Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Burmistrz Mosiny pozywa blogera, czyli w internecie nie wolno pisać ostrzej

Adriana Rozwadowska
Dziennikarz i bloger Łukasz Kasprowicz
Dziennikarz i bloger Łukasz Kasprowicz
Przybywa procesów o zniesławienie w internecie. W zeszłym roku skazano 52 osoby. Kolejny wyrok zapadł we wtorek. Nie można pisać więcej i ostrzej w internecie - uznał Sąd Najwyższy, i zwrócił do ponownego rozpatrzenia jeden z wątków procesu, jaki burmistrz Mosiny Zofia Springer wytoczyła Łukaszowi Kasprowiczowi.

Kasprowicz, lokalny radny i dziennikarz mosińskiej gazety, a po godzinach bloger, nazwał Springer m.in. "tapirowanym kundlem", "SB-eckim pomiotem" i oceniał jej pracę: "magistrat to wg mnie burdel na kółkach". Sugerował też, że burmistrz upijała mosinian w dniu wyborów.

Zofia Springer wytoczyła Kasprowiczowi proces karny o zniesławienie za 15 różnych wpisów. Sąd Rejonowy przyznał rację pani burmistrz, nakładając na dziennikarza karę 300 godzin prac społecznych oraz zakazał mu wykonywania zawodu na rok.
Sprawa robiła się coraz bardziej interesująca w kolejnych instancjach: Sąd Okręgowy uniewinnił Kasprowicza od 13 zarzutów, w pozostałych dwóch ("pusta mózgownica" oraz "zmusza urzędników do działań bezprawnych pod groźbą konsekwencji") uznał, że szkodliwość czynu była znikoma, a osoba publiczna powinna mieć "twardszą skórę". Wtedy sprawa trafiła do Sądu Najwyższego.

Wyrok zapadł we wtorek. Do ponownego rozpatrzenia przez Sąd Okręgowy wróci sprawa wpisu sugerującego, że Springer zmusza urzędników do bezprawia: - To zbyt poważny zarzut, by zbyć go stwierdzeniem, że w internecie jest większa swoboda wypowiedzi - uzasadniał sędzia Jarosław Matras. I tłumaczył, że internet jest niebezpieczniejszy niż media tradycyjne, bo ma szerszy zasięg.

Wyrok cieszy adwokata i pełnomocnika pani burmistrz, Pawła Sowisło z kancelarii P.J. Sowisło & Topolewski: - SO stwierdził, że jest społeczne przyzwolenie, żeby krytyka w sieci była ostrzejsza. SN uznał, że nie ma podstawy prawnej, która by taki pogląd uprawniała. To cieszy, bo gdyby działania tego pana wyznaczały standardy, to zwiastowałoby to rychły upadek dziennikarstwa.

- Wyrok jest rozsądny. Zszokował nas wyrok Sądu Rejonowego, bo kara nie przystawała do europejskich standardów. Wpisy na blogu Ł. Kasprowicza są nieeleganckie. Ale swoich praw burmistrz powinna dochodzić na drodze cywilnej, a nie karnej - podsumowuje Dominika Bychawska z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która stanęła po stronie blogera.

Obrażanie w internecie może drogo kosztować

Prawo za internetem nie nadąża. Tymczasem spraw dotyczących zniesławienia w sieci jest coraz więcej.
Pierwszy wyrok za zniesławienie w internecie zapadł już w 2004 roku. Student z Gorzowa Wielkopolskiego zwrócił się w internecie do policjanta (wymienionego z imienia i nazwiska): "Życzę, żebyś zdechł głupi psie. Nigdy o tobie nie zapomnę i do końca będziesz zwykłym krawężnikiem". Studentowi zasądzono grzywnę w wysokości 500 zł.

W zeszłym roku w Koszalinie proces wygrała fryzjerka wielokrotnie pomawiana w sieci, że w swoim salonie zaraża łupieżem pstrym. Autorka wpisów Agnieszka S. została ukarana 2 tys. zł grzywny oraz zobowiązana do zamieszczenia treści wyroku w mediach.

Z kolei na początku września br. w Wielkopolsce zapadł pierwszy wyrok za obrażanie w internecie polskich żołnierzy stacjonujących w Afganistanie. Jerzego W., za komentarz "A niech giną, kto kazał im tam jechać, napadać i mordować", ukarano grzywną w wysokości 100 zł. 200-złotową karę zapłaci mieszkaniec Tarnowskich Gór za wpis "Afgańczycy słusznie zabijają okupantów swojego kraju". Wojsko zapowiada, że procesów będzie więcej.

Ludzie w sieci powinni mieć prawo do ochrony prawnej
Z mecenasem Piotrem Ostafim rozmawia Adriana Rozwadowska

Sąd Najwyższy uznał, że w internecie nie można więcej. Sprawa dziennikarza z Mosiny wróci do Sądu Okręgowego. Słusznie?
Piotr Ostafi: Sąd potraktował prawo literalnie. Bo prawo nie rozróżnia nośników. Internet jest w jego rozumieniu medium o takim samym charakterze jak radio czy telewizja. Moim zdaniem istnieje między nimi duża różnica. Granica wolności słowa w internecie jest mocno przesunięta. Jednak z drugiej strony dziennikarz to zawód zaufania publicznego. Nie można prezentować swoich "służbowych" poglądów w gazecie do 15, a po 15 prywatnych na blogu. Powstaje też pytanie, czy blog prowadzony przez dziennikarza nie staje się prasą.
Procesów o zniesławienie w internecie jest coraz więcej. Czy sądy powinny ścigać za nieeleganckie zdania wypowiedziane w sieci?
Piotr Ostafi: Nie ma dobrej odpowiedzi na to pytanie. Nie rezygnowałbym z zasady odpowiedzialności za słowa w internecie. Nie można pozbawiać ludzi ochrony prawnej. Ale to, czy powinna to być odpowiedzialność karna, jest kontrowersyjne. Życzyłbym sobie też, żeby sądy różnicowały pomiędzy internetem a innymi mediami. Sieć jest bardziej wulgarna, a za tym powinno pójść obniżenie wymagań - także prawnych. Obecnie panuje duża uznaniowość wśród sędziów. Gdyby ustawodawcy dali sędziom i prawnikom jasne wytyczne w tej kwestii, ułatwiłoby to nam znacznie pracę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski