Takim brawurowym zagraniem przebił paru kolegów radnych, którzy przed kilku dniami na lamach „Głosu” wzywali by cała władza nad GOAP-em, czyli Związkiem Międzygminnym „Gospodarka Odpadami Aglomeracji Poznańskiej”, przeszła w ręce poznańskich radnych.
Nie, Pan Radny M. Grześ nie jest taki pazerny. Odważnie odmawia, zaproponowanej mu żartobliwie prezesury Związku i przedstawia trzy powody przemawiające, jego zdaniem, za wystąpieniem Poznania ze Związku.
Czytaj opinię Michała Grzesia:
Poznań nie potrzebuje GOAP-u. Wystąpmy z niego!
Pierwszym i głównym argumentem jest to, że wprowadzenie powszechnej opłaty miało zlikwidować dzikie wysypiska, a jest jak jest. Ustawami można nawet zakazać powstawania jakichkolwiek odpadów, ale skutek będzie podobny jak uchwalenie, że zimy ma nie być. Likwidacja dzikich wysypisk jest jednym z elementów porządkowania systemu gospodarowania odpadami. Jest to proces wymagający czasu. Chyba tylko radny zadufany w sprawczą moc uchwał mógł oczekiwać, że wraz z wprowadzeniem od 1 lipca br. nowych rozwiązań znikną dzikie wysypiska i wszelkie inne śmieciowe problemy. One będą znikać wraz z doskonaleniem funkcjonowania systemu. Tak jak zniknęły w krajach zachodnich, ale zajęło to im kilka, a nawet kilkanaście lat.
Nieprawdą jest twierdzenie Pana Radnego, że w deklaracjach złożonych do GOAP brakuje przynajmniej 100 tys. mieszkańców. W deklaracjach ujętych jest 702 tys. mieszkańców obszaru Związku, a według danych GUS mieszka na nim 715 tys. Obejmują więc one 98 proc. mieszkańców i Związek prowadzi działania do ujęcia w swej bazie pozostałych osób. Trzeba jednak pamiętać, że liczba mieszkańców nieustannie się zmienia i na jej właściwe odzwierciedlenie w bazie GOAP największy wpływ mają sami mieszkańcy, którzy zobowiązani są składać korekty deklaracji. Dotyczy to zwłaszcza osób wynajmujących mieszkania uczniom i studentom.
Po drugie, radny ubolewa, że ponad pięćsettysięczny Poznań ma tyle samo głosów we władzach GOAP-u, co gminy liczące niespełna 200 tys. mieszkańców. Pan M. Grześ ma więc „nieodparte wrażenie, że poznaniacy finansują nie tylko swoje miasto”. Radni i mieszkańcy innych gmin też zapewne mają „nieodparte wrażenie”, że to właśnie oni „finansują nie tylko swoją gminę”. Do czego doprowadzi nas głoszenie takich partykularyzmów i napuszczanie jednych na drugich? Czy zgodnie z zaprezentowaną przez radnego logiką mamy zacząć się spierać, czy mieszkańcy Piątkowa nie finansują czasem Wildy lub Rataj? Radny Miasta Poznania, odwołującego się często do stołecznych i królewskich tradycji, powinien dostrzegać kulturotwórczą rolę Poznania, a zwłaszcza związane z tym znaczenie współpracy w ramach aglomeracji poznańskiej. Choć jej rozwój nie jest usłany różami, między innymi dzięki takim postawom jak zaprezentowana przez radnego, to jednak przynosi wymierne korzyści mieszkańcom zarówno Poznania jak i gmin. Zbudowanie w oparciu o powstającą spalarnię sprawnego systemu gospodarowania odpadami może więc być ważnym elementem tej współpracy.
Czytaj opinię Michała Grzesia:
Poznań nie potrzebuje GOAP-u. Wystąpmy z niego!
Po trzecie, twierdzi Pan M. Grześ, skoro śmieci w Poznaniu wystarczy dla spalarni, to po co nam jakiś GOAP i jakieś podpoznańskie gminy. To nic, że ich mieszkańcy pracują, kupują i bawią się w Poznaniu, to nic, że wielu poznaniaków to faktycznie mieszkańcy tych gmin, to nic, że liczne poznańsko-gminne związki przynoszą wiele wzajemnych korzyści. Zamiast wzmacniania tego efektu synergii radny Michał Grześ przekonuje, że GOAP i sąsiednie gminy nie są Poznaniowi do niczego potrzebne.
A ja się zastanawiam, czy taki radny nie dostrzegający niczego poza czubkiem własnego nosa jest potrzebny poznaniakom.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?