Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Muzyka: Urodzinowy toast dla Edyty

Marcin Kostaszuk
Na nowy album Edyty Bartosiewicz czekamy już 13 rok. Podobno doczekamy się w tym roku
Na nowy album Edyty Bartosiewicz czekamy już 13 rok. Podobno doczekamy się w tym roku fot. archiwum artystki
Dziś są twoje urodziny, wznieś więc jakiś skromny toast - tę piosenkę Edyty Bartosiewicz możemy dziś dedykować... Edycie Bartosiewicz. I przy okazji wszystkim artystycznym perfekcjonistom, od lat wystawiającym na próbę cierpliwość swych wielbicieli.

Kończąca właśnie 45 lat wokalistka jest pod tym względem przypadkiem szczególnym - w tym roku mija trzynaście lat od wydania ostatniej autorskiej płyty ("Wodospady" z 1998 roku) i dziewięć od chwili, gdy opublikowała swą ostatnią premierową piosenkę ("Niewinność"). Jej wycofanie się z życia muzycznego było szokujące ze względu na skalę popularności - lata 90. w jej wykonaniu najlepiej podsumował miesięcznik "Tylko Rock", przyznając jej najzupełniej zasłużenie nagrodę "Osobowości dziesięciolecia". Trudno było bowiem znaleźć innego muzyka, którego piosenki cieszyłyby się szacunkiem równie szerokiej widowni - na jej koncertach bawili się i metalowcy (zwabieni jej współpracą z Acid Drinkers) i dziewczynki z misiami, znające na pamięć i "Szał" i "Sen".

Nadzieję na kontynuację tej historii dał występ Edyty Bartosiewicz na ubiegłorocznym festiwalu Orange Warsaw Festiwal. W jedynym wywiadzie opublikowanym przy tej okazji artystka zapowiedziała rychłą premierę albumu "Tam dokąd zmierzasz", sugerując, że doczekamy się go do końca 2010 roku. W listopadzie na oficjalnym blogu artystki pojawiła się jednak informacja, że premiera została ustalona na rok 2011, a wydawcą będzie firma Sony Music.

- Nie mamy z Edytą żadnego kontaktu, ani pojęcia, czy tak rzeczywiście będzie. Dziewięć lat temu podpisała kontrakt z firmą BMG, dziś będącą częścią Sony. Nagrany materiał oddała wydawcy, ale potem uznała, że nie do końca o to jej chodziło i wycofała się - mówi Beata Wrona z Sony Music.
Bloga artystki prowadzi jej fanka Aleksandra Kamińska, która fragmenty gotowych piosenek słuchała w 2005 roku.

- Muzyka leciała z taśmy, śpiew miałam na żywo - wspomina Kamińska. O swych spotkaniach z Edytą i jej obecnej formie nie chce mówić. - Nigdy nie zwątpiłam, że wróci, ale wiem też, że nigdy nie ugnie się pod żadnym naciskiem, by to zrobić. Dziś mam nawet wrażenie, że ta długa przerwa dobrze jej zrobiła, uwolniła od presji. W Warszawie śpiewała nawet lepiej niż kiedyś, wydawała się odblokowana - dodaje Aleksandra Kamińska.

Za osobę najbliższą dziś Edycie Bartosiewicz uchodzi jej menedżerka Dorota Janczarska.
- Nie chcę, żeby to źle zabrzmiało, ale na razie nie ma o czym mówić. Obecnie Edyta pracuje nad nagraniami. Jej firma Eba będzie wydawcą płyty, zajmie się też jej promocją, Sony Music pomoże w dystrybucji. Proszę o jeszcze trochę cierpliwości - tyle już państwo czekali, że nie zrobi to różnicy... - mówi Janczarska. Rekordzistką (nawet Polski) we wzbudzaniu tęsknoty fanów jeszcze nie jest: Ewa Demarczyk nie przerwała trwającego od 1976 roku scenicznego milczenia nawet po ubiegłorocznym "Złotym Fryderyku" za całokształt.

Przykłady artystów, którzy latami trzymali wielbicieli w niepewności, są jednak... zachęcające. Dziesiątki muzyków pracowały aż trzynaście lat nad ostatnim albumem Guns N’ Roses "Chinese Democracy" - choć z dawnego składu pozostał tylko Axl Rose (i mniej znaczący pianista Dizzy Reed), to wydany ostatecznie po 17 latach przerwy album miał bardzo dobre recenzje, choć czasy dla hard-rocka w 2008 roku były o niebo gorsze niż w 1991. Gunsów o całe dwie dekady przebił jednak Brian Wilson. Lider Beach Boys pracę nad albumem "Smile" zaczynał w epoce dzieci-kwiatów i zanosiło się na szybki finisz - na winylowe meritum czekało już pół miliona gotowych okładek. Nie wiadomo, czy przydały się po... 37 latach, gdy Wilson dzieło raczył oddać do publikacji.

Długo przenoszona artystyczna ciąża nie jest jedynie domeną muzyków. Tom Cruise i Nicole Kidman z trudem wytrzymali dziesiątki dubli podczas kręcenia "Oczu szeroko zamkniętych" - nakręconego po 12-letniej pauzie, ostatniego jak się okazało filmu Stanley’a Kubricka. Jeszcze dłużej czekaliśmy na nowe filmy Jerzego Skolimowskiego: po siedemnastu latach wstrzemięźliwości reżyserskiej jego "Cztery noce z Anną (2008) i "Essential Killing" (2010) okazały się wydarzeniami z najwyższej półki.
We wszystkich wymienionych przypadkach artystyczny perfekcjonizm się opłacił. Może dlatego, że w czasach, gdy każda "gwiazda" stara się być obecna non stop w mediach w przekonaniu, że za chwilę wszyscy o niej zapomną, strategia wieloletniego zaniedbywania publiczności (i dziennikarzy) staje się wręcz dowodem artystycznego szlachectwa. Pod warunkiem, że twórczy sen dobiegnie wreszcie końca, czego delikatnie życzymy Edycie Bartosiewicz...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski