Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego Janowi Urbanowi nie udało się w Lechu Poznań?

Maciej Lehmann
Jan Urban nie przepracował w Lechu Poznań nawet roku
Jan Urban nie przepracował w Lechu Poznań nawet roku Łukasz Gdak
Jan Urban nie jest już trenerem Lecha Poznań. Jak ocenić tę decyzję? Szkoleniowcowi udało się zażegnać pierwszy kryzys, ale gdy pojawił się drugi (co w przypadku Kolejorza jest nieuchronne), już sobie nie poradził.

"Lech potrzebuje nowych impulsów, tak pierwsza drużyna, jak i cały klub. Chcemy stawiać sobie nowe cele i je osiągać, chcemy determinacji i mentalności zwyciężania w każdym meczu, chcemy dawać radość z gry Kolejorza naszym kibicom" - czytamy w oświadczeniu wydanym przez zarząd Kolejorza.

Faktem jest, że od wiosny Jan Urban przegrał niemal wszystko, z wyjątkiem mało znaczącego meczu o Superpuchar. Lech Poznań nie zakwalifikował się do europejskich pucharów, co było celem stawianym przed nim, gdy obejmował fotel trenera. Nie zdołał wygrać finału Pucharu Polski, a w nowym sezonie znów usiadł na dnie ligowej tabeli, co dla klubu z takimi aspiracjami, możliwościami finansowymi i potencjałem kibicowskim było nie do zaakceptowania.

Poznańska Lokomotywa trenera Urbana nie miała stylu, grała zachowawczo, trybuny pustoszały, bo tylko najwierniejsi sympatycy mieli ochotę oglądać to, co zostało z mistrzowskiej drużyny sprzed roku.

Urban był do wczoraj wygodnym dla klubowych decydentów szkoleniowcem. Nie domagał się transferów, był bezkonfliktowy, potrafił wprowadzić dobrą atmosferę do szatni, szanował swoich piłkarzy i ich zdrowie, nigdy ich publicznie nie krytykował. Trener - do rany przyłóż.

Lecz Kolejorz, którego wartość sportowa spadała na łeb na szyję, bo Bułgarską opuszczali kluczowi piłkarze, by wspomnieć choćby Sadajewa, Douglasa, Hamalainena, Lovrencsicsa, Linettego czy Kamińskiego, potrzebował lepszego fachowca. Nie tylko takiego, który będzie walczył o przetrwanie.

Trenerzy zwalniani z Lecha Poznań w ostatnich latach:

Lech pogrążał się w przeciętności, pozyskiwał piłkarzy słabych mentalnie, odrzuconych przez inne kluby, a przez to tanich, bo z licznymi felerami, więc niezbędny był tu szkoleniowiec, który potrafi wykrzesać z tej ekipy maksimum tego, co się da. Urbanowi udało się zażegnać pierwszy kryzys, ale gdy pojawił się drugi (co w przypadku Lecha jest nieuchronne), już sobie nie poradził.

Czuł, że zbierają się nad nim czarne chmury i tak jak jego poprzednik Maciej Skorża, w pewnym momencie zaczął już tylko walczyć o przetrwanie. Urban bał się podjąć ryzyka, pogodził się z sytuacją, że siła ofensywna Lecha zależy od dyspozycji jednego piłkarza - Szymona Pawłowskiego. - Z nim nie przegrywamy - wyznał trener i bez względu na to, jak smutno to brzmi, podsumowuje to, co dziś dzieje się przy Bułgarskiej.
Piłkarzy zdolnych poprowadzić Kolejorza do tytułów można wyliczyć na palcach jednej ręki. Podobnie jak tych, którzy w czasie kadencji Urbana zrobili postęp. Dobre występy Gumnego czy Bednarka nie przysłonią tego, z czym się Lech dzisiaj kojarzy, fatalnej polityki transferowej, wysokich kosztów utrzymania słabej, niezdolnej do odnoszenia sukcesów drużyny, czy powtarzających się co sezon kompromitacji.

Władze Kolejorza kompletnie zlekceważyły to, o czym pisaliśmy w poprzednim sezonie - że drużyna się rozsypała, że Lech przestał być adresem przyciągającym młodych, głodnych sukcesów, utalentowanych piłkarzy, że potrzeba gruntownych zmian w filozofii zarządzania klubem, jego strukturach i skautingu.

Choć głośno zapowiadały rewolucję, a w rzeczywistości nie zrobiły nic, bo tak przecież trzeba nazwać przedłużenie kontraktu z Urbanem i zakontraktowanie takich graczy jak Lasse Nielsen, Maciej Makuszewski czy Radosław Majewski.

Kolejne pół roku zostało zmarnowane, bo obowiązywało hasło "nie mamy pucharów, więc musi być tanio". Teraz niezadowolenie kibiców, którzy domagają się rzeczywistych wzmocnień, a nie tylko pozorowanych ruchów, też próbuje się złagodzić najłatwiejszym z możliwych rozwiązań.

Maciej Murawski o zwolnieniu Urbana - To szokująca decyzja:

Źródło: Press Focus

Urbana zastąpi Chorwat Nenad Bjelica, który wzoruje się na Diego Simeone. - Wreszcie dobre wiadomości z Lecha. Trzeba przyznać, że to ciekawy ruch ze strony zarządu - skomentował ten wybór prezes STS Mateusz Juroszek.

ZOBACZ TAKŻE:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski