Alexander Payne. Zapamiętajcie to nazwisko, a jeśli kiedyś zobaczycie je na plakacie, nie wahajcie się wydać kilkunastu złotych na jego kolejny film. Twórca "Bezdroży", "Schmidta" i wchodzących właśnie na polskie ekrany "Spadkobierców" to mistrz czułego opowiadania o zwykłych ludziach, stających przed niezwykłymi, życiowymi problemami; postaciach niejednoznacznie pozytywnych, przez co - paradoksalnie - nie sposób się w nich nie zakochać.
Weźmy choćby Matta Kinga z "Spadkobierców". Niby wypada mu współczuć - facetowi życie legło w gruzach z dnia na dzień. Ukochana żona jest w śpiączce po wypadku na motorówce, on sam musi zająć się dwójką dorastających córek a jakby tego było mało, dowiaduje się, że małżonka skrywała romans, dla którego chciała złożyć pozew o rozwód. Tyle, że - jak się okazuje - i ta żona nie była przez niego tak ukochana, jak wynika z jego wspomnień, a ponad opiekę nad córkami Matt przedkładał benedyktyńską pracę w swojej firmie prawniczej. "Daj swoim dzieciom tyle, żeby mogły wystartować, ale nie aż tyle, aby je rozpuścić" - oto wychowawcza dewiza Matta. Wystarczyło, żeby rodzina słusznie uznała go za skąpiradło, którego od rozwoju własnych dzieci bardziej interesował rozwój finansów na koncie.
Ale Matt się zmienia, co pięknie portretuje w swoim filmie Alexander Payne. Zamiast stać się tytułowym spadkobiercą, mężczyzna woli zamienić się w spadkodawcę i po raz pierwszy w życiu nieść innym dobro. Stąd anielska cierpliwość w wychowywaniu rozbisurmanionych córek, stąd jego sprzeciw co do sprzedaży ostatniego kawałka nieskażonej zabudowaniami hawajskiej ziemi bogatym przedsiębiorcom.
Właśnie - Hawaje, miejsce zamieszkania rodziny Matta i zarazem cichy bohater "Spadkobierców". Raj na Ziemi, który w reżyserskim oku Payne'a jawi się jako turystyczny kompleks pełen paskudnych wieżowców. I w tym odczarowywaniu rzeczywistości tkwi największa siła "Spadkobierców". Wszystko jest fasadą - zdaje się mówić reżyser. I supermęski Matt (świetna rola George'a Clooneya), który na naszych oczach przemienia się w znerwicowaną, ganiającą w japonkach pokrakę. I fałszywa miłość kochanka jego żony. I cała familia Kingów, która rodziną owszem, jest, ale tylko z nazwy i wreszcie hawajski raj, gdzie mieszkańcy cierpią i płaczą z tych samych powodów co reszta świata.
A jednak na końcu tunelu zawsze jest światło. Bohaterowie Payne'a zawsze znajdują wyjście, nawet jeśli - jak w "Spadkobiercach" - rodzinny mir, do którego dąży Matt, sprowadza się do wspólnego obżerania się popcornem przed telewizorem. W końcu zawsze to lepiej gryźć kukurydzę z bliskimi, niż w samotności.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?