Przypomnijmy, że rodzina jednego z najlepszych strzelców w historii Kolejorza miała ogromny żal do lekarzy i kierownictwa zakładu za złe traktowanie 81-letniego Czesława Szczepankiewicza, zwłaszcza w ostatnim tygodniu jego życia. Dyrektor ZOL, Irena Majer odpierała wszystkie zarzuty poza tym, że przez nieuwagę personelu na ręce pacjenta powstała głęboka rana.
Zobacz też: Były piłkarz Lecha zmarł w nieludzkich warunkach?
– Nieprawdziwe są informacje przekazane przez Panią Lidię Dudziak na Sesji Rady Miasta Poznania o rzekomym braku wiedzy rodziny na temat stanu zdrowia pacjenta. Przez cały okres pobytu pacjenta na oddziale rodzina wielokrotnie bezpośrednio rozmawiała z personelem oddziału. Z informacji uzyskanych od lekarzy prowadzących wiadomo, iż około 10 razy informowali rodzinę o aktualnym stanie zdrowia pacjenta
– napisała poznańska placówka w oświadczeniu, wydanym w reakcji na nagłośnienie sprawy przez poznańską radną.
Po wtorkowej publikacji napisała do nas m.in. pani Justyna, która znalazła się w podobnej sytuacji do rodziny Czesława Szczepankiewicza.
– ZOL na Mogileńskiej od lat ma bardzo skrajne opinie – jedni chwalą oddziały rehabilitacji, inni piętro ostatnie nazywają umieralnią... Ja zaliczam się do tych drugich, tym samym potwierdzając słowa rodziny Pana Czesława. 1 sierpnia 2021 r. na Mogileńskiej odszedł mój ojciec, choć czasem myślę po jakim czasie od śmierci ktoś się zorientował, zajrzał do niego zobaczył, że odszedł. Znajomy z zakładu pogrzebowego, powiedział do mojej mamy: ja tam szybko jadę, tam nie ma chłodni, tylko piwnica. Tata leżał na podłodze przykryty workiem, obok jeszcze ktoś, wiedział kogo zabiera – tylko dlatego, że go znał
– napisała do nas córka pacjenta zakładu na Mogileńskiej.
Nie ma ona dobrych doświadczeń z wizyt w placówce, o której zrobiło się ostatnio bardzo głośno.
– Kiedyś zwróciłam uwagę pielęgniarce, a ta odburknęła, że to nie hotel, i że chyba jestem tu za długo i mam wyjść. Po czym przy porannej rozmowie mojej mamy z lekarką mama usłyszała, aby zwróciła mi uwagę, abym powstrzymała się od zbędnych uwag i komentarzy, bo ja wychodzę, a tata zostaje z tymi paniami, którym zwracam uwagę... Straszne było to, że pracowały tam nie tylko pielęgniarki starej daty, ale także młode dziewczyny. Skąd taki brak empatii, szacunku i zwykłego człowieczeństwa
– zastanawiała się pani Justyna.
Zupełnie inną perspektywę w spojrzeniu na problemy pacjentów w ZOL przedstawiła wolontariuszka i jednocześnie prezes Towarzystwa Wspierania Chorych i Potrzebujących „Pelikan”, Barbara Grochala.
– Bardzo źle reaguję na słowo „umieralnia”, bo mnóstwo ludzi wychodzi stamtąd zdrowych czy częściowo wyleczonych. Nigdy nie będzie jednak tak, że wszystkich uleczymy i zadowolimy. To po prostu niemożliwe, tak samo jak zapewnienie optymalnej i komfortowej opieki przy 30 woluntariuszach i ograniczonym personelu medycznym. Nas jest tam za mało
– przekonywała Barbara Grochala.
Według niej, jak ktoś chce się przekonać jak funkcjonuje ośrodek, to powinien go odwiedzić.
– Nie twierdzę, że wszystko jest idealne, ale ja i wiele innych osób kieruje się zasadami twórcy Hospicjum Palium w Poznaniu, czyli profesora Jacka Łuczaka, który mówił, że w pracy z pacjentami liczy się przede wszystkim pokora, uważność i cierpliwość. To, co się stało ostatnio ja osobiście odbieram jako lekcję pokory
– zakończyła Barbara Grochala.
Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]
Obserwuj nas także na Google News
Miejskie Historie - Trzcianka:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?