Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkopolska lewica liże rany

Agnieszka Świderska
Niedzielny wieczór wyborczy jeszcze długo będzie wspominany nie tylko w Poznaniu
Niedzielny wieczór wyborczy jeszcze długo będzie wspominany nie tylko w Poznaniu Grzegorz Dembiński
Na mapie wielkopolskiej lewicy pojawiły się po wyborach białe plamy - to dziewięć biur poselskich, które muszą zniknąć, tak jak zniknęły poselskie mandaty Elżbiety Streker-Dembińskiej, Stanisława Steca i Wiesława Szczepańskiego.

Czy białe plamy przy uszczuplonych siłach, bo okrojonych tylko do czterech posłów, uda się wypełnić? Jak będzie wyglądała nowa sieć lewicy w Wielkopolsce?

CZYTAJ TEŻ:
Wybory 2011: Sztab SLD nie dowierza sondażom
Krystyna Łybacka: Już jechałam likwidować biuro
Marek Niedbała: Mniej niż 10 proc. dla SLD to nasza porażka

Jeszcze na początku października ten problem nie spędzał nikomu snu z powiek. Były za to plany. Na przykład plan posła Steca, który zamierzał po wyborach otworzyć swoje drugie po Obornikach biuro poselskie w Pile.

Utrzymywał już tam zresztą w części, a konkretnie w jednej trzeciej części, biuro parlamentarno-samorządowe przy Śródmiejskiej, z którego korzystał w czasie dyżurów i konferencji. Tyle że nie został posłem, co rozwiązuje problem nie tylko nowego, ale także starego biura.

Nie rozwiązuje jednak problemu "półsieroty", jaką tylko z jednym posłem - Romualdem Ajchlerem, została lewica w północnej Wielkopolsce, zwłaszcza w Pile uchodzącej jeszcze niedawno za jej bastion.

Dla Ajchlera, który swoje oficjalne biura poselskie utrzymywał we Wronkach, Szamotułach i Międzychodzie, pilskie biuro również było tylko przy okazji, bo podobnie jak Stec dokładał się do jego utrzymania. W nowej sytuacji może okazać się to już niewystarczające, a Piła bez biura poselskiego zdecydowanie traci na prestiżu.

Problem osieroconej lewicy dotyczy zresztą nie tylko Piły. Leszno straciło swojego posła Wiesława Szczepańskiego i jego cztery biura: w Lesznie, Rawiczu, Krotoszynie i Gostyniu. Z kolei Elżbieta Streker-Dembińska osierociła Konin i biura w Słupcy, Turku i Kole. W lepszej sytuacji jest Poznań, który zachował mandat Krystyny Łybackiej i jej biuro na Piekarach, oraz Kalisz, który ma Leszka Aleksandrzaka i jego biura w Kaliszu i Ostrzeszowie.

Wstępny na razie plan przyjęty na Zarządzie Wojewódzkim SLD zakłada utrzymanie biur z etatowymi pracownikami: w Poznaniu, Lesznie, Pile, Koninie i Kaliszu. Byłyby na wspólnym utrzymaniu partii, w tym przypadku władz wojewódzkich oraz posłów. Cięcia mogą za to dotknąć dotychczasowe siedziby władz powiatowych.

- Mogą to być przeprowadzki do tańszych lokali bądź całkowita rezygnacja z wynajmu, jeżeli biuro było otwierane tylko kilka razy w roku - mówi Aleksandrzak. - Wtedy bardziej będzie opłacało się wynająć lokal na spotkanie niż opłacać go przez cały rok.

- Białych plam z pewnością nie wolno nam zostawić - mówi Krystyna Łybacka. - Pewnie każdy z naszej czwórki będzie musiał poświęcić nie tylko więcej pieniędzy, ale także więcej czasu na spotkania z wyborcami, chociażby na same dyżury. Trudno sobie wyobrazić, żeby poseł Ajchler został sam na jedenastu powiatach. I jeżeli będę potrzebna na przykład w Obornikach, to tam będę.

