Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bartosz Chajdecki o powstaniu, honorze i sercu w muzyce

Marek Zaradniak
Bartosz Chajdecki jest kompozytorem muzyki filmowej m.in. do "Powstania Warszawskiego" oraz do serialu "Czas honoru"
Bartosz Chajdecki jest kompozytorem muzyki filmowej m.in. do "Powstania Warszawskiego" oraz do serialu "Czas honoru" Waldemar Wylegalski
Z młodym kompozytorem Bartoszem Chajdeckim rozmawiamy o jego muzyce filmowej i teatralnej

Pisze Pan muzykę filmową, a na krakowskiej Akademii Muzycznej ukończył Pan studia w klasie kontrabasu...
Bartosz Chajdecki: To prawda, ale ja nie ukrywam, że gdy wybierałem kontrabas, to już wiedziałem, że bliżej mi do pisania muzyki niż do bycia instrumentalistą. Jeszcze w liceum uczęszczałem na Akademię Muzyczną na zajęcia z kompozycji i po dwóch latach dość intensywnych wizyt na tych zajęciach podjąłem decyzję, że pójdę na kierunek związany z muzyką, ale nie tak bardzo nastawiony na kompozycję.

Już jako 17-latek na festiwalu Fringe w Edynburgu zdobył Pan nagrodę za muzykę do sztuki "A Little Requiem To Kantor" zaprezentowanej przez teatr Akne. Czym była wtedy dla Pana ta nagroda?
Bartosz Chajdecki: To był jasny sygnał, że warto, że to jest dobry kierunek. Tak naprawdę zacząłem pisać swoje pierwsze utwory w wieku 12 lat. Gdy miałem 17 lat, zdarzyła się trochę filmowa historia. Zofia Kalińska, aktorka teatru Kantora i reżyserka spektaklu, przechodziła korytarzem szkoły, w której się uczyłem i usłyszała, jak gram na fortepianie swoje utwory. Weszła do sali i tak rozpoczęła się ta współpraca. To trochę zbieg okoliczności, ale przecież bywa tak, że te nieoczekiwane zbiegi okoliczności przynoszą najlepsze rezultaty. Zrobiliśmy dwa spektakle, z czego ten drugi zdobył nagrodę za muzykę i ta muzyka dostawała też fantastyczne recenzje. Potem robiłem trochę rzeczy w Londynie i w Nowym Jorku. Gdy wróciłem do Polski moja przygoda z teatrem się rozwinęła.

Jesteśmy na czwartej edycji festiwalu Transatlantyk. Na pierwszym festiwalu zdobył Pan nagrodę Jana A.P. Kaczmarka. Jakie były reperkusje tego sukcesu?
Bartosz Chajdecki: Bardzo trudno mówić o bezpośrednich reperkusjach w przypadku takich nagród. Nie można powiedzieć, że dostawałem zlecenia filmowe właśnie dzięki tej nagrodzie. Ale tego do końca nie wiem. Wiem natomiast, że to było dla mnie niezwykle ważne. Dlatego, że tak naprawdę Jan A.P. Kaczmarek był pierwszym, który wyróżnił mnie w Polsce. Bardzo chciałem brać udział w konkursie młodych kompozytorów, tylko nie miałem czasu. I nagle dostałem telefon, że chcą mi wręczyć nagrodę przyznaną przez Jana A.P. Kaczmarka. Myślałem, że ktoś sobie ze mnie żartuje... To było ważne. Zarówno dlatego, że zostałem doceniony, jak i dlatego, że nagrodę przyznał zdobywca Oscara. Na to ludzie w branży na pewno zwracają uwagę. Trudno mi więc powiedzieć, czy dany reżyser wybierając mnie, pomyślał o tej nagrodzie, ale ważne, że chciał przesłuchać moją płytę. Zainteresował się mną. Nagrody otwierają czasami drogę do reżyserów.

