18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wypadek w Bugaju: Proces Przemysława B. za śmierć czterech osób [NOWE FAKTY, ZDJĘCIA, FILM]

Łukasz Cieśla
Za tydzień sąd wyda wyrok na Przemysława B., sprawcę niezwykle tragicznego wypadku w Bugaju pod Poznaniem. We wtorek odbyła się pierwsza i jednocześnie ostatnia rozprawa
Za tydzień sąd wyda wyrok na Przemysława B., sprawcę niezwykle tragicznego wypadku w Bugaju pod Poznaniem. We wtorek odbyła się pierwsza i jednocześnie ostatnia rozprawa Fot. Marek Zakrzewski
Za tydzień sąd wyda wyrok na Przemysława B., sprawcę niezwykle tragicznego wypadku w Bugaju pod Poznaniem. We wtorek odbyła się pierwsza i jednocześnie ostatnia rozprawa. Przesłuchano wszystkich świadków. Swoje mowy końcowe wygłosili prokurator i pełnomocnicy stron.

Skąd taki pośpiech? Prokuraturze i sądowi zależało, by oszczędzić rodzinom ofiar dalszych negatywnych przeżyć i szybko zakończyć proces. Ponadto sprawa jest oczywista, a oskarżony przyznaje się do winy.

Wypadek w Bugaju wydarzył się 16 czerwca tego roku. Na miejscu zginęła 33-letnia Olga, jej 8-letni syn Antoś oraz Jędrek, jego kolega z klasy. Mamę Jędrka, Karolinę, próbowano ratować w szpitalu. Bezskutecznie. Jak przyznali lekarze, jej życie właściwie zakończyło się w chwili wypadku.

Sprawca to 30-letni Przemysław B. Miał prawie 2 promile alkoholu. Nie był to jego pierwszy konflikt z prawem. Choć formalnie jest niekarany, to w innej sprawie odpowiada za kradzieże samochodów. Przez jakiś czas, w związku z tymi zarzutami, miał siedzieć za kratkami.

Dzisiaj na salę sądową wjechał na wózku inwalidzkim. Wciąż odczuwa skutki czerwcowego wypadku. Nerwowo zaciskał dłonie, głowę miał zwieszoną, nie brał czynnego udziału w procesie. Na pytania odpowiadał pojedynczymi wyrazami.

W swoim ostatnim słowie powiedział, że przeprasza rodziny ofiar i bardzo żałuje tego, co się stało. Jego adwokat prosząc później sąd o złagodzenie kary, mówił, że Przemysław B. to obecnie wrak człowieka i bardzo przeżywa tragedię, którą spowodował.

Dla rodzin przeprosiny oskarżonego to żadne pocieszenie. Ich pełnomocnicy podkreślali, że także są ofiarami wypadku. Tracąc najbliższych, stracili sens życia. Wczoraj w sądzie wysłuchiwali relacji strażaków, policjantów i przypadkowych świadków tragedii. Opowiadali oni, jak wyglądały ciała ich bliskich chwilę po tragedii, jak bezskutecznie próbowano ich ratować i że w mercedesie sprawcy grała głośna muzyka. Niektórzy wyczuli też od niego woń alkoholu.

Przesłuchania przebiegały szybko aż do chwili, gdy jako ostatni świadek na salę wszedł Łukasz P. To właściciel mercedesa, którym jechał sprawca.

Prokurator i pełnomocnicy ofiar mieli do niego wiele pytań, ponieważ Łukasz P. twierdził, że sprawca zabrał samochód bez jego wiedzy i zgody. Tak zeznał podczas śledztwa. Taką wersję przedstawił dzisiaj w sądzie.

Łukasz P. zeznał, że nawet nie znał Przemysława B. z imienia. W telefonie miał wpisaną jego ksywkę - Bitek. Feralnego dnia, w dniu meczu Polska-Czechu na Euro 2012, Bitek do niego zadzwonił, bo chciał go odwiedzić.

- Zgodziłem się, ale niechętnie. Nie byliśmy nawet kolegami. Nie mieliśmy wspólnych tematów, ani interesów. Poza tym w domu trwała impreza dla dzieci, było kilku znajomych - zeznawał Łukasz P.

Choć było to rzekoma impreza dla dzieci, w domu był alkohol. A i sam Bitek przywiózł ze sobą 6-8 piw. Jak wsiadł za kierownicę mercedesa? Łukasz P. twierdził, że nie zauważył tego momentu. Że siedział na tarasie z tyłu domu, a Bitek wychodził i wracał. Jak opisywał, nieproszony gość co chwilę rozmawiał przez telefon, by potem siadać, kłaść się i sprawiać wrażenie nieobecnego.

- Teraz, jak to wszystko sobie układam w głowie , uważam, że on przyjechał po to, by ukraść mi samochód - zeznawał Łukasz P., a po sali przeszedł szmer.

Znajomi Bitka komentowali po cichu, że Łukasz P. “ściemnia", bo przecież nie przyjmuje się odwiedzin kogoś, kogo słabo się zna, nie bardzo lubi i nie zauważa się, że ta osoba z aneksu kuchennego zabiera saszetkę z kluczykami i odjeżdża nieswoim samochodem.

Po tych zeznaniach mowy końcowe wygłosiły strony. I prokurator, i pełnomocnicy rodzin ofiar zażądali maksymalnej kary, czyli 12 lat więzienia. Jeden z pełnomocników stwierdził, że sprawca dałby ofiarom większe szanse gdyby biegał z siekierą po ulicy. W starciu z rozpędzonym mercedesem i pijanym kierowcą nie mieli szans.

Z kolei obrońca sprawcy powiedział, że zdaje się na mądrość sądu i prosi o niewymierzanie maksymalnej kary, by dać szansę Przemysławowi B. na powrót do społeczeństwa.

Wyrok zapadnie za tydzień.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski