Mężczyzna nie mógł znaleźć numeru telefonu do właściciela myjni, ale z pomocą przyszła sprzedawczyni z sąsiedniego sklepu.
- Właściciel przyjechał, ale nawet się nie przedstawił, tylko od razu zaczął wyzywać męża, że nie potrafi jeździć i że to jego wina - opowiada Emilia Ziółkowska-Niedźwiedź, żona kierowcy. - Zadzwoniliśmy na policję. Czekaliśmy godzinę.
Tomasz Niedźwiedź, pechowy kierowca sfotografował zarówno uszkodzone auto, jak i dozorcę myjni, który dopiero po kolizji posypał podjazd solą. Funkcjonariusze nie byli jednak zainteresowani zdjęciami.
- Policjanci nie obejrzeli ani uszkodzonego auta, ani zdjęć. Ustalili za to, że winny jest mój mąż i wystawili mu mandat w wysokości 100 zł za niedostosowanie prędkości i za spowodowanie kolizji. Oczywiście mąż nie przyjął mandatu - opowiada zbulwersowana kobieta. - Mąż mógł jechać najwyżej 5 km/h, bo to był wjazd!
Właściciel myjni nie chciał podać swoich danym do ewentualnego wszczęcia procesu. Funkcjonariusze policji nie chcieli też wydać notatki, którą sporządzili na miejscu zdarzenia. Kobieta próbowała interweniować na komisariacie policji w Luboniu oraz w Komendzie Głównej w Poznaniu. Dopiero w poniedziałek udało jej się spotkać z zastępcą komendanta z Lubonia. We wtorek biuro prasowe policji podało, że to funkcjonariusze odstąpili od mandatu: - Mężczyzna nie został ukarany mandatem karnym. Policjanci po przybyciu na miejsce i stwierdzeniu, że do zdarzenia doszło na terenie prywatnym odstąpili od ukarania kierowcy.
- To nie rozwiązuje sprawy. Wciąż potrzebujemy danych polisy ubezpieczeniowej właściciela myjni, bo zostaliśmy bez auta - mówi Emilia Ziółkowska - Niedźwiedź.
Redakcji również nie udało się skontaktować z właścicielem myjni.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?