Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Faith No More: wybierz ich najlepszy utwór! [KLIPY, SONDA]

Marcin Kostaszuk
Wskaż nam swój ulubiony utwór Faith No More!
Wskaż nam swój ulubiony utwór Faith No More! Archiwum zespołu
Wielki koncert nad Maltą już jutro: przypomnij sobie z nami największe hity Faith No More!

ankieta za darmo

"We Care A Lot" (1985)

Debiut Faith No More ukazała się pod dwoma różnymi tytułami: w Stanach po prostu jako "Faith No More", w Europie jako "We Care A Lot". Ten ostatni tytuł odnosi się również do najważniejszej piosenki na płycie, jedynej, którą później przypominano na składankach największych hitów.

Punktujący bas, metalowa gitara, ewidentnie rapowy wokal wspomagany rebelianckim chórem, jakby żywcem wyjętym z "Fight For Your Right To Party" Beastie Boys. Tyle, że Beastie Boys nagrali swój hit później Reszta płyty po latach broni się słabiej. Zwraca uwagę jedynie niebezpieczne danceowe "Arabian Disco", a także oparty na klawiszowych brzmieniach "As The Worm Turns".

"Są tu już obecne najważniejsze elementy stylu Faith No More: przestrzenne klawisze, plemienne bębny, heavy-metalowa gitara i krzepki bas" - pisał o płycie recenzent portalu Allmusic. Brakowało tylko lepszego wokalisty: Chuck Mosely na tle swych pomysłowych kolegów sprawiał wrażenie jednowymiarowego i apatycznego. Ale na pożegnanie było jeszcze za wcześnie.

Hit: "We Care A Lot" (teledysk z wersją z 1987 roku)

"Introduce Yourself" (1987)

Utwór "We Care A Lot" nagrano ponownie, nakręcono widowiskowy, kolorowy wideoklip - tak większość słuchaczy poznało Faith No More, skutkiem czego "Intruduce Yourself" długo było uznawane za debiut FNM.

Pod koniec lat 80. nikomu nie śnił się jeszcze dźwiękowy postmodernizm, toteż obecność na jednej płycie kawałka typowo metalowego ("Spirit") obok skandowanej "Anne's Song" i punkowego utworu tytułowego była szokująca. Może dlatego w trasę promującą ten album wyjechali z równie wówczas nieprzystosowanymi do otoczenia Red Hot Chili Peppers.

Wielkiego sukcesu jednak nie było. W charakterze kozła ofiarnego poświęcono wokalistę...

Hit: "Anne's Song"

"The Real Thing" (1989)

"From Out of Nowhere", "Epic" i "Falling to Pieces" - po tych trzech piosenkach album mógłby się skończyć, a i tak stałby się klasykiem. Wszystko dzięki zaangażowaniu długowłosego wówczas Mike'a Pattona, którego wokalna elastyczność do dziś fascynuje. Wystarczy posłuchać utworu, który podbił MTV - w "Epic" Patton to rasowy rockman, ale gdy trzeba rapuje lepiej niż Mosely.

Kontrasty w twórczości Faith No More stają się jeszcze głębsze: "Surprise! You're Dead" to trash-metal, podczas gdy "Edge Of The World" to jazzująca, klimatyczna ballada, a "Woodpecker From Mars" to psychodeliczny odjazd nie tylko jeśli chodzi o tytuł.

Od "The Real Thing" Faith No More liczy swoje arcydzieła.

Hity:

"Epic"

"From Out Of Nowhere"

"Edge Of The World"

"Angel Dust" (1992)

Na pierwszym singlu słuchacze z osłupieniem usłyszeli rozważania na temat... kryzysu wieku średniego. Los zachichotał kilka lat później, gdy okazało się, że rok 1992 był faktycznie średniowieczem w historii Faith No More.

Z jednej strony Faith No More na tej płycie rozkwitają pomysłami - kto poza nimi połączyłby wówczas w jednym utworze ("Malpractice") thrash-metalową galopadę z ósmym Kwartetem Smyczkowym Dymitra Szostakowicza? Kto inny dałby chwilę oddechu na płycie, cytując na swój rozwichrzony sposób filmowy temat z "Nocnego kowboja"? Któż wreszcie nagrałby 20 lat temu ze zgrają transwestytów teledysk do soulowego klasyka "I'm Easy" The Commodores i zrobił z niego hit na skalę planety?

Recenzenci nie wiedzieli, jak to wszystko sklasyfikować, więc na wszelki wypadek dawali najwyższą ocenę. Całkowicie zasłużenie.

Hity:

"Midlife Crisis"

"A Small Victory"

"Easy"

"King for a Day... Fool for a Lifetime" (1995)

Jeśli "Angel Dust" to arcydzieło, to jak określić "King for a Day..."? Arcymegadzieło?

To przede wszystkim popis Mike'a Pattona - w jednym jedynym "The Gentle Art of Making Enemies" zmienia sposób śpiewania tyle razy, że inny frontman prędzej zdarłby struny głosowe, niż dokończył ten niesamowity utwór. Podobnie jest w "Digging The Grave", z kolei "Evidence" lepiej nie słuchać z dziewczyną, bo odpłynie myślami do śpiewającego tą frapującą, czarną balladę przystojniaka.

To nie płyta, to spektakl.

Hity:

"Evidence"

"Digging The Grave"

"Album Of The Year" (1997)

Nie czekali na żadne rankingi i od razu zatytułowali swoje szóste dzieło "Album roku". Znów słusznie.

Trochę więcej elektroniki niż zwykle, w składzie wreszcie pełnoprawny gitarzysta (John Hudson) - efektem dzieło stylowe, acz zdradzające lekkie wypalenie. Mike Patton był już myślami przy dzikich solowych eksperymentach, a tu miliony czekały na następne "Evidence"... Doczekały się nie gorszego "Stripsearch" (najniżej zestrojone gitary w historii?), doczekały się przebojowych "Ashes To Ashes" i "Last Cup Of Sorrow", ale też szaleńczego "Naked In Front Of Computer", w którym Faith No More brzmią jak naładowani adrenaliną 17-letni punkowcy. Aha, kto nie słyszał "Pristiny", ten przegapił najbardziej pokręcony wokalny popis w historii rocka.

W świecie boksu było tylko kilku mistrzów niepokonanych do końca kariery. Ich odpowiednikami w świecie rocka po tej płycie okazali się Faith No More.

Hity:
"Ashes To Ashes"

"Stripsearch"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski