Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lanegan z gracją papieru ściernego [RELACJA]

Cyprian Lakomy
Cyprian Lakomy
Lanegan z gracją papieru ściernego [RELACJA]
Lanegan z gracją papieru ściernego [RELACJA] Maciej Urbanowski
Choć trudno mówić o nim w kategoriach wielkiego show, poniedziałkowy występ jednej z najważniejszych postaci muzyki alternatywnej w CK Zamek był dobrą odmianą pośród wakacyjnej koncertowej posuchy w Poznaniu.

Mark Lanegan nie należy do ludzi szczególnie wylewnych. Raczej lakoniczny w rozmowach ojciec chrzestny grunge'u również na scenie wypada bardzo oszczędnie. Koncert, jaki dał ze swoim zespołem w poniedziałek, trudno nazwać spektakularnym show. Być może nawet bardziej niż na pokaźną scenę w Sali Wielkiej, pasowałby do jakiegoś kameralnego pomieszczenia. Urok 51-letniego wokalisty polega jednak na tym, że nawet w tak „wielkopowierzchniowych” warunkach potrafił stworzyć wrażenie, jakbyśmy słuchali go w zadymionej i ciemnej knajpie gdzieś na dalekich przedmieściach amerykańskiego Seattle. Tam gdzie diabeł mówi dobranoc i gdzie słowa naprawdę nabierają znaczenia.

Do zamku szedłem nastawiony raczej ambiwalentnie. Były lider Screaming Trees odwiedza Stary Kontynent bardzo często i choćby z tego względu mógł poznański koncert potraktować jak kolejny przystanek na trasie, podczas której co wieczór wychodzi zaśpiewać te same piosenki. Być może tak właśnie było, jednak mimo to zdołał mnie przekonać do tego, że jego miłość do grania muzyki nie jest tylko truizmem rzucanym od niechcenia w wywiadach.

Od pierwszych taktów otwierającego set „Harvest Home” było widać, że nie będzie to koncert pełen infantylnej wodzirejki, kokietowania publiczności i zabiegania o jej względy. Lanegan nie silił się na nic poza rzucane od niechcenia, ochrypłe „thanks much”. Tu gra toczyła się na jego zasadach. Trzeba jednak przyznać, że były one do bólu uczciwe – bronić się miała sama muzyka. Tak się szczęśliwie stało. Wraz z każdym kolejnym utworem było tylko lepiej: szorstki rockowy hymn „Hit the City”, leniwy „One Way Street” oraz spora reprezentacja świetnej płyty „Blues Funeral” z hitem „The Gravedigger's Song”, który na żywo tylko zyskuje na swoim kwasowym ciężarze.

Świetna forma wokalna Marka i selektywne brzmienie całości sprawiły, że ten trwający niewiele ponad godzinę koncert oglądało się lekko i z niemałą satysfakcją, a w finale nastąpiła godna kulminacja – usłyszeliśmy cover „Atmosphere” Joy Division, „I Am the Wolf” oraz zagrany z delikatnością papieru ściernego „Methamphetamine Blues”. Na uprzejmości był czas poza sceną, gdzie przez następne kilkadziesiąt minut Lanegan podpisywał płyty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski