Tak długa kolejka obowiązuje bowiem w poznańskiej Klinice Chirurgii Ręki, która ratuje przed kalectwem chorych z całego kraju.
Dla Bartosza Jaśkowiaka z Ostrowa Wielkopolskiego dwa lata spędzone w poczekalni mogą zmienić najważniejszy życiowy plan. - Zawsze marzyłem, żeby zostać cukiernikiem i pracować w tym zawodzie, ale teraz muszę o tym zapomnieć - opowiada młodzieniec, bo dowiedział się, że zabieg usprawniający jego rękę będzie wykonany dopiero w 2011 roku. A stracony czas w tym wieku liczy się podwójnie.
Z powodu bólu i niesprawności jego kończyna staje się po prostu bezużyteczna. Rękę złamał w styczniu. Po zdjęciu gipsu okazało się, że kość się nie zrasta. Powtórne unieruchomienie w gipsowym opatrunku także nie przyniosło poprawy. Ortopedzi szybko wyjaśnili przyczynę: martwica kości. Z tą komplikacją specjaliści walczą, przeszczepiając fragment własnej, zdrowej kości pacjenta.
- W innych placówkach czeka się krócej, ale szukamy pomocy dla Bartosza w Klinice Chirurgii Ręki w Poznaniu, bo to jest najlepsza klinika w kraju - tłumaczy babcia nastolatka Mirosława Jaśkowiak, która sama kiedyś przeszła podobny przeszczep kości.
Rodzina nie chce dla przyspieszenia zabiegu wysyłać Bartosza do innego miasta. - Dlaczego to mamy robić, skoro do poznańskich ortopedów mamy największe zaufanie - pyta pani Mirosława.
Dobra marka poznańskiego ośrodka znana jest w całym kraju. Tutaj wykonuje się najbardziej skomplikowane, a więc najtrudniejsze, operacje. Stąd kolejki, nalegania, naciski, prośby i błagania z całej Polski o skrócenie terminu. Wśród ostatnio przyjętych pacjentów są mieszkańcy Krakowa, Rzeszowa, Białegostoku.
- Nie leczymy prostych złamań, bo jesteśmy najbardziej specjalistyczną placówką w kraju, ale fundusz zdrowia nie uwzględnia tego faktu, więc na zabieg czeka się długo - tłumaczy profesor Leszek Romanowski, który kieruje poznańską kliniką.
Kolejka powstaje tak jak zgłaszają się chorzy. Nie znaczy to jednak, że nie robi się wyjątków dla tak zwanych przypadków nadzwyczajnych. A do takich zalicza się ktoś wymagający natychmiastowej pomocy, osoba po operacjach onkologicznych, niewidoma, czy znajdująca się w bardzo trudnej sytuacji życiowej i rodzinnej.
Co mają począć więc zrozpaczeni pacjenci, którzy z powodu ortopedycznych perturbacji nie mogą prowadzić samochodu lub wejść na budowlany dźwig? A mają na utrzymaniu dzieci i żony. Wypadek lub nagła choroba zmienia ich dotychczasowe życie, a rodziny skazuje na marne zasiłki. Oni nie chcą przyjmować do wiadomości tłumaczenia, że nie ma pieniędzy na ich usprawnienie. O wiele więcej kosztuje ichbowiem przymusowe bezrobocie.
Bartosz Jaśkowiak jest młodym człowiekiem, który nie może rozpocząć nauki zawodu, ani podjąć pracy zarobkowej. Jest zrozpaczony i nie rozumie, dlaczego skazany jest na tak długie czekanie. Coraz trudniej wykonuje obecnie proste czynności. Przy najmniejszym ruchu odczuwa ból. - Boję się, co się stanie z moją ręką za dwa lata - niepokoi się dziewiętnastolatek z Ostrowa Wielkopolskiego.
Czy to są wystarczające powody, aby skrócić dla niego kolejkę? O tym w najbliższych dniach zdecyduje specjalna komisja, która rozpatrzy również jego wniosek wśród kilkudziesięciu innych. Młodzieniec liczy na współczucie i zrozumienie czym jest dla niego sprawność na początku życiowej drogi.
Jeżeli osoby zasiadające w tym gremium, a są w nim nie tylko lekarze, wezmą pod uwagę wszystkie argumenty przemawiające na korzyść Bartosza, to zabieg zostanie przyspieszony.
Czy tak się rzeczywiście stanie? Przekonamy się już niebawem. Decyzja w tej sprawie ma zapaść wkrótce.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?