18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

White Lies w Poznaniu: Brytyjczycy zagrali na MTP [ZDJĘCIA]

KAEF, Cyprian Łakomy
White Lies w Poznaniu: Brytyjczycy zagrali na MTP
White Lies w Poznaniu: Brytyjczycy zagrali na MTP Łukasz Gdak
Choć ich nazwa oznacza po angielsku drobne kłamstwa, to wtorkowy koncert White Lies w Poznaniu był stuprocentowym fair play.

Grupa z Ealing potwierdza prawidłowość zachodzącą również w przypadku ich krajan z Editors, którzy nie tak dawno przecież gościli w targowej Hali nr 2. Wracając z obu koncertów, zadawałem sobie bowiem to samo dręczące pytanie: dlaczego, do cholery, nie brzmią tak na płytach? Ostatnie wydawnictwo White Lies, jak również wydany w maju „The Weight of Your Love” Toma Smitha i spółki zostały zarżnięte ambicjami producentów, którzy stworzyli z nich mdłe cukierki, w sam raz do przełknięcia przez komercyjne rozgłośnie i stacje TV. O ile chęć podbicia słupków słuchalności (a przy okazji – sprzedaży) jest w obu przypadkach zrozumiała, o tyle efekt jest taki, że po kilku miesiącach mało kto już o tych płytach pamięta. Easy come, easy go – jak śpiewał artysta.

Myślę, że byłoby zgoła inaczej, gdyby „Big TV” White Lies zostało nagrane w warunkach podobnych jak na poznańskim koncercie. W scenicznych realiach muzyka ta nabiera bowiem bardzo ludzkiego, spontanicznego charakteru, którego nie słychać w wersji płytowej. Czuć, że poszczególne numery to wspólne dzieło kilku facetów dzielących tych kilkadziesiąt metrów kwadratowych, a nie efekt przesuwania kolorowych klocków na studyjnym monitorze. Gitary, solidna sekcja rytmiczna, klawiszowe tła i głos Harry’ego McVeigha bez cienia fałszu – czyli wszystko na swoim miejscu.

Anglicy weszli na scenę punktualnie o 21. Bez zbędnych ceregieli zaserwowali „To Lose My Life” z debiutu na pierwszy ogień. Prący naprzód rytm i eksplodujący refren sprawiają, że piosenka ta efektownie otwiera show grupy nawet po pięciu latach od wydania debiutu. Nieprzypadkowo piszę o show, gdyż trudno inaczej określić to, co poza członkami zespołu widzieliśmy na scenie. White Lies już wcześniej zapowiadali, że w tę trasę jadą z wyjątkowymi światłami. Przecinające targową przestrzeń lasery w „There Goes Our Love Again” czy umieszczone z tyłu sceny ledowe ekrany naprawdę robiły wrażenie jedyne w swym rodzaju. Dość szybko zespół wystrzelił w publiczność flagowym hitem „Farewell to the Fairground”, lecz i po nim skutecznie panował nad fanami oraz dynamiką występu.

Brytyjczycy potrafią rozgrzać swoją publikę. Nie tylko za pomocą wspomnianego, spektakularnego oświetlenia czy ciekawostek w postaci coveru Prince’a („I Would Die 4 U”). Ich fenomen polega na zwyczajności. McVeigh to nie sceniczny gaduła, ani żaden artystyczny demiurg. Nadrabia jednak uśmiechem, który nie znika z twarzy, i dość wdzięczną nieśmiałością. Podobnie reszta zespołu, skupiona raczej na rzetelnej grze niż estradowych szaleństwach. Dzięki temu na poznańskim koncercie nie słyszałem ani jednego chybionego dźwięku. Nie było też potrzeby stosowania drobnych oszustw w postaci partii z playbacku – wszystko zagrali i zaśpiewali ludzie dla ludzi pod sceną. Świetne wykonawstwo oraz bijąca od White Lies dobra atmosfera pomimo sali zapełnionej tylko w połowie sprawia, że jestem w stanie uwierzyć w zapewnienia o tym, że lubią tu wracać. Do następnego razu, zatem. Oby po płycie bardziej odważnej niż „Big TV”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski