Rok temu był tylko jeden mecz - teraz piłkarska zabawa w Jarocinie rozrosła się do turnieju ośmiu drużyn. Zapewne także ze względu na cel - pomoc rodzinie zmarłego niedawno Stopy, perkusisty tak istotnych dla Jarocina zespołów jak Izrael, Moskwa, Armia, Brygada Kryzys czy Voo Voo. Dlatego za wstęp na stadion Jaroty trzeba było zapłacić 10 złotych. Frekwencja była świetna, czego dowodem efekt zbiórki: 10.160 złotych.
ZOBACZ, JAK MUZYCY PORADZILI SOBIE NA MURAWIE
CZYTAJ TEŻ:
JAROCIN FESTIWAL JUŻ GRA!
W naszej Armii panował nastrój radosnej improwizacji. Lider zespołu, Tomek Budzyński zajął z godnością miejsce w bramce, bo jako duży facet mógł zasłonić jej znaczną cześć. Zmieniał się z nim Robert Brylewski - wierzcie lub nie, ale wybronił dwie takie piłki, które każdy inny bramkarz dawno by odpuścił. Nieocenionym nabytkiem naszej ekipy okazał się Łukasz Rychlicki z zespołu Kristen. Niby obrońca, ale swoje cztery bramki wsadził...
Na początek remisujemy 0:0 z Farben Lehre. Bracia Wojda równie walecznie jak na scenie "cięli równo z trawą", ale do bramki "Budzego" nie trafili. Potem lanie od Biffa - niby gramy lepiej, ale 0:2 dla nich całkowicie zasłużone, bo bałagan w obronie mamy nie do opanowania. Godny uwagi u Biffów występ Czesława Mozila z okolicznościowym niebieskim irokezem na głowie. Szybki i waleczny, ale musiał się mierzyć z większymi od niego.
W grupie czekali na nas jeszcze Acid Drinkers z grającym głównie wślizgami Ślimakiem i entuzjastycznie witanym Titusem. Lider Acidów nie miał szansy się oszczędzać, bo gdy tylko schodził na zmianę, widownia krzyczała "Titus na boisko". Warunkiem wejścia do półfinału było zwycięstwo - udało się dzięki solowej akcji Łukasza.
Ostatni dwa mecze były walką "starego" Jarocina z "nowym". Przed półfinałem z Happysad Budzyński zarządza manewr grunwaldzki: młodziaki rozgrzewają się w pełnym słońcu na środku boiska, my czekamy spokojnie w cieniu. Nagich mieczy nie potrzebowaliśmy, lider Happysad Kuba Kawalec choć technicznie niezły, kondycyjnie nam nie dorównał... Wynik 4:0 mówi wszystko.
W drugim półfinale Moskwa poległa z Biffem, więc mogliśmy się zrewanżować za porażkę w grupie. Tym razem to my czekamy na nich, a po dwóch niedokładnych podaniach kontrujemy i jest 2:0. Potem chwila naszej nieuwagi i błysk geniuszu Brylewskiego, który ratuje nas przy stanie 2:1. A potem czujemy się jak prawdziwa armia, wracająca z tarczą do swoich kibiców.
Rockmani grają średnio, ale ambicji im nie brak. Efekt jest podobny jak na scenie: młode kapele próbowały dorównać starym wyjadaczom, ale znowu im się nie udało. Armia górą - przynajmniej do następnego festiwalu...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?