Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czas według prokuratorów

Redakcja
Śledztwo w Pozmeacie miało odkryć jedną z większych afer gospodarczych w Wielkopolsce. Mija 8 lat, a nie odbyła się nawet jedna rozprawa przed sądem
Śledztwo w Pozmeacie miało odkryć jedną z większych afer gospodarczych w Wielkopolsce. Mija 8 lat, a nie odbyła się nawet jedna rozprawa przed sądem P. Jasiczek
Przez 8 lat prokuratorzy badali, kto przyczynił się do upadku Pozmeatu. I kiedy już znaleźli winnych, sąd odrzucił akt oskarżenia. W ubiegłym tygodniu - też po 8 latach - został napisany akt oskarżenia w sprawie WBR. Dlaczego tak długo trwają śledztwa, piszą Rafał Cieśla i Barbara Wicher

Wielkie afery gospodarcze wyglądają tak samo. Najpierw zatrzymania prezesów znanych firm, potem medialne konferencje i historie o tym, ile milionów złotych biznesmeni wyprowadzili ze spółek. Jak się jednak okazuje później, często te szumne oskarżenia nie znajdują odzwierciedlenia w faktach. Poza tym gospodarcze śledztwa prowadzone są tak długo, że o ich zakończeniu nie pamięta już właściwie nikt, poza prokuratorem i oskarżonymi.

Pozmeat, czyli problem z biegłymi
Jak wskazują nasi rozmówcy, którzy zajmują się postępowaniami gospodarczymi, jest kilka przyczyn, z powodu których właśnie te śledztwa trwają latami i często kończą się umorzeniem. Pierwszy powód to brak wyspecjalizowanych biegłych sądowych. Cenieni ekonomiści znajdują pracę w renomowanych firmach audytorskich i na ich zatrudnienie wymiar sprawiedliwości nie ma po prostu pieniędzy. Zamiast nich opinie przygotowują ekonomiści, którzy naukę pobierali jeszcze za czasów gospodarki PRL. I często o obecnych realiach gospodarczych nie mają większego pojęcia.

Przykładem prokuratorskiej sprawy, która przez wiele lat nie może zakończyć się przez różne opinie ekspertów sądowych, jest historia Zakładów Mięsnych Pozmeat.

Początkowo wydawało się, że w tej wielkiej aferze rzekomi winowajcy zostaną skazani w błyskawicznym procesie. Gdy Włodzimierz N., przewodniczący rady nadzorczej Zakładów Mięsnych Pozmeat i członkowie zarządu spółki akcyjnej Elżbieta Z. (prywatnie siostra Włodzimierza N.) oraz Jacek J. usłyszeli od prokuratora zarzuty, Pozmeat jeszcze działał. W 2005 r. nowoczesne przedsiębiorstwo ogłosiło upadłość, a oskarżeni przez śledczych rzekomi spra-wcy całego zamieszania nadal nie stanęli przed sądem.

Powód? Trudna gospodarcza sprawa i problemy z rzetelnymi opiniami biegłych ekonomistów. Nim jakikolwiek ekspert z dziedziny działania spółek giełdowych, dużych inwestycji czy chociażby znający biegle zasady rachunkowości wypowiedział się w sprawie, Włodzimierzowi N. prokuratura przedstawiła zarzuty spowodowania szkody na rzecz firmy w wysokości ponad 31 mln zł.

Wątpliwości obrońców co do fachowości opinii sąd też podzielił

Chodziło o korzyść majątkową, jaką ponoć miał dostać szef rady nadzorczej za wybranie generalnego wykonawcy budowy zakładu uboju i przetwórstwa mięsnego. ABT Engineering, która przetarg wygrała, nie występowała w ustaleniach komisji technicznej i cenowej powołanej do wyłonienia generalnego wykonawcy inwestycji. To miało spowodować, że Pozmeat musiał ponieść dodatkowe koszty, obliczone przez śledczych na bagatela - 31 mln zł.

Przez 8 lat prokuratura nie była w stanie powołać biegłego, który byłby w stanie udowodnić bez cienia wątpliwości, że zarzuty są trafne. Przez całe śledztwo obrońcy podkreślali, że Włodzimierz N., choć oskarżony, to tak naprawdę nie mógł mieć jako szef rady nadzorczej Pozmeatu żadnego realnego wpływu na decyzję o wyborze wykonawcy zakładu w Robakowie.

Śledczym nie udało się też odpowiedzieć na zasadnicze pytanie, dlaczego ktoś, kto posiada znaczny pakiet akcji spółki (a taki był w posiadaniu N. i jego bliskich) miałby wyrządzać szkodę dla swojego majątku. Wśród wielu zastrzeżeń, jakie budziły kolejno wydawane opinie, znajdują się tak rażące - zdaniem obrony - błędy, jak np. wyliczanie szkody po różnych kursach dolara.

- Wydaje się, że decyzje procesowe determinowane były chęcią zakończenia postępowania przygotowawczego jeszcze w 2008 roku oraz ewentualną obawą, iż przesłuchania biegłych z udziałem stron może doprowadzić do nieprzydatności wydanych przez nich opinii - nie pozostawił suchej nitki na akcie oskarżenia sędzia Jerzy Andrzejewski.

Opinia, której nie było
Zwrócił przy tym uwagę na opinię biegłej Danuty R., na której miał się pierwotnie opierać akt oskarżenia, a która to opinia była tak nieudolna, że sam prokurator postanowił z niej zrezygnować i powołać kolejnego biegłego.

Drugi biegły, Jerzy K. odmówił wydania opinii tłumacząc, że do zbadania sprawy potrzebna jest wiedza nie tylko z rachunkowości, ale też m.in. z prawa budowlanego i działalności spółek. Z kolei trzeci ekspert Przemysław B. znów nie udzielił jednoznacznych odpowiedzi, bo zabrakło mu dokumentacji księgowej Pozmeatu. Prokuratura uznała jednak za zbędne dostarczenia biegłemu materiałów do wydania pełnej opinii.

Przemysław B. wprawdzie wydał opinię, ale tylko "szacunkową". W części w dodatku oczyszczającą z zarzutów Włodzimierza N. i pozostałych oskarżonych. Śledczy uznali więc, że opinii, która nie poparła ich zarzutów... wcale nie było. Czwartego już podejścia do uwiarygodnienia tezy śledczych podjęli się biegli z Instytutu Organizacji i Zarządzania w Przemyśle "ORGMASZ" w Warszawie.

Jan K. jeden z autorów opinii w sprawie sprzeniewierzenia 31 mln zł w spółce giełdowej z wykształcenia jest... fizykiem, a na co dzień jest przedsiębiorcą i konsultantem. Wątpliwości obrońców co do profesjonalizmu opinii podzielił też sąd, a nawet określił ich sposób pracy jako "dyskwalifikujący ich jako biegłych". Przez 8 lat na Włodzimierzu N. Elżbiecie Z. i Jacku J. ciążą poważne zarzuty udziału w aferze gospodarczej. Zarzuty, które nie znalazły poparcia w żadnej rzetelnej opinii biegłego ekonomisty.

Mięsny Titanic
Równolegle do tej sprawy Prokuratura Okręgowa w Poznaniu prowadziła postępowanie w sprawie Andrzeja W. - jednego z byłych szefów mięsnej spółki. Po latach śledztwa w tym roku został on oskarżony. Zarzuty dotyczą spraw z 2001 roku. Wówczas to prezes W. miał podjąć niekorzystne decyzje dla zarządzanych przez niego zakładów mięsnych. Chodziło głównie o to, w jaki sposób zabezpieczył kredyt udzielony Pozmeatowi przez BRE Bank. Wartość kredytu wynosiła ok. 1,3 mln zł.

