Z soboty na niedzielę przestawiamy zegarki. Po co?

Od lat dwa razy w roku zadajemy sobie to samo pytanie: czy warto przesuwać godzinę na zegarze?
Nie ma rzetelnych wyliczeń na ten temat, a wszystkie argumenty, które bywają przywoływane za tym, żeby to robić, są według mnie abstrakcyjne. Kiedyś może miało to sens, kiedy nie było elektryczności i oświetlaliśmy domy świecami. Wtedy długość dnia miała znaczenie, bo ludzie mogli pracować tylko wtedy, kiedy było jasno. Nigdzie nie jest powiedziane, że zmiana czasu jest dobra, służy gospodarce, daje oszczędności.

Coś tak poważnego, jak dwukrotna zmiana godziny w ciągu roku musi się opierać jednak na silniejszych podstawach niż tylko na tradycji?

Mówi się, że dzięki tej zmianie sieci energetyczne mogą pracować optymalnie, nie doprowadzając do przeciążenia. Kiedy wraz ze wschodem słońca gaśnie oświetlenie miejskie, wtedy ludzie wstają i uruchamiają sobie urządzenia domowe, np. parzą kawę. Przyznam, że dla mnie jest to jeden z tych naciąganych argumentów. Nikt tego nigdy nie udowodnił. Jedyny argument, który wydaje mi się sensowny to ten, że dzięki temu, że przechodząc na czas zimowy, wcześniej jest jasno i według statystyk jest mniej wypadków.

Skoro zmiana czasu ma znaczenie głównie symboliczne, może w takim razie warto pójść za przykładem Rosji, gdzie prezydent Miedwiediew zarządził, że obecna zmiana czasu z zimowego na letni będzie ostatnią w ich kraju.

Zarządzenie Miedwiediewa pokazało, jak bardzo kwestia zmiany czasu jest umowna i wynika głównie z tradycji. Nie wydaje mi się jednak, aby Polska poszła za tym przykładem. Chyba że zdecydowałyby się na to wszystkie europejskie kraje. W innej sytuacji dzieliłaby nas z nimi godzina. Nie wydaje mi się, aby była potrzeba korzystania z przykładu Rosji. Zmiana czasu jest na tyle silnie obecna w świadomości ludzi, że nie ma sensu z nią walczyć i na pewno jeszcze długi czas będzie praktykowana.

Rozmawiała Karolina Koziolek