Do tych szokujących zdarzeń doszło w październiku 2015 roku na ulicy Budowlanych w Gnieźnie. Grzegorz P. obezwładnił młodą Milenę W., trzymał ją kilka dni, a w tym czasie zgwałcił i oślepił. W zeszłym roku mężczyzna otrzymał karę 20 lat więzienia.
Jednak to nie koniec śledztwa. Świadkami tego, co się działo w mieszkaniu w bloku, był brat i matka Grzegorza P. Nie udzielili oni pomocy Milenie W. Prokuratura postanowiła zabrać się także za nich. Podczas trzeciej rozprawy zapadł wyrok w sprawie brata, Pawła P. Oskarżony ma 42 lata, wcześniej nie był karany, nie był leczony psychiatrycznie, odwykowo i neurologicznie.
Paweł P. otrzymał karę 3 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności, 9 miesięcy ograniczenia wolności, podczas których będzie wykonywał prace społeczne w liczbie 40 godzin w miesiącu. Ponadto, jest zobowiązany do zapłacenia kwoty 30 tys. zł zadośćuczynienia Milenie W. Jest to kwota niższa od postulowanej przez oskarżyciela posiłkowego, ale niższa od tej proponowanej przez prokuratora.
Jeżeli chodzi o matkę Grzegorza P., to sytuacja jest jest bardzo skomplikowana. - Ta osoba i wiemy to z innego postępowania, była w momencie zdarzenia osobą, która z powodu choroby psychosomatycznej ma problemy z postrzeganiem i odtwarzaniem spostrzeżeń i komunikowaniem się. Decyzja co do zarzutów musi być poprzedzona dosyć specjalistyczną opinią medyczno-psychologiczno-psychiatryczną - wyjaśnia Radosław Krawczyk, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej w Gnieźnie.
Paweł P. na pierwszą rozprawę (w czerwcu tego roku) przyszedł... pijany. Miał ponad promil alkoholu, więc rozprawa została odroczona. Sędzia wyznaczył mu karę w postaci tygodniowej odsiadki w więzieniu.
Oskarżony stawił się na drugiej rozprawie. Podczas niej odczytano zeznania Pawła P. Mówił w nich: „Pamiętam, że wróciłem wieczorem i widziałem, że ona leży na tapczanie brata z podbitymi oczami. Pytałem się brata, co jej jest, a on odpowiedział, że sobie zasłużyła, ale dokładnie nie pamiętam. Powiedziałem, iż mogę iść do apteki po jakieś maści czy krople. Ona się w ogóle nie odzywała. Ja jej się nie pytałem, co się stało”.
- Nie pytałem pokrzywdzonej, czy udzielić jej pomocy. Widziałem ją pierwszego dnia, drugiego dnia, a trzeciego już nie. Jej stan i aktywność pierwszego i drugiego dnia były podobne, ale nie widziałem, żeby pokrzywdzona sama chodziła po mieszkaniu. Nie dopytywałem się brata o to, czemu ona jest w domu, bo bałem się, żeby mi nie zrobił krzywdy. Cały czas się go bałem, nie tylko w tych dniach - opowiadał podczas rozprawy.
Na pytanie, dlaczego nie zawiadomił policji, odpowiadał, że nie wie. - Nie chciałem mieć do czynienia z policją. Nie chciałem donosić na brata - twierdził.
Poszkodowana Milena W. podczas sierpniowej rozprawy mówiła, że nie przypomina sobie, by Paweł P. kupował jej jakieś krople.
- W domu nie był cały czas, przychodził wieczorami i było go słychać. Policja, kiedy była pod drzwiami, to ich nie otwierali. Pamiętam, że był w domu i jak leżałam to wtedy na pewno pili. Na pewno widział, że byłam zakrwawiona, bo miałam białą bluzę i była cała we krwi. Lekarz mówił, że jakbym dotarła pierwszego dnia do lekarza, to byłaby szansa na to, że bym teraz widziała. To mi powiedział lekarz z Poznania. Nie zainteresował się moim stanem. Mówiłam mu, żeby otworzył drzwi, ale odpowiedział, iż nie ma kluczy - opowiadała kobieta.
Przypomnijmy, że brak pociągnięcia do odpowiedzialności krewnych Grzegorza P. był powodem usunięcia Piotra Gruszki ze stanowiska szefa prokuratury w Gnieźnie.
Grzegorz P. - bestia z Gniezna
Sprawa odbiła się głośnym echem w całej Polsce. W zeszłym roku Grzegorz P. został skazany na 20 lat pozbawienia wolności. Ma też zapłacić 200 tysięcy złotych odszkodowania pokrzywdzonej. Wyrok jest nieprawomocny. Mężczyzna odpowiada za przetrzymywanie, zgwałcenie i oślepienie młodej kobiety. Grzegorz P. w październiku 2015 roku oślepił znajomą z osiedla, wgniatając jej gałki oczne w głąb czaszki. Nieprzytomną z bólu okaleczoną kobietę zamknął w piwnicznej klitce. Następnego dnia zaprowadził będącą w stanie ciężkiego szoku pourazowego pokrzywdzoną do swojego mieszkania.
- Wszystkie okoliczności wskazują, że oskarżony wykazuje wysoki poziom demoralizowania. Wieloletnie pobyty w zakładzie karnym nie nauczyły go właściwie niczego. Po odbyciu jednej kary wychodził na wolność, budził postrach wśród sąsiadów. Ludzie boją się mówić o tym, co było udziałem oskarżonego - powiedziała wówczas sędzia Dorota Biernikowicz.
POLECAMY:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?