Jest Pan autorem muzyki do filmu "Powstanie Warszawskie". Czy taką muzykę pisze się łatwo? Film w dużej mierze oparty jest na kronikach. Powstanie to też wiele niezapomnianych piosenek, które nuciła cała Polska.
Bartosz Chajdecki: To było jedno z największych wyzwań. Jeśli chodzi o piosenki, to oczywiście brałem je pod uwagę i starałem się je wykorzystać. Ostatecznie jednak doszliśmy wszyscy do wniosku, że mógłby to być trochę strzał w kolano, bo cała praca nad tym filmem była skupiona na tym, aby spróbować go oddokumentalizować i sfabularyzować. Używanie w muzyce dużej ilości elementów oryginalnych bardzo by film zdokumentalizowało. Po próbie umieszczenia tamtych piosenek okazywało się, że używanie oryginalnych nagrań i piosenek sprawi, iż będziemy mieli do czynienia z filmem dokumentalnym. I w żadnym wypadku nie jesteśmy się w stanie z tego wybronić. Moje zadanie polegało więc na tym, aby znaleźć sposób wyrazu, który byłby współczesny, ale nie na siłę. Chcieliśmy zachować autentyzm, emocje, które mogły być bliskie tamtym ludziom. Dlatego poszedłem trochę w stronę jazzu i wydaje się, że udało się wszystko pogodzić. Trwało to pół roku i wymagało wielu prób. Pewnego dnia obudziłem się i powiedziałem: Teraz robimy to od nowa i właściwie wszystko, co wcześniej próbowaliśmy, odsunąłem na bok. To zadziałało. Ogromną przyjemność sprawia mi fakt, że ludzie po przesłuchaniu muzyki do "Powstania Warszawskiego", mówią, że takiego czegoś się nie spodziewali. To dla mnie największy komplement. Zresztą muzyka do "Czasu honoru" też była zrobiona na opak, bo wtedy, siedem lat temu była moda na minimalizm w muzyce. Zazwyczaj to były trzy plumknięcia, a ja na złość napisałem muzykę bardzo bogatą.

Ale dlaczego muzykę do piosenki, która pilotuje film napisał Adam Nowak z zespołu Raz, Dwa, Trzy?
Bartosz Chajdecki: Często nie zakłada się, że kompozytor odpowiedzialny za muzykę ilustracyjną ma też napisać piosenkę. Poza tym piosence jest potrzebna lokomotywa mająca nazwisko.

Adam Nowak mógł to śpiewać, ale Pan mógł to napisać.
Bartosz Chajdecki: Trudno mi do końca komentować decyzje Muzeum Powstania Warszawskiego jako producenta. Poza tym takie decyzje często zapadają poza kompozytorem. Teraz natomiast napisałem piosenkę promującą "Czas honoru - powstanie". W związku z tym piosenka o tej tematyce mnie jednak nie ominęła. Będzie ją można usłyszeć już na początku września.

Odnosi Pan sukcesy, staje się coraz bardziej znany. Nie ciągnie Pana do Hollywood? Nie było na razie stamtąd propozycji? Działają tam przecież i Jan A.P. Kaczmarek i Abel Korzeniowski...
Bartosz Chajdecki: Mam taką zasadę, że wolę robić na odwrót. Nie myślałem o tym, choć nie wykluczam. Ale nic na siłę. Dostaję dobre recenzje mojej muzyki z Hollywood. Kilka portali wybrało moje ścieżki dźwiękowe jako najlepsze w roku 2014, co jest dla mnie wręcz szokujące. Najważniejsze jest jednak to, aby robić dobrą muzykę do dobrych filmów, a dobre filmy powstają na całym świecie. Dlatego nie mam w sobie czegoś takiego, że jeśli nie Hollywood to będę się czuł niedowartościowany. Mam duże szczęście do pracy z fantastycznymi reżyserami i producentami i nie chcę tego zaprzepaścić.

W jakich filmach jeszcze pojawi się w najbliższym czasie Pana muzyka?
Bartosz Chajdecki: Ważnymi filmami były też dla mnie "Chce się żyć" Macieja Pieprzycy i "Baczyński" Kordiana Piwowarskiego, a także możliwość współpracy z Juliuszem Machulskim. Dosłownie przed chwilą zakończyłem pracę z Łukaszem Palkowskim nad filmem "Bogowie". Opowiada on o Zbigniewie Relidze. Mogę z czystym sumieniem zaprosić wszystkich już w październiku do kin, bo mam nadzieję, że będzie to sukces.

Czy do serialu muzykę pisze się inaczej niż do filmu fabularnego?
Bartosz Chajdecki: Tak, zupełnie inaczej.

Jakie są różnice?
Bartosz Chajdecki: W Polsce nie pisze się muzyki do każdego odcinka serialu. Tworzy się tak zwaną bazę i trzeba wiedzieć, jak to zrobić, aby można to było potem w filmie wykorzystać. Tę umiejętność sobie wypracowałem i wiem, że potrafię się do tego dobrze przygotować. Trzeba po prostu tworzyć całe utwory tak, aby potem można je było rozkładać na części. W filmie fabularnym pisze się bezpośrednio pod obraz, więc jest to zupełnie inny rodzaj pracy.

Jakie są Pana wzorce?
Bartosz Chajdecki: Polskimi wzorcami są Zbigniew Preisner, Jan A.P. Kaczmarek i Wojciech Kilar, a z amerykańskich John Williams, Jerry Goldsmith, Harry G. Williams i wielu, wielu innych. Wydaje mi się, że obecnie muzyka filmowa jest w okresie przejściowym. Bardzo się zunifikowała i trochę nie jest jasne, czy producenci zezwolą, aby była inna. Chyba będą musieli, bo trudno sobie wyobrazić, abyśmy przez najbliższe pięć lat słyszeli tę samą muzykę, którą słyszymy teraz. Są kompozytorzy, którzy próbują to łamać, ale to też jeden z powodów, dla którego tak bardzo nie prę teraz do Hollywood. Chciałbym się najpierw przekonać, w którą stronę tak naprawdę idzie ta muzyka.

Jest Pan twórcą muzyki filmowej, ale tworzył Pan także między innymi do spektakli. I mam tu na myśli choćby Piotra Kruszczyńskiego, dziś dyrektora Teatru Nowego w Poznaniu, gdy był dyrektorem teatru w Wałbrzychu. Pisał Pan też do spektakli pokazywanych w kierowanym przez Pawła Szkotaka Teatrze Polskim w Poznaniu. Jakie są różnice między muzyką teatralną a filmową?
Bartosz Chajdecki: Są, i to na korzyść muzyki teatralnej. Muzykę filmową niezależnie od tego, dla kogo się pisze, tworzy się dość bezpiecznie. Zawsze trochę powinna iść w stronę tego, czego może oczekiwać widz. Natomiast muzyka teatralna może być bardziej eksperymentalna. Czasami miewam takie sytuacje, że pokazuję swoją muzykę teatralną i producenci mówią: - to jest o wiele ciekawsze niż muzyka do filmu. A ja im wtedy odpowiadam, że tego się nie da wykorzystać w filmie. Choć czasami próbujemy. Teatr jest o tyle fantastyczny, że opiera się na walce z realizmem. Jest wtedy dobry, jeśli nie jest realistyczny, bo gdy jest realistyczny, to jest nie do zniesienia. Natomiast film, nawet poetycki, nawiązuje zawsze do realizmu i to musi mieć odzwierciedlenie w muzyce.

W Wałbrzychu zaczynałem pracę w teatrze. Zrobiłem tam muzykę do spektaklu z Kariną Piwowarską i tekstem poznaniaka Janusza Purzyckiego. W Poznaniu z kolei spędziłem prawie dwa lata, przygotowując muzykę do sztuk "Histerikon" i "Gąska" i paru innych w Teatrze Polskim kierowanym przez Pawła Szkotaka. Kiedyś wysiadłem z pociągu i widziałem billboardy z tymi spektaklami. Było to jeszcze przed "Czasem honoru". Dziś Poznań też jest dla mnie ważny. Festiwal Transatlantyk to jedyna obok Festiwalu Filmowego w Gdyni impreza, na którą zawsze próbuję sobie zarezerwować cały tydzień, co nie jest łatwe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski