Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Deweloper pozwał miasto Poznań do sądu

Barbara Wicher
Spółka BDM Development (dawniej Danter) domaga się odszkodowania od miasta Poznań. Chodzi o rzekomo wadliwe decyzje jakie wydawali miejscy urzędnicy, a przez które deweloper nie mógł budować. Z tego powodu firma musiała ogłosić swoją upadłość.

Sprawa dotyczy inwestycji przy ul. Dąbrowskiego w Poznaniu. Przez pięć lat miejskie decyzje korzystne dla dewelopera uchylało Samorządowe Kolegium Odwoławcze. Z tego powodu inwestycja stanęła w miejscu. Jeśli firma udowodni swoje racje Poznań będzie musiał zapłacić ok. 17 mln zł.
Jakie możliwe błędy urzędników mogą drogo kosztować miasto? Od pierwszej decyzji o warunkach zabudowy odwołała się Komenda Wojewódzka Policji w Poznaniu. Będąc sąsiadką planowanej nieruchomości obawiała się, że mieszkania mogą zagrozić obronności kraju. SKO uznało skargę za niezasadną, ale wytknęła urzędnikom brak przesłania policji zgody konserwatora zabytków na budowę mieszkań.

Gdy miasto rozesłało korespondencję i wydało kolejną decyzję, odwołała się od niej mieszkanka ul. Dąbrowskiego. Mimo iż kobieta wycofała swoje zarzuty, SKO decyzję uchyliła. I tak kolejne dwa razy. Zdaniem pełnomocnika dewelopera powodem były błędy formalne w decyzjach miejskich urzędników.

- Trzecią decyzję uchylono, bo SKO uznało, że na dołączonej mapce nie zakreślono czerwonym kolorem granic nieruchomości - napisał w jednym z pism do sądu mecenas Andrzej Reichelt.
Ostatecznie, po pięciu latach przepychanek, sprawa trafiła do sądu. Poznań nie zamierza bowiem płacić firmie żadnej rekompensaty za szkody, które spółka miała ponieść. - Miasto nie zgadza się z decyzjami SKO, ale nie ma możliwości odwołania się od nich - napisała w odpowiedzi na pozew miejska prawnik, Violetta Janicka.

- W decyzjach prezydenta miasta trudno się doszukać rażącego naruszenia prawa, co więcej prezydent nie ma możliwości złożenia skargi na decyzje SKO - informuje Rafał Łopka z biura prasowego poznańskiego magistratu.

Przedstawiciel miasta podważa jednocześnie termin planowanego oddania do użytku mieszkań. Według niego niemożliwe było, aby deweloper zaczął sprzedaż lokali jeszcze w 2001 r.

- Nawet jeśli przyjmiemy, że SKO nie uchyliłoby pierwszej decyzji o warunkach zabudowy z lipca 2000 r., to przecież by rozpocząć inwestycje potrzebne jest jeszcze pozwolenie na budowę - podkreśla Rafał Łopka.

Jest to o tyle ważne, że deweloper podnosi argument straty zysków z właśnie 2001 r. Spółka zamroziła w tych latach ponad 4 mln zł swego kapitału. To miało być jedną z głównych przyczyn późniejszego upadku dewelopera.

BDM Development, który teraz oskarża, sam miał w 2005 r. problemy. Wierzyciele oskarżali spółkę o celową upadłość, by wyprowadzić z firmy pieniądze. Sprawa trafiła do prokuratury, która jednak nie dopatrzyła się nieprawidłowości.

Obecnie sprawą roszczeń dewelopera zajmuje się poznański sąd. Bada on między innymi wysokość żądanej przez dewelopera kwoty odszkodowania. Pierwsza opinia obniżyła ewentualną szkodę do 12 mln zł, a w ostatniej mowa jest już o niespełna 3 milionach złotych.

Póki co nie wiadomo, kiedy zapadnie wyrok w tej sprawie. Pewne jest jednak to, że jeśli nawet deweloper otrzyma odszkodowanie, to jego wysokość nie pozwoli spłacić wszystkich wierzycieli spółki. - Długi firmy wynoszą kilkadziesiąt milionów złotych - informuje Waldemar Bojarski, syndyk upadłego BDM Development. - Nawet jeśli udałoby się odzyskać tę kwotę to starczyłaby ona tylko na pokrycie niewielkiej części roszczeń wierzycieli - dodaje Waldemar Bojarski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski