Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kariera Marcina Gołka, doradcy Jacka Jaśkowiaka jak Bartłomieja Misiewicza? Od "osy" na boisku po wiceprezesa spółki

Błażej Dąbkowski
Marcin Gołek jest najbliższym współpracownikiem Jacka Jaśkowiaka.
Marcin Gołek jest najbliższym współpracownikiem Jacka Jaśkowiaka. Paweł Miecznik
Czy Marcin Gołek, asystent, następnie doradca prezydenta Jacka Jaśkowiaka, a od stycznia przyszłego roku wiceprezes ważnej miejskiej spółki to lokalny odpowiednik byłego działacza PiS Bartłomieja Misiewicza? – Mi też wielokrotnie zarzucano brak kompetencji, a dziś te osoby dziękują za moją pracę na rzecz województwa – komentuje Leszek Wojtasiak, były wicemarszałek.

W ubiegłym tygodniu okazało się, że najbliższy współpracownik prezydenta Poznania otrzymał nowe, odpowiedzialne zadanie w mieście. Dotychczasowy asystent, a następnie doradca Jacka Jaśkowiaka 27-letni Marcin Gołek od stycznia stanie się wiceprezesem jednej najważniejszych miejskich spółek - Poznańskich Inwestycji Miejskich. W nowej pracy ma zająć się komunikacją zewnętrzną i wewnętrzną w spółce. Jego wynagrodzenie może wynieść nawet ok. 25 tys. zł.

Czytaj też: Marcin Gołek wiceprezesem miejskiej spółki

Oznacza to, że zarobki Marcina Gołka mogą być wyższe niż np. wiceprezesów Aquanetu, Poznańskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego, Modertrans Poznań, czy prezesów PKS Poznań i spółki Targowiska.

– To swoisty ewenement, ponieważ z żadnej ze spółek z udziałem miasta nie funkcjonują wiceprezesi zajmujący się komunikacją. To zadanie dla dyrektorów lub kierowników działów, a nie członków zarządów – przyznaje jeden z działaczy PO.

Czytaj też: Jacek Jaśkowiak: Już się nie śmieją z moich deklaracji [ROZMOWA]

W oficjalnych rozmowach poznańscy radni Platformy prezentują jednak odmienne stanowisko, choć starają się szybko ucinać rozmowę.

– Na takim stanowisku liczą się potwierdzone kwalifikacje – stwierdza Maria Lisiecka-Pawełczak. Kiedy dopytujemy o jakie dokładnie kompetencje chodzi, radna PO tłumaczy, że nie chce się wypowiadać.

– Czy zna pani jakiegokolwiek wiceprezesa miejskiej spółki, który bezpośrednio odpowiada za komunikację w swojej firmie? - dopytujemy.

– Takie stanowisko też jest potrzebne – odpowiada M. Lisiecka-Pawełczak.

Finezyjny „Osa”

Z kolei radny PiS Michał Grześ ocenia, że doradca prezydenta posiada wystarczające kwalifikacje.
– Ale widziałbym go raczej w roli trenera Lecha Poznań – śmieje się i zaraz dodaje: - Marcin grał w drużynie radnych podczas turnieju im. Macieja Zawiei jako napastnik. Szło mu na tyle dobrze, że zyskał przydomek „Osa”. Dobrze kiwał i strzelał, poruszał się po boisku z prawdziwą finezją.

Czytaj też: Prezydent Jaśkowiak bez swojego człowieka w zarządzie PO

Według M. Grzesia karierę asystenta prezydenta można przyrównać do Bartłomieja Misiewicza.

– Z tą różnicą, że z Misiewiczem była afera na cały kraj, a w Poznaniu po zdecydowanym zwycięstwie PO w wyborach mamy przyzwolenie mieszkańców na takie zachowania Jacka Jaśkowiaka – stwierdza radny.

Marcin Gołek od lat jest fanem piłki nożnej, a zwłaszcza tej w wydaniu włoskim. Kibicuje Interowi Mediolan. Swoich sił na boisku próbował, zanim trafił do urzędu miasta. Jako zawodnik reprezentował m.in. barwy Promienia Opalenica, Sokoła Pniewy, a ostatnio Lechii Kostrzyn. Co ciekawe, lewonożnym obrońcą w tej ostatniej drużynie był przed laty inny działacz PO, były wicemarszałek województwa Leszek Wojtasiak.

– Marcin w Lechii grał w sezonach 2015-2017 jako klasyczna „9” i „10”. To był ambitny i pracowity napastnik – wspomina Mariusz Wiliński, trener Lechii.

Poukładany chłopak

Do świata wielkiej polityki M. Gołek trafił na początku studiów.

- Marcin uczył się jej przy mnie – wspomina poseł PO i szef wielkopolskich struktur partii Rafał Grupiński. - Jako asystent pracę w moim biurze rozpoczął około 2012 roku. Przez te dwa lata dał się poznać jako bardzo pracowita osoba. To poukładany chłopak – dodaje.

Zdaniem poznańskiego parlamentarzysty, po wyborach samorządowych w 2014 r. sprawdził się także jako „strażnik” kalendarza prezydenta Jacka Jaśkowiaka.

- Dobrze nad wszystkim panował, a jeśli chodzi o sprawy partyjne, zawsze można było na niego liczyć – tłumaczy.

Dłużej M. Gołka zna Leszek Wojtasiak. Były wicemarszałek z PO uważa, iż określanie jego kolegi partyjnego mianem „Misiewicza” jest krzywdzące.

– Mi też wielokrotnie zarzucano brak kompetencji, a dziś te osoby dziękują za moją pracę na rzecz województwa – opowiada. L. Wojtasiak i apeluje o to, by pracę asystenta prezydenta ocenić po półroczu spędzonym w PIM.

– Miałem 23 lata, czyli mniej niż Marcin, kiedy musiałem zacząć zarządzać grupą 150 pracowników. Do tej pory moi ówcześni podwładni darzą mnie szacunkiem – wspomina były wicemarszałek.

Jak M. Gołek trafił do urzędu? Jeden z byłych współpracowników Jacka Jaśkowiaka przypomina, że do pomocy w kampanii w 2014 r. został oddelegowany jako nieopierzony działacz PO.
– Platforma nie była skora do wspierania Jaśkowiaka, dlatego poza Jakubem Jędrzejewskim nie było tam doświadczonych osób. Dopiero Jacek go sobie wychował, dając mu po wygranej stanowisko asystenta – opowiada nasz rozmówca.

Zarówno w tej roli, jak i doradcy dał się poznać zdaniem naszego rozmówcy jako osoba, która z niepewnej siebie szybko stała się przebojowa.

– Wręcz arogancka, wielu dyrektorów wydziałów się go bało. Znany był także z tego, że nie odbierał telefonów, nawet z posłami PO porozumiewał się przy pomocy messengera i SMS-ów. Ale miał wsparcie prezydenta, który nazywał go „synem” – dodaje.

To nie jest mi obce

Marcin Gołek ukończył studia magisterskie na kierunku dziennikarstwo i komunikacja społeczna ze specjalizacją zarządzanie komunikacją w biznesie, a następnie studia podyplomowe z rachunkowości i finansów.

– Ukończyłem również kurs dla kandydatów na członków rad nadzorczych, więc kodeks spółek handlowych i funkcjonowanie spółek nie są mi obce zarówno z teoretycznego i praktycznego doświadczenia zdobytego w urzędzie – wyjaśnia M. Gołek.

Dodaje też, że w PIM wyznaczono mu nie tylko zadania zakresu komunikacji wewnętrznej i zewnętrznej, ale także zadania z zakresu organizacji pracy i inwestycji.

– Zajmowałem się tym w urzędzie jako asystent i doradca prezydenta. Byłem odpowiedzialny za organizację pracy prezydenta i jego gabinetu, kontakty instytucjonalne, PR, promocję, kontakty z mediami. Także w biurach poselskich zdobywałem umiejętności organizacyjne i z zakresu komunikacji – mówi.

Rozmowy o dokładnym podziale zadań w PIM są jeszcze przed nim.

Zobacz zdjęcia:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski