Kibicowanie w tym sezonie Lechowi przypomina jazdę na rollercasterze. Są dobre i złe emocje, nagłe zjazdy w dół i nieoczekiwane wjazdy na szczyt. W środę na grę poznańskiej drużyny nie dało się patrzeć, dziś momentami ręce same składały się do oklasków.
Czytaj także:
Mariusz Rumak nadal w Lechu? Co jeszcze musi się stać?
Nieoczekiwanie w wyjściowym składzie pojawił się Dimitrije Injać. Serb zajął w niej miejsce Rafała Murawskiego, który tym razem rozpoczął mecz na ławce rezerwowych. W porównaniu do meczu z Miedzią były jeszcze dwie zmiany. Zabrakło słabo grających w Legnicy Luisa Henriqueza i Daylona Claasena, a do podstawowej jedenastki powrócili Mateusz Możdżeń i Kasper Hamalainen.
Mecz znakomicie rozpoczął się dla Lecha. Najpierw bowiem stuprocentowej sytuacji nie wykorzystał Stawarczyk, który po dośrodkowaniu z rzutu rożnego z dwóch metrów nie trafił do pustej bramki.
Chwilę później Kolejorz uzyskał prowadzenie. To była niesamowita i jednocześnie kuriozalna bramka. Kasper Hamalainen znalazł się w sytuacji sam na sam z Michałem Buchalikiem. Pomocnik Kolejorza próbował strzelać, ale wyszło z tego podanie do Łukasza Teodorczyka. Ten tylko przyłożył głowę, ale trafił piłkę barkiem. Cały stadion z zapartym tchem czekał czy będzie gol. Piłka turlała się wolniutko, ale kiedy w końcu przekroczyła linię zapanowała wielka radość.
Ruch wyrównał w 37 min. po dośrodkowaniu Jakuba Smektały i strzale głową niepilnowanego Grzegorza Kuświka. Niemal identyczną bramkę Lech stracił w 59 min., kiedy znów dośrodkowanie z prawej strony na gola zamienił Kuświk.
Na szczęście poznaniacy po krótkim szoku zdołali podnieść się z kolan i tak jak w pojedynku z Górnikiem odwrócili losy spotkania.
Bardzo ważnego wyrównującego gola zdobył Rafał Murawski. Kasper Hamalainen zagrał do Teodorczyka, który przegrał pojedynek jeden na jeden z Buchalikiem, ale do piłki dopadł kapitan Kolejorza i płaskim strzałem doprowadził do stanu 2:2.
Kapitalnego gola strzelił 5 minut później Gergo Lovrencsics, który w swoim stylu kropnął pod poprzeczkę.
Ruch nie był już w stanie się podnieść. Gości dobił Daylon Claasen już w doliczonym czasie gry.
Efektowne zwycięstwo okupione zostało niestety poważną kontuzją Huberta Wołąkiewicza. Obrońca w 4 min złamał szczękę. Wytrwał do przerwy, ale teraz jesień ma już z głowy.
Czytaj także:
Lech Poznań - Ruch Chorzów. Oceniamy piłkarzy Kolejorza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?