W "Bez wstydu", pełnometrażowym debiucie Filipa Marczewskiego najlepszy jest koncept. Pomysł na odważne zekranizowanie historii kazirodczej miłości jest - nawet jak na współczesne, coraz bardziej liberalne polskie kino - zabiegiem dość odważnym. Marczewski podszedł do tematu bez tytułowego wstydu, nie chwycił się nęcącej deski epatowania obrazoburczym erotyzmem i wygrał. Niestety tylko na poziomie ogólnego zamysłu. Bo rozwinięcie opowieści wyszło mu dość słabo.
Do dusznej relacji młodego Tadka i jego tętniącej seksualnością siostry reżyser trochę niepotrzebnie dobudował społeczny sztafaż. Zamiast skupić się nad tym, co rozgrywa się między tą dwójką, Marczewski zburzył klimat napięcia i zaserwował twór na kształt małomiasteczkowego westernu; historię młodego gniewnego, pragnącego obalić złego, lokalnego bonza, który za dnia trzęsie tamtejszym rynkiem, wieczorami zawiaduje neonazistowską bojówką a w międzyczasie nader chętnie wskakuje do łóżka siostry bohatera.
W uniwersum Marczewskiego jest jeszcze kryształowa postać młodej Romki, zakochanej w chłopaku bez wzajemności. Jest też kompozycyjna klamra - dziewczyna kocha Tadka, Tadek kocha siostrę a siostra kocha mężczyznę, który zdecydowanie nie kocha Romów - na tyle, że jego podopieczni co chwila urządzają sobie safari z kijami baseballowymi na cygańskie osiedle. A dalej mamy już emblematyczną dla rodzimego kina beznadzieję, ucieleśnioną w obrzyganych kamienicach, umorusanych dzieciach i wiszącej atmosferze prowincjonalnej frustracji.
Dzięki odważnemu tematowi Filip Marczewski mógł rozwalić konwenanse, tymczasem jego "Bez wstydu" nader łatwo wpasowało się w chyba nieuleczalny, polski trend, lubujący się w histerycznym przedstawianiu rodzimego syfu. Sytuację częściowo ratują aktorzy - co prawda grający Tadka Mateusz Kościukiewicz za często popada w ekstrawertyczny werteryzm, ale już Agnieszka Grochowska (siostra) bardzo dobrze kreuje postać małomiasteczkowej femme fatale, na zewnątrz obłędnie seksownej, w środku wypalonej psychicznie.
Powiewem świeżości jest też rola debiutującej na dużym ekranie Anny Próchniak w roli romskiej dziewczyny. Ale jej historia to już temat na zupełnie inny film. Niestety reżyser popełnił młodzieńczy błąd chęci ogarnięcia zbyt dużej części rzeczywistości. Oby w kolejnym filmie Marczewski skupił się tylko na jej skrawkach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?