W. uznał, że najlepszym zabezpieczeniem dla banku będą udziały w Milenium Center, spółce zależnej od Pozmeatu. Szacunkowa ich wartość wynosiła nawet 100 mln zł, czyli była wielokrotnie wyższa niż kwota udzielonego kredytu. Bulwersujące w tej sprawie jest również to, że kredyt był już wcześniej zabezpieczony przez mięsną spółkę. Według akcjonariuszy mniejszościowych Andrzejowi W. chodziło o wyprowadzenie ze spółki atrakcyjnych terenów. To one stanowiły najcenniejszy majątek firmy.

Początkowo prokuratura nie dopatrzyła się przestępstwa w działaniu Andrzeja W. W 2006 roku sprawa została umorzona. Po uchyleniu tej decyzji poznańscy śledczy ponownie zbadali, czy były szef Pozmeatu nie działał na szkodę mięsnych zakładów. Jednak i tym razem zdecydowano się umorzyć postępowanie. Z tą decyzją nie zgodził się jednak poznański sąd. W ubiegłym roku uznał, że prokuratorzy mają ponownie zająć się Pozmeatem. Prowadzone po raz kolejny śledztwo doprowadziło do tego, że Andrzej W. został w końcu oskarżony.

Jednak W., mimo sporządzenia aktu oskarżenia, nie poniesie żadnej kary za rzekome nieprawidłowości, do jakich dopuścił się w Pozmeacie.

Tak więc po 8 latach śledztwa nadal nie wiemy, kto przyczynił się do tego, że jeden z najnowocześniejszych w Polsce zakładów mięsnych musiał ogłosić upadłość, a pracujących tam kilkaset osób wylądowało na bruku.

300 tomów akt
Jednak nie tylko problemy z rzetelnymi ekspertyzami opóźniają śledztwa. Kłopotem jest też brak prokuratorów, którzy specjalizowaliby się w przestępstwach gospodarczych. Jest ich zbyt mało. Dlatego śledczy często bezgranicznie ufają w wyliczenia powołanych biegłych sądowych.
Doskonałym przykładem takiej sprawy jest historia poznańskiej firmy Bestcom. Zajmowała się ona handlem sprzętem komputerowym. W 2006 r. wrocławska prokuratura zatrzymała właścicieli spółki. Twierdzono między innymi, że prali oni brudne pieniądze oraz brali udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Trafili do aresztu, gdzie spędzili ponad 7 miesięcy.

Później jednak w prowadzonym śledztwie dopatrzono się licznych wątpliwości. W tej sprawie interweniowali parlamentarzyści wszystkich poważniejszych opcji politycznych w naszym kraju. Między innymi dlatego postępowanie zdecydowano się przekazać do Prokuratury Apelacyjnej w Poznaniu. Ta ma teraz rozstrzygnąć, czy rzeczywiście w Bestcomie, który już nie istnieje, doszło do jakichkolwiek nieprawidłowości.

Z naszych informacji wynika, że trwające już kilka lat śledztwo nie zostanie szybko zakończone. Powód? Opinia biegłego, która właśnie dotarła do poznańskich prokuratorów liczy - bagatela - około 500 stron!

- Na kanwie tego materiału będą podejmowane dalsze czynności - powiedział nam Andrzej Laskowski, naczelnik Wydziału V ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Apelacyjnej w Poznaniu. - Chcielibyśmy jak najszybciej zakończyć śledztwo, ale w tej chwili trudno nam wskazać konkretną datę - przyznaje.

W sprawie zgromadzono do tej pory około 300 tomów akt. Jeśli prokuratura zdecyduje się w końcu zamknąć postępowanie, z obszernymi materiałami będą się mogli jeszcze zapoznać podejrzani w sprawie. Będą mieli także możliwość zgłoszenia własnych wniosków dowodowych. A to, jeśli miałoby dojść do skierowania do sądu aktu oskarżenia, oznaczałoby kolejne przesunięcie w zakończeniu śledztwa. Dlatego obecnie nie można wskazać realnego terminu zakończenia tej sprawy.

