Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Echa kontrowersyjnej śmierci byłego piłkarza Lecha Poznań. Ośrodek na Mogileńskiej w ogniu krytyki. "Nie wszystkich uleczymy i zadowolimy"

Radosław Patroniak
Radosław Patroniak
O Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym i Rehabilitacji Medycznej przy ul. Mogileńskiej w Poznaniu zrobiło się ostatnio głośno, ale nie w taki sposób, jaki życzyłoby sobie jego kierownictwo i osoby w nim pracujące
O Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym i Rehabilitacji Medycznej przy ul. Mogileńskiej w Poznaniu zrobiło się ostatnio głośno, ale nie w taki sposób, jaki życzyłoby sobie jego kierownictwo i osoby w nim pracujące Waldemar Wylegalski
Wracamy do tematu kontrowersyjnych okoliczności śmierci i pobytu byłego piłkarza Lecha, 81-letniego Czesława Szczepankiewicza, w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym przy ul. Mogileńskiej w Poznaniu. Temat nie został wyczerpany, o czym świadczą reakcje Czytelników i osób związanych z poznańskim ośrodkiem.

Przypomnijmy, że rodzina jednego z najlepszych strzelców w historii Kolejorza miała ogromny żal do lekarzy i kierownictwa zakładu za złe traktowanie 81-letniego Czesława Szczepankiewicza, zwłaszcza w ostatnim tygodniu jego życia. Dyrektor ZOL, Irena Majer odpierała wszystkie zarzuty poza tym, że przez nieuwagę personelu na ręce pacjenta powstała głęboka rana.

Zobacz też: Były piłkarz Lecha zmarł w nieludzkich warunkach?

– Nieprawdziwe są informacje przekazane przez Panią Lidię Dudziak na Sesji Rady Miasta Poznania o rzekomym braku wiedzy rodziny na temat stanu zdrowia pacjenta. Przez cały okres pobytu pacjenta na oddziale rodzina wielokrotnie bezpośrednio rozmawiała z personelem oddziału. Z informacji uzyskanych od lekarzy prowadzących wiadomo, iż około 10 razy informowali rodzinę o aktualnym stanie zdrowia pacjenta

– napisała poznańska placówka w oświadczeniu, wydanym w reakcji na nagłośnienie sprawy przez poznańską radną.

Po wtorkowej publikacji napisała do nas m.in. pani Justyna, która znalazła się w podobnej sytuacji do rodziny Czesława Szczepankiewicza.

– ZOL na Mogileńskiej od lat ma bardzo skrajne opinie – jedni chwalą oddziały rehabilitacji, inni piętro ostatnie nazywają umieralnią... Ja zaliczam się do tych drugich, tym samym potwierdzając słowa rodziny Pana Czesława. 1 sierpnia 2021 r. na Mogileńskiej odszedł mój ojciec, choć czasem myślę po jakim czasie od śmierci ktoś się zorientował, zajrzał do niego zobaczył, że odszedł. Znajomy z zakładu pogrzebowego, powiedział do mojej mamy: ja tam szybko jadę, tam nie ma chłodni, tylko piwnica. Tata leżał na podłodze przykryty workiem, obok jeszcze ktoś, wiedział kogo zabiera – tylko dlatego, że go znał

– napisała do nas córka pacjenta zakładu na Mogileńskiej.

Nie ma ona dobrych doświadczeń z wizyt w placówce, o której zrobiło się ostatnio bardzo głośno.

– Kiedyś zwróciłam uwagę pielęgniarce, a ta odburknęła, że to nie hotel, i że chyba jestem tu za długo i mam wyjść. Po czym przy porannej rozmowie mojej mamy z lekarką mama usłyszała, aby zwróciła mi uwagę, abym powstrzymała się od zbędnych uwag i komentarzy, bo ja wychodzę, a tata zostaje z tymi paniami, którym zwracam uwagę... Straszne było to, że pracowały tam nie tylko pielęgniarki starej daty, ale także młode dziewczyny. Skąd taki brak empatii, szacunku i zwykłego człowieczeństwa

– zastanawiała się pani Justyna.

Zupełnie inną perspektywę w spojrzeniu na problemy pacjentów w ZOL przedstawiła wolontariuszka i jednocześnie prezes Towarzystwa Wspierania Chorych i Potrzebujących „Pelikan”, Barbara Grochala.

– Bardzo źle reaguję na słowo „umieralnia”, bo mnóstwo ludzi wychodzi stamtąd zdrowych czy częściowo wyleczonych. Nigdy nie będzie jednak tak, że wszystkich uleczymy i zadowolimy. To po prostu niemożliwe, tak samo jak zapewnienie optymalnej i komfortowej opieki przy 30 woluntariuszach i ograniczonym personelu medycznym. Nas jest tam za mało

– przekonywała Barbara Grochala.

Według niej, jak ktoś chce się przekonać jak funkcjonuje ośrodek, to powinien go odwiedzić.

– Nie twierdzę, że wszystko jest idealne, ale ja i wiele innych osób kieruje się zasadami twórcy Hospicjum Palium w Poznaniu, czyli profesora Jacka Łuczaka, który mówił, że w pracy z pacjentami liczy się przede wszystkim pokora, uważność i cierpliwość. To, co się stało ostatnio ja osobiście odbieram jako lekcję pokory

– zakończyła Barbara Grochala.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

Obserwuj nas także na Google News

Miejskie Historie - Trzcianka:

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski