Władze Poznania dyskryminowały Ewę Wójciak za poglądy?

W czwartek, podczas rozprawy w sądzie pracy, Ewa Wójciak mówiła o swoich relacjach z Urzędem Miasta Poznania. Przed 2010 rokiem i po. Kiedy na rocznicę wydarzeń marca 1968 miasto nie zaprosiło Adama Michnika, aktorka i jej koledzy postanowili zwrócić Krzyże Komandorskie Orderu Odrodzenia Polski, przyznane im za działalność opozycyjną.

- Wezwał nas wtedy wiceprezydent do spraw kultury, Maciej Frankiewicz - mówiła Ewa Wójciak. - Wyraził ubolewanie, ale na tym się skończyło.

Powiedziała też, że jak zawsze publicznie wyrażała swoje poglądy, ale reakcją władz miasta kiedyś były tylko nieco ironiczne komentarze.

- W teatrze była debata o sytuacji w mieście - wspominała Ewa Wójciak. - Przed debatą prezydent Ryszard Grobelny zażartował: "My jej płacimy, a ona nas krytykuje".

Sytuacja zmieniła się, gdy sprawy kultury przejął wiceprezydent Sławomir Hinc. - Zdeptał mnie za podpisanie listu poparcia dla Janusza Palikota - powiedziała.

- Ale sytuacja zaostrzyła się, kiedy wiceprezydentem został pan Jaworski, a dyrektorem Wydziału Kultury Urzędu Miasta - Robert Kaźmierczak. Kilkakrotnie byłam wzywana po publikacji moich wypowiedzi w mediach.

Prezydent Dariusz Jaworski rozmawiał ze mną, trzymając gazetę i wskazywał na konkretne fragmenty - jego zdaniem, skandaliczne. Mówił, że nie życzy sobie, abym się wypowiadała na tematy polityczne i światopoglądowe.

Ewa Wójciak mówiła, że wiceprezydent Jaworski usiłował przeprowadzić konkurs na stanowisko dyrektora "Ósemek", mimo zastrzeżeń Ministerstwa Kultury. Potem miasto zmniejszyło wysokość premii dla Wójciak i dotacji dla teatru, a dwa lata temu - odwołało Ewę Wójciak ze stanowiska.

Kolejna rozprawa odbędzie się w maju. Sąd zamierza wtedy wysłuchać byłego prezydenta Poznania, Ryszarda Grobelnego.