190 stron oskarżenia
Problemy z prokuratorami pojawiły się także w innej głośnej aferze gospodarczej. W minionym tygodniu łódzka prokuratura zakończyła wieloletnie śledztwo. Po ok. 8 latach postępowania do sądu został skierowany akt oskarżenia za Wielkopolski Bank Rolniczy.

To była jedna z największych afer bankowych w Polsce. Zamieszani w nią są bowiem byli politycy związani z Ligą Polskich Rodzin.

Sprawa WBR najbardziej dotknęła około 5 tys. rolników, którzy w latach 90. wpłacili pieniądze do kaliskiego WBR. Zamiast dobrego interesu, stracili swoje oszczędności.

Teraz, po wielu latach, jest wreszcie szansa, że sprawa znajdzie swój sądowy finał. Akt oskarżenia został już sporządzony. Obejmuje on jednak tylko cztery osoby, choć początkowo zarzuty usłyszało kilkanaście.

W sprawie upadku WBR przewijało się m.in. nazwisko byłego wicepremiera - Romana Giertycha. Przez kilka pierwszych lat aferę gospodarczą próbowali rozwikłać śledczy z Kalisza. Po dojściu do władzy koalicji PiS, LPR-u i Samoobrony sprawa została przeniesiona do Łodzi. Powołano kolejnych ekspertów. Teraz o przydatności sporządzonej przez nich opinii zdecyduje sąd. Warto podkreślić, że sam akt oskarżenia liczy ok. 190 stron. A to oznacza, że miną lata, zanim sąd wyda prawomocny wyrok w tej sprawie.

Enea, ZNTK, czyli kolejne długie śledztwa
Obecnie poznańscy śledczy zajmują się innymi sprawami gospodarczymi, które, jak już teraz wiadomo, nie znajdą szybko swojego sądowego finału. Przykładem jest tutaj historia związana z nadmorskim majątkiem poznańskich Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego. Na początku 2009 roku funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zabezpieczyli dokumentację dotyczącą zbycia ośrodka w Międzyzdrojach. Okazało się bowiem, że od ZNTK Poznań nieruchomość tę nabyła firma Sigma, większościowy akcjonariusz poznańskiej fabryki. I później ośrodek wypoczynkowy został sprzedany za znacznie większe pieniądze, niż zbył go ZNTK Poznań.

Jak twierdzą nasi rozmówcy, początkowo wydawało się, że sprawa jest pewna, a zarzuty dla m.in. Zbigniewa M. (na początku 2009 roku stał na czele Sigmy) są tylko kwestią czasu. Teraz jednak nie wiadomo, kiedy sprawa może się zakończyć.

- Postępowanie nadal prowadzone jest w sprawie - przyznaje Dariusz Bogaczyk z poznańskiej delegatury Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. A to oznacza, że jak na razie nikt nie usłyszał zarzutów.

Podobnie wygląda postępowanie dotyczące poznańskiej firmy energetycznej - Enei. Zarówno funkcjonariusze ABW jak i prokuratorzy sprawdzają, czy w Enei nie doszło do szpiegostwa gospodarczego. A wszy-stko działo się tuż przed planowaną prywatyzacją poznańskiej firmy. Ostatecznie do sprzedaży większościowego pakietu Enei nie doszło. Czy i kiedy tak się stanie? Też nie wiadomo.

Pewne jest natomiast to, że ta sprawa, tak jak inne opisane przez nas w tym artykule, nie zostanie szybko wyjaśniona. Zapewne śledztwo będzie trwało kolejnych wiele miesięcy. I niewykluczone, że zostanie umorzone.

Współpraca: Łukasz Cieśla

Z Jakubem Dobrzyńskim, radcą prawnym z kancelarii Majchrzak Brandt i Wspólnicy, specjalistą od postępowań o charakterze gospodarczym, rozmawia Barbara Wicher
Dlaczego z góry wiadomo, że śledztwa w sprawach gospodarczych będą trwały latami?

Sprawy gospodarcze z natury są skomplikowane. Zazwyczaj nie ma tam, jak w sprawie karnej ani oczywistej winy, ani konkretnego podejrzanego. Do przesłuchania jest wiele osób, do sprawdzenia wiele różnych dokumentów. Wiele z dowodów pojawia się na różnych etapach śledztwa, które potrafi się wtedy dynamicznie zmieniać i rozszerzać swój zakres.

Sprawy gospodarcze prokurator często jedynie nadzoruje, oddając je do prowadzenia policji czy też np. CBA. Wtedy trzeba poczekać na wyniki ich pracy. W końcu specyficzna dla spraw gospodarczych jest wielowątkowość. Odkrywanie kolejnych aspektów sprawia, że coś, co było na początku oczywistym, zaczyna blednąć, a wina się rozmywać. Jeśli dane przestępstwo jest tylko jednym w całej siatce, to nie można liczyć, że prokurator po trzech miesiącach skieruje do sądu akt oskarżenia.

A nie ma Pan wrażenia, że przyczyną może być słabe przygotowanie śledczych?
Prokuratorzy są z wykształcenia prawnikami, nie ekonomistami ani lekarzami. Nie można więc mieć pretensji, że nim wydadzą decyzję, zwrócą się z pytaniami do specjalistów. Niemniej w Polsce zaczyna się dostrzegać plusy coraz węższych specjalizacji, tworzą się odrębne wydziały zajmujące się przestępstwami gospodarczymi, których będzie niestety coraz więcej. Inną sprawą jest dostępność do fachowych opinii.

Wielu prokuratorów zwraca uwagę na fakt, że jest ona skandalicznie słaba. Niestety tak. Jak bowiem nazwać sytuację, gdzie prokuratorzy z całego kraju mają do dyspozycji na przykład jednego albo dwóch biegłych z danej dziedziny. Sporządzane w pośpiechu i niedbale opinie biegłych sądowych ciągle są "zmorą" prokuratur i sądów.

Jak bowiem oskarżeni mają się zgodzić z opinią ekonomisty, który na przykład zbadał tylko wycinek działalności przedsiębiorstwa, albo oparł się na części dokumentów rachunkowych. Z drugiej strony biegły rewident zazwyczaj nie bada całości działalności danego przedsiębiorstwa, a taka sytuacja rodzi możliwość ciągłego kwestionowania jego wniosków. Takie dyskredytowanie kolejnych opinii wymusza powoływanie kolejnych biegłych i miesiące, a czasem lata czekania. I błędne koło przewlekłości postępowań się zamyka.

Prokuratura Krajowa lustruje
22 września 2009 r. Prokurator Krajowy polecił prokuratorom apelacyjnym przeprowadzenie, w podległych im jednostkach organizacyjnych, lustracji wszystkich postępowań przygotowawczych trwających od 2 do 5 lat, a także postępowań trwających powyżej 5 lat. Wyniki miały być znane pod koniec listopada. Mieli też wytłumaczyć przyczyny tak długiego prowadzenia śledztw i zaproponować ich sprawne i szybkie zakończenie. - Prokurator Krajowy jest zaniepokojony wzrostem długotrwałych śledztw - tłumaczyła lustrację jego rzecznik Katarzyna Szeska.

W pierwszej połowie 2009 r. w całym kraju prokuratury prowadziły 167 śledztw, które trwały powyżej 5 lat.

W okręgu poznańskim prokuratury prowadziły do 30 czerwca 2009 r. dwa długie śledztwa, czyli tyle samo, ile w ubiegłym roku.

Rekordzistą jest okręg warszawski z 56 długimi śledztwami (najdłuższe to śledztwo w sprawie zabójstwa gen. Papały - 11 lat). Zdecydowanie więcej było postępowań trwających 2-5 lat, bo 37.

Według standardów przyjmuje się, że śledztwo powinno się zakończyć w ciągu 3 miesięcy, tymczasem spraw, które w poznańskich prokuraturach czekają od 3-6 miesięcy było w połowie roku aż 926.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski