PRZECZYTAJ TAKŻE:
Rynek: Jak kura nioska ma mieszkać?
Konin: Sprzedawcy drobiu na targowisku łamią prawo
Ich problemy zaczęły się jesienią 2008 roku, gdy inspektorzy weterynaryjni podczas kontroli stada kur niosek w gospodarstwie Małgorzaty i Jarosława Spychałów stwierdzili obecność salmonelli. - Takiego rodzaju salmonelli, która jest zwalczana z urzędu i za likwidację stada należy się odszkodowanie - tłumaczy pani Małgorzata.
Józef Malski, powiatowy lekarz weterynarii w Nowej Soli wydał stosowną decyzję, oznaczającą wyrok śmierci dla 60 tys. kur, a dla hodowców - zakaz sprzedaży jaj oraz konieczność utylizacji produktów i odpadów.
- Stado zostało zabrane dopiero między 4 a 9 grudnia. Do tego czasu musieliśmy je karmić, bo zagroził, że jak kury nie będą karmione, nie dostaniemy odszkodowania - powiedział wczoraj w sądzie Jarosław Spychała. Dzienny koszt karmy wynosił wtedy 8 tys. zł - Jak nie ma możliwości likwidacji stada, to powinno się je zagazować. Musieliśmy je nadal karmić, za utylizację 60 tysięcy kur dostaliśmy 1500 złotych, a ubojnia obciążyła nas kosztami . Było to 60 tysięcy złotych - twierdzi Spychała.
W styczniu 2009 r. lekarz weterynarii stwierdził, że w rozliczeniach brakuje 94 tys. jaj. Okazało się bowiem, że gdy od liczby podanej przez kontrolujących fermę inspektorów odejmie się ilość jaj przekazanych do utylizacji, pojawi się ogromna luka. Dla Józefa Malskiego, te brakujące tysiące jaj wskazywały jednoznacznie, że hodowcy złamali zakaz sprzedaży, co groziło rozprzestrzenieniem się choroby. Lekarz odmówił przyznania odszkodowania.
Spychałowie zbankrutowali, a komornik zlicytował ich majątek. Rolnicy wystąpili do sądu z pozwem przeciwko Skarbowi Państwa - Powiatowemu Lekarzowi Weterynarii w Nowej Soli o zapłatę 2 milionów złotych.
We wrześniu ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Zielonej Górze uznał, że małżeństwu Spychałów odszkodowanie się należy, bo lekarz nie udowodnił, że rolnicy sprzedali jaja po wydaniu zakazu. Lekarz zaskarżył to orzeczenie i strony sporu spotkały się w sądzie apelacyjnym.
Głównym przedmiotem wczorajszej polemiki była liczba jaj, chociaż pozwany i jego prawnik kwestionowali przy okazji stan sanitarny kurników, krytykowali ich wygląd i skuteczność podanej nioskom szczepionki przeciwko salmonelli. Dowodzili, że jaja były liczone przez inspektorów, więc jak mogły zniknąć palety z 94 tysiącami jaj?
- Dyktowałam z zeszytem w ręku, w którym zapisywaliśmy ilość znoszonych jaj, ile ich mamy. Pani inspektor na kalkulatorze liczyła - twierdzi Małgorzata Spychała. Małżonkowie zapewniają, że nie złamali zakazu i nie sprzedali trefnych jajek.
Poznański sąd ogłosi wyrok w tej sprawie 7 marca.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?