Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zakłady HCP miały swój pluton. Ślad po nim urywa się 17 września...

Katarzyna Sklepik
Zakłady HCP miały swój pluton. Ślad po nim urywa się 17 września...
Zakłady HCP miały swój pluton. Ślad po nim urywa się 17 września... archiwum prywatne
Jest upalne lato 1939 roku. W koszarach 7 dywizjonu artylerii przeciwlotniczej na poznańskim Sołaczu trwa szkolenie dla tworzących się plutonów fabrycznych. Ćwiczenia prowadzone przez Wojsko Polskie powtarzano - mimo upału - dziesiątki razy. Dobrze wyszkolone plutony przeciwlotnicze opuściły koszary na początku sierpnia 1939 roku.

Jeden z nich składał się z 37 pracowników Zakładów Hipolita Cegielskiego, umundurowanych w zielone kombinezony zakładowe. Na piersi nosili metalowy znaczek z logiem HCP. Na głowie wojskowy czarny beret z haftowanym orłem. Obuwie zakładowe lub cywilne i pas wojskowy. Dowodził nim porucznik rezerwy Kazimierz Borowski (konstruktor HCP). Pluton składał się z obsług 2 armat 40 mm Bofors wz. 36, obsługi ciężkiego karabinu maszynowego i sekcji pomiarowej z dalmierzem.

24 sierpnia ogłoszono stan ostrego pogotowia. Rozpoczęto przygotowanie do ewakuacji „Ceglorza”. Jako zakłady o znaczeniu strategicznym dla obronności kraju miały być ewakuowane do Lublina. Równolegle na terenie zakładu zbudowano schron naziemny dla plutonu przeciwlotniczego wraz ze stanowiskiem dowódcy. Sekcję pomiarową dal-mierzystów ulokowano na dachu hali montażu parowozów od strony wschodniej. Wykopano też rowy przeciwlotnicze. By zwiększyć pole ostrzału, wycięto drzewa po obu stronach ulicy Górna Wilda na odcinku od głównej portierni do ulicy Zielnej. Szyby oklejono paskami papieru, a szyby hal fabrycznych pomalowano na niebiesko.

- Wraz ze wzrastającym zagrożeniem niemieckim i spodziewanym atakiem, 31 sierpnia armaty Bofors ustawiono na stanowiskach - działo numer 1 na schronie, około 2 metrów nad ziemią powyżej ulicy Górna Wilda, działo numer 2 w niewielkiej odległości od pierwszego - w kierunku na halę montażu parowozów. Na niej było stanowisko dalmierza - mówi Paweł Janicki z Grupy Rekonstrukcji Historycznych Szwadron Łączności nr 7.

Noc z 31 sierpnia na 1 września załogi spędzają przy działach. Ranek był mglisty. Około godziny 5 ogłoszono alarm. Cztery godziny później były dwa alarmy lotnicze. Odwołane. Zaczęło się przejaśniać.
O godzinie 11.45 rozpoczął się nalot 21 bombowców He 111 na Poznań. Pluton HCP otwiera ogień. Ładowniczy Czesław Burdajewicz wspomina: Z lufy poleciał pierwszy pocisk. Po raz pierwszy widziałem cofającą się lufę i trzask pracujących mechanizmów. Jednocześnie ze wszystkich szczelin trysnął na ręce i twarz nadmiar rozgrzanego towotu. Napięcie było tak duże, że nie poczułem parzenia (…) Musieliśmy chłodzić rozgrzane lufy dział, okładając workami i polewając wodą mydlaną, używaną do chłodzenia narzędzi, policzyć i odłożyć do skrzynek pozbierane łuski.

Tego dnia zestrzelono nad miastem sześć samolotów, jeden z nich zalicza się na konto plutonu HCP. Niemcy zrzucili na Zakłady Cegielskiego sześć bomb burzących. Pierwsza spadła na dach parowozowni, druga na budynek mieszkalny, trzecia - po przebiciu dachu parowozowni wybuchła na stanowisku montażu ostojnic. Pozostałe spadły na kotlarnie, kuźnię i plac magazynowy, gdzie zginął jeden pracownik. Następnie nalot skierował się w kierunku Ławicy.

2 września 1939 rozpoczęła się ewakuacja fabryki HCP. Plutonowi przeciwlotniczemu wydano wojskowe płaszcze sukienne i 17 par trzewików wojskowych.

