Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie jestem artystą rozrywkowym

Marek Zaradniak
Andrzej Szozda
Ze Stanem Borysem, o PRL-u, pobycie w USA i powrocie do Polski, rozmawia Marek Zaradniak

Właśnie ukazała się w kraju Pana płyta "Piszę pamiętnik artysty - hańba temu, kto o tym źle myśli". W Stanach Zjednoczonych swoją premierę miała ona 22 lata temu. Dlaczego tak długo Pan czekał?

Nikogo to tutaj nie interesowało. Przyjeżdża Stan Borys z Ameryki i nie używa amerykańskich przekleństw, nie trzyma się za krocze i nie przywozi żadnego amerykańskiego hitu tylko z powrotem dźwiga polską poezję. Rozmawiałem z paroma wytwórniami płytowymi - stukając się w czoło, pytali, o co panu chodzi? Poezja ? Wreszcie udało mi się nakłonić do wydania Polskie Radio. Nagranie tego spektaklu sprzed 22 lat zrobiliśmy całkowicie na nowo.

Jakie były reakcje na ten spektakl w USA?

Było to moje drugie przedsięwzięcie po sztuce Tymoteusza Karpowicza "Norwid" na Uniwersytecie Illinois w Chicago, w której grałem, robiłem oprawę muzyczną. Za drugim razem poszło mi lepiej. Podszedłem do poezji Norwida jako emigrant, banita, który przeżywa tę samą tęsknotę, patriotyzm. To było również wielkie wyzwanie dla recytatora, który w młodości jeździł na konkursy recytatorskie, łamał sobie głos na tych wierszach, a tutaj największym moim mentorem i nauczycielem był wspomniany już Tymoteusz Karpowicz. On wezwał mnie słowami "Zapalmy tutaj tę lampę". W setną rocznicę śmierci Norwida w 1983 roku odbyła się konferencja norwidowska na Uniwersytecie Illinois. Patrzyłem wtedy na profesora Karpowicza jak na mistrza, który otwiera mi wrota tej wielkiej poezji i zauważyłem, że zaczynam ją inaczej rozumieć niż wtedy, gdy miałem 18 lat. Zachwyciłem się i stworzyłem teatr, wciągając w ten projekt pięciu aktorów polskich i jedną aktorkę odtwarzającą rolę wielkiej miłości Norwida Marii Kalergis.  

Tytuł płyty prowokuje do wspomnień. Kiedy wyjechał Pan do USA 7 grudnia 1975 roku, był Pan u szczytu sławy. Czy to był wyjazd?

Żyliśmy w kłamstwie, które na każdym kroku nam wpychano. Ale przecież ludzie znali prawdę. Poznawaliśmy tę prawdę i żyliśmy w niemocy w wielkim wewnętrznym buncie, który czekał, aż pęknie ten wór kłamstw. Bałem się samego siebie. Bałem się, że nie wytrzymam, że zwariuję. Największego buntu nauczyłem się, kiedy dwa lata służyłem w Wojsku Polskim. Znałem siebie. Wiedziałem, że nie wytrzymam. A tutaj muszę znów na baczność stawać w telewizji i innych urzędach, i tłumaczyć, że nie zgolę brody, choć wyzywano mnie od proroków, że chcę śpiewać inne piosenki na festiwalach, a nie te, które mi komitet wtykał, że czekanie dwa lata na to, żeby zaśpiewać "Jaskółkę uwięzioną"... Wyjeżdżałem na festiwale zagraniczne i zdobywałem nagrody, a w Polsce nie można było o tym mówić. Wtedy uknułem drogę według siebie samego, moją własną, a nie według tych wspaniałych drogowskazów, które "oni" mi wskazywali. Jedyną osobą, która wówczas o tym wiedziała, była moja sąsiadka Agnieszka Osiecka. Przyszła któregoś ranka z kartką i powiedziała, że miała sen i napisała mi piosenkę. Cygan, włóczęga, któremu koni żal - była to przenośnia, którą prawdopodobnie rozumieliśmy tylko my oboje. A ja dalej oczekiwałem na łaskę dania mi paszportu przez Pagart i napisałem drugą piosenkę do muzyki Piotra Figla "Idę drogą nieznaną". To była ostatnia nagrana piosenka przeze mnie w Polsce. Potem odfrunąłem i wiedziałem, że będzie to na zawsze. Mówiło się często o mnie, że byłem u szczytu sławy, u szczytu kariery... Mnie ten szczyt już nie interesował. Ten szczyt znałem z opisu Czesława Miłosza. W "Zniewolonym umyśle" - pisał: "co jest na szczycie polskiej drabiny - znak - zakaz wjazdu".

Cenzura zatrzymywała Panu piosenki?

Wie pan, to teraz może zabrzmieć trochę bałwochwalczo, że o tym mówię w czasach, kiedy wszystko wolno. Wtedy to ludzie znali odpowiedź na bunt, na brak tej wolności. Ludzie tak odebrali "Jaskółkę uwięzioną". Janusz Kępski napisał genialną muzykę, którą mi podarował. Zachwyciłem się. Pomyślałem, to jestem ja. To jest o mnie. Poeta i malarz Kazimierz Szemioth, który w gdańskim kościele mariackim obserwował wśród powybijanych szyb latające jaskółki, wymyślił sobie historię o uwięzieniu jaskółki w tym kościele. Jaskółka zdana "na wieczne wirowanie", która nigdy nie zazna wolności, nie uleci wolna pod chmurami. Pozostanie w niej "na przeklinanie piękna". Ludzie zrozumieli tę metaforę. Ja byłem tylko jej odtwórcą. Identyfikowałem się z tym, co śpiewałem. Musiało to coś znaczyć dla umysłów i dusz ludzkich, skoro do tej pory "Jaskółka" fruwa nad głowami zatroskanych ludzi i jest niedościgniona. Czy ta wolność jest niedościgniona? Niech każdy ściga ją swoją własną metaforą, swoim własnym rozumieniem.

Czy w USA miał Pan również własne radio?

Może kiedyś to opiszę. Posiadanie radia czy w ogóle czegokolwiek? Radio czy program radiowy czy telewizyjną godzinę można sobie po prostu kupić. Kiedyś to opiszę.

Pięć lat temu mieszkał Pan w Las Vegas. A teraz?

Miejsce zamieszkania zmieniałem często. Chciałem jak najwięcej zobaczyć, poznać. Teraz trzy miesiące w roku mieszkam w San Diego w Kalifornii. Przyjeżdżam zimą i występuję dla moich wielbicieli w różnych miastach, ale na stałe przez resztę roku jestem w Polsce, występując w różnych konfiguracjach. Najczęściej z grupą Imię Jego 44.

Kto przychodzi aktualnie w Polsce na Pana koncerty?

Występuję z grupą Imię Jego 44. Część mojego repertuaru to piosenki z płyty "Niczyj", którą nagrałem w Chicago z muzykami amerykańskimi. Jest to muzyka, w której tkwię, z której raczej nie jestem znany w Polsce. To, z czego byłem znany, również śpiewam na koncertach z tym , że jest to adekwatne do instrumentarium i brzmienia dzisiejszego. Czasy się zmieniły i ja się zmieniłem. Toteż to upychanie w tamte czasy nie jest mi na rękę. Ja nie jestem rozrywkowy, ale mam koncerty dla trzystu osób w salach koncertowych lub pięciu tysięcy na stadionach i na rynkach miast z okazji dni danego miasta i ta publiczność jest fantastyczna.

Często zdarza się Panu walić w mur?

W moim tomiku jest wiersz o tym, że wolność jest zawsze po tamtej stronie muru : "idziesz czy płyniesz/ czy fruwasz,/ nie zaznasz jej bez bólu". Trzeba szukać nowych drzwi . Ja szukałem i znajdywałem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski