Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie chlap, bo m@łpa cię zdradzi

Leszek Waligóra
Szukałem w internecie drobiazgu. No cóż, dziś nie szuka się informacji w encyklopediach tylko w wikipediach. Drobiazg był - jak to drobiazg - drobny. Ale spór z kolegą trzeba było rozstrzygnąć, a dotyczył pewnego historycznego już wytworu polskiej myśli technicznej. Przegranie zakładu groziło zlikwidowaniem wszelkich nadwyżek budżetowych w moim portfelu i zapewne również resztek wątroby. No, na to pozwolić sobie nie mogłem.

Kolega też, więc rozpoczęliśmy poszukiwania. Żmudne. Należało włączyć komputer, połączyć się z internetem, znaleźć google, wpisać żądaną frazę i... posypały się wyniki. Źródła kolejno odsyłały mnie do wypowiedzi na pewnym forum internetowym. Dziwnie znajomo ta wypowiedź wyglądała, nawet adres mailowy jej twórcy był. Zastanawiający adres, ale postanowiłem nie zwracać na niego większej uwagi, żeby wiarygodności źródła w oczach kolegi nie umniejszać.

Pech chciał, że kolega równie pracowicie źródeł poszukiwał. No, do wszystkich wciurności, pomyślcie sobie: też ma cwaniak internet! No kto by pomyślał!

I kolega dotarł do tego samego źródła co ja. Ale będąc niedowiarkiem wysłał zapytanie do autora. W międzyczasie zaś zadzwonił do mnie, informując, że czeka na potwierdzenie informacji. Jeśli autor wypowiedzi na pewnym forum, do którego odsyłają wszystkie polskie źródła, to potwierdzi - kolega przyzna, że zakład przegrał i wątroby nasze na swój koszt rujnować będzie. Miał nadzieję, że nie?

Pokiwałem głową. Co było robić: trzeba było zacząć szukać daty w kalendarzu, na wspólne wątrób rujnowanie. Przecież wiedziałem, że autor internetowej wypowiedzi, potwierdzi ją w całej rozciągłości. Pięć minut wcześniej dostałem na moją rzadko używaną, prywatną pocztę internetową, która niezmienna od kilkunastu lat pozostaje, takiego maila: Szanowny Panie, poszukując informacji na temat (...) natknąłem się na Pańską wypowiedź na forum X. Czy może Pan potwierdzić, że (...) i wskazać źródła? (...)

Ech, ten chochlik uczciwości. Gdyby się nie obudził, nie miałbym może już wątroby, ale za to miał satysfakcję. Ale przecież głupio wygrywać zakład, jeżeli jedynym źródłem potwierdzającym prawdziwość tezy jest własna, zapomniana już wypowiedź sprzed lat. Prawda?
Że też kilkanaście lat temu ja taki mądry byłem. I że też nic już z tego nie pamiętam. I że też to wszystko ciągle w internecie siedzi.

W sumie to gorzej niż źle. Kiedyś jak człowiek coś chlapnął publicznie, to albo zapamiętali, albo nie. Przeważnie nie. Jak chcieli przypomnieć, to grzebać trzeba było po archiwach, na alergię się narażać. Benedyktyńska robota. A dziś? Bierzesz google, wpisujesz: co chlapnął taki Waligóra i okazuje się, że chlapał na prawo i lewo. Na dobrą sprawę można znaleźć nawet, co chlapnął przed maturą. Choć trzeba znać jeszcze kilka informacji na jego temat, bo ten Waligóra ma swoich imienników: na pewno jednego poetę, na pewno malarza więziennego... Jeden chlapnie coś, a wstydzić się muszą wszyscy trzej.

Ale plus mam taki: mała mysz jestem. Ale taki polityk, który najpierw na pewnym portalu zamieszcza swoje zdjęcie w stanie lekkiego upojenia (oczywiście kulturalnego)? On to musi uważać z chlapaniem... I na ogół chlapie. Dziś wiem już, dlaczego niektórzy ludzie są wiecznie zajęci. Na takim facebooku niektórzy są gotowi informować nie tylko o tym, co jedli na śniadanie, ale co robili między wstaniem z łóżka a tymże posiłkiem. Politycy zapisują strony blogów, twiterów i innych internetowych mównic tak gęstym maczkiem, że starczyłoby na trzy konstytucje. Później wszystkim się myli: czy wysłali list, czy to był artykuł i właściwie czy coś w ogóle wysłali?

Niektórym myli się do tego stopnia, że nie wiedzą: są w tej sieci służbowo czy prywatnie? I śledząc takiego gościa, piszącego głosem dostojnym, można znaleźć jego komentarz do zdjęcia z popijawy: ale było zaje... w ch...! Niestety: ślady takiej aktywności zostają na zawsze. Śladów pracy natomiast nawet detektyw Rutkowski nie odnajdzie. Nic dziwnego, że Grzesiek na grzyby poszedł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski