąd. Takie same urządzenia wykorzystuje się w elektrowniach węglowych.

Elektrownia atomowa mogłaby powstać w Koninie? Tak wygląda w...

Obserwuj nas także na Google News

Paweł Szrot ostro o "Zielonej Granicy"."To porównanie jest uprawnione"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski
Dodaj ogłoszenie