Nie tylko posłowie będą musieli wydać więcej z poselskiej diety na utrzymanie biur. Dotyczy to także jedynego europosła SLD z Wielkopolski, Marka Siwca, który na swoje biura krajowe może przeznaczyć co miesiąc ponad 16 tys. złotych. Pilska lewica liczy, że właśnie do niej razem z pracownikiem przeniesie swoje biuro z Czarnkowa; wszystkie inne biura ma bowiem w byłych miastach wojewódzkich.

Problem biur to ważny, ale nie najważniejszy problem lewicy na najbliższe lata.
- Popłakaliśmy, popłakaliśmy, teraz trzeba iść dalej - mówi Tadeusz Rzemykowski, w przeszłości senator, obecnie szef struktur powiatowych w Pile.

Iść, tylko w jakim kierunku?
- Debata programowa powinna się rozpocząć już na sobotniej Radzie Krajowej - uważa poseł Krystyna Łybacka. - Im szybciej przestaniemy zajmować się sobą, a zaczniemy programem, tym lepiej.

Powyborczych rozliczeń się jednak nie uniknie, a rozliczany z porażki będzie nie tylko dotychczasowy szef partii, Grzegorz Napieralski i jego najbliższe otoczenie. Także szefowie struktur wojewódzkich. Tyle że wyborcze wyniki w Wielkopolsce to jedne z najwyższych w kraju. Zdaniem Łybackiej wielkopolskiej lewicy przed ścinaniem w niej najważniejszych głów bronią również cztery zdobyte mandaty.

Zamiast kary może być więc nagroda: fotel wiceprzewodniczącego klubu parlamentarnego dla Leszka Aleksandrzaka i wysunięcie kandydatury Łybackiej na wicemarszałka Sejmu.

Nieco innego zdania jest przegrany Stanisław Stec.
- Strata trzech mandatów jest porażką i winę za to ponosi także Poznań - twierdzi były poseł. - Tutaj zmiany też są potrzebne.

Zarzuty padają nie tylko pod adresem partyjnych władz, ale także wyborców.
- Niestety, w Koninie ciągle głosuje się na nie swoich ludzi - mówi Elżbieta Streker-Dembińska. - Wybierani są kandydaci z Warszawy czy Zielonej Góry. To przykre.

- Widać wyraźnie, że błędem było ułożenie list - wtóruje jej lewicowy prezydent Konina, Józef Nowicki. - Gdyby kolejność nazwisk była inna, pewnie w okręgu utrzymane zostałyby dwa mandaty.
Nikt na razie nie rzucił legitymacją partyjną. Czy lewica umie jednak uczyć się na błędach? Zdaniem Krystyny Łybackiej - tak. Wyborcy odpowiedzą na to pytanie za cztery lata.

Dziesięć lat temu wielkopolska lewica triumfowała. Czy ich jeszcze pamiętasz?
W wyborach w 2001 roku SLD i UP zdobyły w Wielkopolsce 21 mandatów poselskich. W dwóch okręgach - pilskim i konińskim zdobyły więcej niż połowę mandatów - po pięć z dziewięciu.

Z okręgu pilskiego na Wiejską trafili wtedy: Stanisław Stec, Romuald Ajchler, Andrzej Gawłowski, Stanisław Piosik i Grażyna Pijanowska. W okręgu konińskim mandaty wywalczyli: Marek Pol, Tadeusz Tomaszewski, Józef Nowicki, Marian Marczewski i Bronisław Dankowski.

Z kolei z Poznania dostali się: Krystyna Łybacka, Sylwia Pusz, Andrzej Aumiller, Joanna Nowiak i Anna Górna-Kubacka.

Sześć z dwunastu mandatów wzięło SLD w Kaliszu: Marek Wagner, Grzegorz Woźny, Renata Szynalska, Ryszard Hayn, Tadeusz Myler i Marian Janicki.

Najlepszy wynik w Wielkopolsce zdobyła wtedy Krystyna Łybacka - 89 256 głosów.

Lewica wprowadziła wtedy też siedmiu senatorów: trzech z Kalisza - Genowefę Ferenc, Zbigniewa Kulaka i Andrzeja Spychalskiego, dwóch z Konina - Franciszka Bobrowskiego i Ryszarda Sławińskiego, jednego z Piły - Tadeusza Rzemykowskiego i jednego z Poznania - Włodzimierza Łęckiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski