Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Głośno w Polsce o Starej Łubiance

Redakcja
We wsi zapanowała panika. Ludzie organizują patrole.
We wsi zapanowała panika. Ludzie organizują patrole. Dorota Bonzel
Stara Łubianka to średniej wielkości wieś w gminie Szydłowo, w powiecie pilskim. Do tej pory było tu spokojnie, ale od dwóch tygodni jest o niej głośno, jak nigdy. O Starej Łubiance na pierwszych stronach pisały lokalne tygodniki, zjechały się regionalne telewizje, a nawet ogólnopolskie stacje. O wsi można było usłyszeć m.in. we wtorek w wieczornych "Faktach". Wszystko za sprawą nieznanego mężczyzny, który napada na kobiety.

Spokój mieszkańców po raz pierwszy został zburzony prawie dwa tygodnie temu. W poniedziałek rano nastolatka szła z internatu do miejscowego Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych. Była sama. Nagle podbiegł do niej mężczyzna, zaczął szarpać, rozbierał się. Dziewczyna zdążyła uciec. Dwa dni później napastnik znów zaatakował. Była środa, kilka minut po godzinie 17, na dworze było już ciemno. 17-latka szła ulicą Łąkową, kiedy została napadnięta. Sprawca był brutalny, chciał dziewczynę zgwałcić.

Nastolatka próbowała się bronić, była bez szans. Napastnik pobił ofiarę. Leżącą znaleźli mieszkańcy, była w ciężkim stanie. Ludzie próbowali wezwać policję, ale wtedy okazało się, że na posterunek w Szydłowie nie można się dodzwonić, bo nie działa tam telefon. Pierwsza do Starej Łubianki przyjechała karetka pogotowia. Ratownicy udzielili 17-latce pierwszej pomocy i zabrali dziewczynę do szpitala.

Kilka godzin po brutalnym napadzie policja zatrzymała pierwszego podejrzanego. To jednak nie on był sprawcą napadu, mężczyzna został wypuszczony.

Następnego dnia zboczeniec znów zaatakował. Na końcu ulicy Kościuszkowców, przy łące jakiś mężczyzna zaczął gonić kobietę. Na szczęście było blisko domu i niedoszła ofiara zdążyła uciec. Po tym zdarzeniu mieszkańcy nie wytrzymali. Wieczorem zaczęli zbierać się przed remizą, ktoś włączył syrenę alarmową.
Mężczyźni podzielili się na grupy i do późnej nocy patrolowali wieś.

- Syrena została włączona, aby uświadomić mieszkańcom, że coś niepokojącego dzieje się we wsi, że jest zagrożenie. A ludzie wyszli na ulice, by sprawdzić, czy ktoś nie przebywa w pustostanach, czy nie kręci się po drogach - tłumaczył Piotr Forster, komendant Ochotniczej Straży Pożarnej w Starej Łubiance.
Obywatelskie patrole skrytykowali policjanci, którzy zostali zaproszeni na zebranie z ludźmi, zorganizowane w siedzibie OSP.

- Cieszę się, że chcecie pomóc policji, ale obawiam się, żeby nie doszło do sytuacji, że zostanie poturbowany niewinny człowiek. Nie chodźcie po ulicach, bo spłoszycie napastnika. Będziecie myśleli, że jest już spokój, a on po dwóch tygodniach znów zaatakuje. Obserwujcie, informujcie policję, bo każdy sygnał jest dla nas ważny, ale nie próbujcie wyręczać policji - mówił do zebranych asp. Leszek Przybylski, kierownik posterunku policji w Szydłowie.

Funkcjonariusze zarzucili też mieszkańcom, że włączają się do akcji, a nawet nie wiedzą, kogo szukają.

- Wiemy tylko, że sprawca poniedziałkowego ataku miał około 18o centymetrów wzrostu, był ubrany w zieloną bluzę z kapturem i ciemne spodnie. Nie mamy nawet pewności, że w środę napadł ten sam mężczyzna - tłumaczył policjant.

Mundurowi ostrzegli też mieszkańców, żeby we wsi nie doszło do samosądu i żeby nie wyrządzili krzywdy przypadkowej, Bogu ducha winnej osobie.

Spotkanie z funkcjonariuszami nie uspokoiło jednak ludzi. Po zmroku ulice w Starej Łubiance zaczęły pustoszeć, rodzice zaczęli odwozić dzieci pod drzwi szkoły i odbierali je zaraz po skończonych lekcjach. Dziewczyny z internatu dostały polecenie, aby nie wychodziły same, lecz poruszały się w towarzystwie
koleżanek.

- Boję się sama wychodzić. Wieczorami siedzę w domu, ale w ciągu dnia człowiek też nie jest bezpieczny, bo w poniedziałek napastnik zaatakował dziewczynę rano, kiedy szła z internatu - mówiła młoda mieszkanka Starej Łubianki.

Nieco odważniejsze były pracownice sklepu spożywczego Alicja. - Sklep otwieramy o 5.30, więc kiedy idziemy do pracy, jest jeszcze ciemno. Nie boimy się, bo nie wiadomo, czy w ogóle jest czego się bać. We wsi panuje psychoza, ludzie się wzajemnie nakręcają, stąd ten strach - tłumaczyły ekspedientki.
Nie wszyscy jednak są tak odważni. Pracująca w piekarni kobieta przed telewizyjnymi kamerami wyznała, że kiedy idzie rano na swoją zmianę, w kieszeni trzyma... śrubokręt.

W minioną sobotę sytuacja na chwilę się uspokoiła. Policja znów kogoś zatrzymała. Radość nie trwała jednak długo; po przesłuchaniu podejrzany znów wyszedł na wolność. Ludzie nie przestali więc patrolować ulic. Bracia, mężowie, synowie, wyposażeni w latarki, kiedy tylko zapadał zmrok, ruszali na patrole.
Kolejna 17-latka została zaatakowana w środę, ale tym razem w Jaraczewie, wiosce oddalonej od Starej Łubianki o ok. 11 kilometrów. Po godzinie 14. do 17-latki podbiegł nagle młody mężczyzna, który najpierw obnażył się przed nastolatką, a potem zaczął składać jednoznaczne propozycje. Doszło do szarpaniny, dziewczyna zdołała się wyrwać i uciekła do pobliskiego domu. Po kilku godzinach napastnik był już w rękach policjantów, był to 17-letni mieszkaniec gminy Szydłowo.

Wszystko wskazywało na to, że złapano zboczeńca ze Starej Łubianki. Ludzie jednak w to nie uwierzyli. Mieli rację. W piątek szefowa pilskiej prokuratury potwierdziła, że 17-latek nie miał nic wspólnego z wcześniejszymi napadami. Stara Łubianka żyje w strachu dalej...

Dorota Bonzel

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski