Kobieta zaproponowała, że pokaże jak wygląda życie w bloku socjalnym. W trakcie spotkania przychodzą kolejni lokatorzy. Czują się oszukani, że zaproponowano im mieszkanie w budynku, który ich zdaniem został już spisany na straty.
- Nie ma tu nikogo, kto by dbał o budynek. Są robaki, brud i trudni sąsiedzi - mówią.
Budynek przy ul. Nadolnik został oddany w 2006 r. Wprowadziło się tu 51 rodzin z listy czekających na mieszkanie socjalne. Cztery lata później Rada Osiedla Główna wskazała 15 rodzin, które negatywnie wpływają na obraz całego bloku. Problematycznym rodzinom zarzucano sprzedawanie elementów mieszkania na alkohol i podnajmowanie mieszkań. W jednym z lokali mieszkało 11 osób, chociaż zameldowanych było sześć.
- Nikt nie dowiadywał się, jakie problemy mają te rodziny - mówi Jarosław Pucek, prezes ZKZL-u. - Mamy więcej bloków socjalnych w Poznaniu, ale na Nadolniku skumulowali się ci najbardziej problematyczni lokatorzy - dodaje.
Chociaż wiele trudnych rodzin zostało przeniesionych, problemy zostały. Wnętrze bloku jest zdewastowane, a na klatkach wciąż odbywają się libacje.
- Wczoraj pijana kobieta leżała na klatce schodowej. Zaprowadziłam ją pod drzwi. Nie, nie było mi jej żal. Nie chciałam tylko, żeby dzieci na to patrzyły - opowiada Joanna Zdrojewska. Kobieta pokazuje wnękę na klatce, gdzie odbywają się głośne, nocne imprezy. Nadal stoją tu butelki po piwie i mocniejszych trunkach. Na półpiętrze ściany są popisane, obdrapane i dziurawe.
- Przychodzi tu różny element, bo "goście" wiedzą, że to jest blok socjalny. Jak nie mogą wejść do mieszkania to robią na klatce legowisko. Nikt im nic nie zrobi, bo każdy boi się oberwać. Policja ich wyprowadza, a oni po godzinie wracają - dodaje Krzysztof Froncka.
Pracownica ochrony przyznaje, że już trzy razy została zaatakowana. - Kiedy nie chciałam wpuścić pijanego mężczyzny, to popchnął mnie na skrzynki pocztowe. Innym razem ktoś zamknął mnie w pokoju na całą noc - opowiada kobieta.
Wszystkie zdarzenia na Nadolniku 15 są zapisywane w zeszycie pracowników ochrony.
- Zabrałam ten zeszyt i zaniosłam go razem z pluskwami w chusteczce do ZKZL-u. Następnego dnia przyjechał szef firmy ochroniarskiej i zabrał zeszyt. Nic więcej się nie stało - wyjaśnia Joanna Zdrojewska. I dodaje: - Ostatnio w telewizji pan Pucek mówił, że nikt nie chciał wpuścić pracowników robiących dezynsekcję do domu. Ale my nawet nie wiedzieliśmy, że ma być dezynsekcja! Niech pan Pucek do nas przyjdzie i sam zobaczy jak tu jest!
Na parterze jest puste mieszkanie po jednych z najbardziej uciążliwych sąsiadach. Przez okno widać zdewastowane wnętrze. Niedługo wprowadzą się tu kolejni lokatorzy...
WIDZIAŁEŚ COŚ CIEKAWEGO? ZNASZ INTERESUJĄCĄ HISTORIĘ? MASZ ORYGINALNE ZDJĘCIA?
NAPISZ DO NAS NA ADRES [email protected]!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?