- Zarządzono zmianę stanowisk ogniowych. Przetoczono działa na teren ogródków działkowych po wschodniej stronie ulicy Górna Wilda - tłumaczy Paweł Janicki z GRH Szwadron Łączności nr 7. - 3 września mija spokojnie - załogi znajdują się przy działach w rowach przeciwlotniczych wśród słoneczników. Stanowiska plutonu zostają ostrzelane z domu Niemca Hofmanna przy ulicy Górna Wilda naprzeciwko portierni. Załoga wycelowała jedno z dział w stronę okien, ale strzały już się nie powtórzyły.

Do plutonu dotarła informacja o spodziewanej ewakuacji na wschód. Dowódca plutonu etapami zwalniał ludzi na krótkie przepustki do domów, aby pożegnali się z rodzinami. Jak wspomina Czesław Burdajewicz: Z przyzakładowej kantyny otrzymaliśmy nieco prowiantu, głównie chleb, mąkę i kaszę. Z monopolu tytoniowego otrzymaliśmy dwie dużych rozmiarów skrzynie z wszystkimi rodzajami papierosów, od najtańszych do najdroższych.

Rozkaz o ewakuacji dotarł 4 września o godzinie 1 w nocy. Jedną armatę przypięto do zakładowej ciężarówki Polski Fiat, wraz z amunicją i częściami zapasowymi wyruszyła na punkt zborny za mostem św. Rocha. Drugą armatę - wczesnym rankiem - pluton przetoczył ręcznie ulicami Górna Wilda, Wałami Królowej Jadwigi aż do kościoła św. Jana. Tam znaleźli kolumnę z 7 dywizjonu artylerii przeciwlotniczej i ruszyli na wschód. Armatę pchali: Marian Podkowski, Stanisław Grzeszkowiak, Edward Krugiołka, Edward Mazurek, Wojciech Majchrowicz i Czesław Stefański. Około godziny 17 pluton HCP w składzie OPL Poznania dociera do Izbicy. Następnego dnia walczy już w Kutnie, udaje mu się nawet zestrzelić jeden z dziewięciu niemieckich samolotów. Do 7 września pozostaje na stanowisku ogniowym, ze względu na naloty na kolejowy węzeł w Kutnie.

8 września pluton dociera do Lublina. - Choć tu miała zostać ewakuowana fabryka HCP, to jednak jej nie zainstalowano. W związku z tym dowódca obrony przeciwlotniczej Lublina przydzielił pluton do obrony miasta. Został tu do 12 września - dodaje Paweł Janicki z GRH Szwadron Łączności nr 7. - Dzień później dowódca plutonu otrzymał rozkaz wyjazdu do Włodzimierza i zameldowania się u dowódcy OPL Kraju. Tam odebrał rozkaz skierowania plutonu do Łucka.
14 września pluton zajął stanowiska przy przeciwlotniczej baterii półstałej w Łucku. Tam otrzymał kwaterunek i wyżywienie. Dzień później otrzymał rozkaz jazdy do Stanisławowa. Dołączył do nich pluton fabryczny z Huty Batory. Tam mieli przeorganizować się na pluton wojskowy.

17 września, o godzinie 3 pluton fabryczny HCP wjechał do Tarnopola. Tam odbył postój na tankowanie benzyny i usuwanie uszkodzeń. O godzinie 16 wyruszył do Stanisławowa. Pod Mikulińcami drogę przecinają im czołgi sowieckie. Pluton wrócił do Tarnopola, gdzie zostaje zagarnięty i wzięty do niewoli przez Armię Czerwoną.

Dowódca plutonu, porucznik rezerwy Kazimierz Borowski zostaje wzięty do niewoli sowieckiej jako oficer. Trafia do obozów w Juchnowie, Kozielsku i Griazowcu. Unika losu ofiar zbrodni katyńskiej w 1940 roku. W wyniku paktu Sikorski - Majski zostaje uwolniony 3 września 1941 roku. Wstępuje do Armii Polskiej w ZSRR.

- Niestety, brakuje ścisłych informacji co do losów całego plutonu fabrycznego zagarniętego w Tarnopolu - przyznaje Paweł Janicki z GRH Szwadron Łączności nr 7. - Najpewniej robotnicy zostali zwolnieni do domów i przekazani na niemiecką stronę granicy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski