Z trzyletnim wyprzedzeniem

U progu sezonu artystycznego uczestniczył Pan w Kongresie Kultury Polskiej. Co z niego wynika dla instytucji takiej jak Filharmonia Poznańska?

Dla mnie jednym z ważniejszych stwierdzeń było powiedzenie w obecności około półtora tysiąca przedstawicieli środowisk twórczych, że instytucji takich jak filharmonia, teatr czy opera nie da się prowadzić bez pieniędzy publicznych. Minister Bogdan Zdrojewski przyznał, że sponsorzy mogą pełnić tylko funkcję uzupełniającą. Nie ukrywam, że Filharmonia Poznańska ma nie najmniejsze grono sponsorów.

W Krakowie mówiono również o powrocie wychowania muzycznego do szkół.

Cieszę się, że minister Bogdan Zdrojewski kładzie ogromny nacisk na edukację, bo bez odpowiedniego przygotowania młodych ludzi w szkołach będą kłopoty z pozyskiwaniem publiczności. Dzięki planowanym raz w tygodniu lekcjom muzyki czy plastyki, młodzi ludzie odkrywają w sobie wrażliwość na piękno.

Funkcję edukacyjną pełni rozpoczynająca w sobotę swój kolejny sezon afiliowany przy Filharmonii Poznańskiej Pro Sinfonika.

Myślę, że ta młodzież otrzymuje bardzo interesującą ofertę programową. Przede wszystkim są to koncerty symfoniczne, ale nie tylko: na przykład w karnawale wystąpi dla nich Grupa Mo Carta. Zawsze mam poczucie, że można by zrobić coś więcej. Działać szerzej.

Solistą wczorajszego koncertu inaugurującego 63. sezon Filharmonii był jeden z najlepszych flecistów świata Emmanuel Pahud. Podobnych znakomitości ma być więcej. Z jakim wyprzedzeniem kontraktuje się takich artystów?

Dziś myślimy o sezonie 2011/2012, a więc pracujemy z trzyletnim wyprzedzeniem. To dobry, europejski standard, ale oczywiście są wyjątki, bo gdy zapytamy Piotra Beczałę, do kiedy ma zamknięty kalendarz, to usłyszymy, że do roku 2015. Tak pracują najbardziej rozchwytywani śpiewacy. Za trzy tygodnie wystąpi w Poznaniu znakomity puzonista i dyrygent Christian Lindberg. Negocjacje z nim trwały trzy lata. Byłby wcześniej, ale zależało mu, aby grać i dyrygować, dlatego musiał czekać, bo terminy dyrygent ów miał też już zajęte.

Wielkie gwiazdy przyjeżdżają, a czy Orkiestra Filharmonii Poznańskiej wybiera się na zagraniczne tournée?

Naszą podstawową powinnością jest granie koncertów w Poznaniu. Jeśli my gdzieś pojedziemy, to rodzi się pytanie: kto tutaj zagra? Zatem w pełnym sezonie jest to wykluczone. Pozostaje lato od połowy czerwca do września. W czerwcu ubiegłego roku pojechaliśmy na prestiżowy festiwal Choriner Musiksommer w Niemczech. Zostaliśmy tam ponownie zaproszeni i najprawdopodobniej pojedziemy. Nas interesują przede wszystkim koncerty w prestiżowych salach, a instytucje je planujące działają z pięcioletnim wyprzedzeniem i o tym rozmawiamy.

Czy w nowym sezonie w Orkiestrze zobaczymy nowych muzyków lub zakupiono nowe instrumenty?

Mamy nowego fagocistę pana Marka Jędrzejczaka, a niebawem odbędzie się konkurs na nowego kontrabasistę. Są muzycy, którzy po pozytywnym przejściu przez okres próbny stali się pełnoprawnymi członkami zespołu. Przy wsparciu władz samorządowych i ministerstwa kultury odnawiamy nasze instrumentarium. Po kilkudziesięciu latach kupiliśmy nową czelestę. W Berlinie, u Steinwaya, remontujemy jeden z naszych fortepianów, dzięki czemu będziemy mieli dwa równorzędne instrumenty koncertowe. Wkrótce otrzymamy nowy fagot - na takie instrumenty z najwyższej półki czeka się nawet dwa lata.

Te fortepiany przydadzą się na festiwal "Chopin nasz współczesny". Jak się do niego przygotowujecie?

Aktualnie dopinamy obsadę prapremiery "Fantazji na cztery ręce". Jeśli nasze rozmowy zakończą się sukcesem, to publiczność będzie zaskoczona wybitnymi aktorami, którzy będą w niej uczestniczyć. Rozmawiamy też z bardzo lubianym polskim artystą, aby zagrał Chopina... inaczej. I to z Reprezentacyjną Orkiestrą Sił Powietrznych.