Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Opera "Pułapka" na 90. urodziny Tadeusza Różewicza [ZDJĘCIA]

Stefan Drajewski
Opera "Pułapka" we Wrocławiu.
Opera "Pułapka" we Wrocławiu. Fot. Marek Grotowski
Głośnym akcentem zakończyły się obchody 90. rocznicy urodzin Tadeusza Różewicza, które celebrował w tym roku Wrocław. Z tej okazji prezydent miasta zamówił u Zygmunta Krauzego operę na podstawie jednego z najważniejszy dramatów Jubilata - "Pułapka".

Tadeusz Różewicz ze względu na wiek i - prawdopodobnie - niechęć do celebry, nie przyszedł na premierę. Trudno powiedzieć, czy operowa wersja dramatu spodobałaby się jemu. Krauze ze względu na wymogi opery musiał nieco uprościć libertto i dzięki temu wyszedł bardziej dramat rodzinny w cieniu rodzącego się faszyzmu niźli dramat jednostki nieprzystającej do otaczającej go rzeczywistości. Dla kogoś, kto nie zna tekstu Różewicza, ten zabieg adaptacyjny (libretto jest dziełem Zygmunta Krauzego i Grzegorza Jarzyny) nie będzie miał wielkiego znaczenia.

Sceniczna historia Farnza Kafki jest i tak interesująca. Ewelina Piotrowiak (reżyseria i scenografia) znalazła pomysł, jak czytelnie opowiedzieć historię, która częściowo przecież rozgrywa się w umyśle głównego bohatera. Spektakl jest czysty i klarowny, utrzymany w szarościach, czerni i bieli.

Większy zarzut postawiłbym kompozytorowi, który przywiązany do unizmu w muzyce (zakłada on małą zmienność w utworze, odejście od budowania konfliktów muzycznych i napięć), skomponował dzieło dość monotonne. A w "Pułapce" aż się prosi o zmienność nastrojów, o rosnące napięcie. Kompozytor nawiązał do muzyki, którą Franz Kafka mógł słyszeć w kabaretach, w kawiarniach, w salach koncertowych... I to był świetny pomysł, bo osadza dramat w czasie i przestrzeni. Ale powtarzalność tych samych motywów i struktur muzycznych powodowała momentami znużenie.

Mocną stroną prapremiery operowej "Pułapki" byli wykonawcy, którzy świetnie poradzili sobie z muzyką Krauzego, a przy tym zbudowali przynajmniej kilka interesujących postaci, myślę o Mariuszu Godlewskim (Franz), Jacku Jaskule (Max), Aleksandrze Kubas (Ottila), Joannie Moskowicz (Felicja), Katarzynie Harnas (Greta)…

Na marginesie. Nie byłoby opery Krauzego "Pułapka", gdyby w pewnym momencie nie włączył się prezydent Wrocławia i nie zapłacił kompozytorowi honorarium. Nie byłoby premiery "Madame Curie" Elżbiety Sikory (prapremiera odbyła się w 15 listopada w Paryżu), gdyby nie prezydent Gdańska, który poszedł dalej niż jego kolega z Wrocławia i obiecał, że odtąd miasto Gdańsk będzie zamawiać u kompozytorów dwie opery rocznie. W Poznaniu mówimy natomiast tylko o cięciach finansów w kulturze.

Kiedyś opery zamawiali królowie, zamożni książęta, papieże, biskupi… Dzięki nim w naszych operach nie brakuje repertuaru. Dziś powinni ich zastąpić gospodarze bogatych miast… Jeśli w ciągu roku pojawi się kilka dzieł zamówionych, to po jakimś czasie będzie ich kilkadziesiąt z czego kilka ostanie na zawsze w repertuarze. Tak wynika z historii opery. Tylko trzeba dać szanse kompozytorom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski