W ubiegłym roku wybuchł protest lekarzy i aptekarzy przeciwko rządowym zmianom przepisów. Nie podobało się im to, że mają być karani za błędnie wypisane recepty z refundacją. Lekarze wypisywali więc je wyłącznie na pełnopłatne leki. Z kolei aptekarze odmawiali realizacji recepty, jeśli mieli jakiekolwiek wątpliwości co do ich poprawności. Cierpiał pacjent. I jego kieszeń, bo nie mógł liczyć na tańsze leki. Choć później ministerstwo w trybie pilnym znowelizowało ustawę, zmiany nie zadowoliły lekarzy. Nadal mogą zostać ukarani za źle przypisaną refundację. Wielu z nich wciąż więc przepisuje tylko pełnopłatne lekarstwa.
Czytaj również: Lekarze wolą wypisywać pacjentom leki pełnopłatne niż refundowane. Nie znają list, nie mają czasu...
- Przy receptach z refundacją musimy kierować się charakterystyką produktu leczniczego - mówi dr Tomasz Zieliński z Federacji Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia Porozumienie Zielonogórskie. - Oznacza to, że zniżkę możemy wypisać tylko w przypadku choroby, którą producent wymienił w opisie leku. Nawet jeśli wiemy, że substancja zawarta w leku działa w zwalczaniu innych schorzeń niż te wymienione w opisie, nie możemy przepisać zniżki, bo grozi za to kara z NFZ.
Najgorzej, jak twierdzą lekarze, jest w przypadku antybiotyków. Bo tu - według wytycznych resortu zdrowia - przed wypisaniem antybiotyku lekarz powinien wykonać antybiogram, aby upewnić się, jaki rodzaj bakterii zaatakował chorego i czy producent leku uwzględnił go w swoich zaleceniach.
- Mimo że wiemy, z jaką chorobą mamy do czynienia, według przepisów powinniśmy czekać na wyniki. Ale czekając tydzień na określenie bakterii, ryzykujemy tym, że to bakteria wygra z naszym pacjentem - mówi dr Krzysztof Kordel, szef Wielkopolskiej Izby Lekarskiej. - Te przepisy wcale nie są dla dobra pacjenta, ale po to, by NFZ mógł zaoszczędzić.
Bo lekarze, bojąc się kar za źle wpisaną refundację, wolą w każdym przypadku przepisać receptę na lek pełnopłatny. Zwłaszcza, że jak twierdzą, opisy leków często nie są jednoznaczne i równie często się zmieniają, a oni nie są o tym informowani.
W efekcie cierpią pacjenci. Bo nie mają szans na tańsze leki - na te bez zniżki często muszą wydać nawet dwa razy więcej. A wielu z nich, niestety, po prostu z kupna niektórych leków rezygnuje. Lekarze z Porozumienia Zielonogórskiego mają już dość tej sytuacji. I proponują zmiany w ustawie refundacyjnej. Chcą, by nowe przepisy pozwalały im przepisać leki ze zniżką zgodnie z ich wiedzą medyczną, doświadczeniem i informacjami, które zdobyli podczas badania pacjenta, a nie według charakterystyki leku przygotowanej przez producenta.
- Skoro NFZ oszczędza na refundacji, to mam też propozycję, jak te pieniądze wykorzystać - mówi Tomasz Zieliński. - Chcemy ustalić limit kosztów, jakie pacjent może ponieść na zakup leków refundowanych. Jeśli średnio w każdym miesiącu roku będzie wydawał więcej, to całość dalszych kosztów powinien zwracać mu NFZ.
Porozumienie wstępnie proponuje, by taki miesięczny limit wynosił 400 zł. Swoje pomysły spisało w postaci obywatelskiego projektu ustawy. Marszałek Sejmu wydała już decyzję o utworzeniu komitetu inicjatywy ustawodawczej. Teraz - do połowy grudnia - lekarze muszą zebrać 100 tys. podpisów pod projektem.
NFZ oszczędza
1,2 mld zł - tyle, według badającej rynek firmy IMS Health, NFZ ma w 2013 r. zaoszczędzić na refundacji.Spadek wydawanych leków ze zniżką potwierdzają też dane z NFZ. O ile jeszcze w pierwszej połowie 2011 r. w kraju sprzedano ok. 235,9 mln opakowań leków refundowanych, o tyle po wybuchu awantury wokół ustawy, w pierwszej połowie 2012 r. tych opakowań było 187,5 mln, a w 2013 r. - 195,3 mln. Spadek wynika m.in. z tego, że lekarze rzadziej przepisują zniżki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?