- Oczywiście, że uprawa borówek się opłaca, inaczej bym tego nie robił - mówi Mateusz Pilch z Pamiątkowa, uprawiający te owoce na 10 ha. - Ale to inwestycja długoterminowa. Samo założenie uprawy jest kosztowne, pielęgnacja pracochłonna, a zyski po kilku latach. W grupie producenckiej, w której jestem, idzie nam dobrze, ale małym jest ciężko.
Grupa, w której działa Mateusz Pilch, ma do dyspozycji 48 ha upraw, a także wyposażone m.in. dzięki dotacjom unijnym pełne zaplecze: chłodnie, pakownie itp. - Dzięki temu okresowy spadek cen, który nastąpił np. dwa tygodnie temu, kiedy borówek było na rynku pełno, nie stanowił dla nas problemu, bo możemy owoce przechować nawet przez miesiąc - twierdzi Mateusz Pilch.
Plantacja w Pamiątkowie, którą założył jego ojciec, jest jedną z pierwszych w Polsce. Pierwsze krzewy trafiły tam w 1989 roku. W całym kraju było wówczas łącznie najwyżej kilkaset hektarów upraw, z czego większość stanowiły uprawy doświadczalne wyższych uczelni.
Dziś sytuacja jest zupełnie inna, ale i tak nie zanosi się na to, że borówki amerykańskie wyprą na przykład truskawki, maliny czy porzeczki.
- W naszym stowarzyszeniu nikt nie uprawia borówek - mówi Stanisław Zych ze Stowarzyszenia Producentów Owoców Miękkich z rejonu Konina. - Mieliśmy szkolenia na temat tych upraw, ale ostatecznie nikt z rolników się nie zdecydował. Może dlatego, że trzeba sporo zainwestować, a zyski są po kilku latach.
Według Mateusza Pilcha, aby założyć hektar plantacji, trzeba mieć do dyspozycji około 50 tysięcy złotych.
- To nie tak, że kopie się dziurę i krzaki rosną - wyjaśnia rolnik. - Trzeba przygotować podłoże - nawieźć torfu, kory, trocin. Plantacja bez nawadniania to także obecnie nieporozumienie. To wszystko oznacza koszty. Do tego borówki wymagają naprawdę starannej pielęgnacji - krzewy łatwo przemar-zają, tracą owoce. Kosztuje przechowywanie i pakowanie. Ci, którzy decydując się nauprawę borówek, liczyli na szybkie i wysokie zyski, zawiedli się srodze.
Większość krajowej produkcji trafia na eksport. Grupa producencka Mateusza Pilcha wysyła niemal 100 proc. zbiorów do krajów Europy Zachodniej.
- Próbowaliśmy rozmawiać z polskimi odbiorcami - mówi. - Jednak cena, którą proponowano nam za kilogram, była o kilka złotych niższa niż ta, którą uzyskujemy w Europie. Handlowcy w kraju przywykli do wysokich marż i nie chcą ich obniżyć. Więc eksportujemy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?