Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Olga Sawicka - ognisty ptak polskiego baletu [ZDJĘCIA]

Stefan Drajewski
Jako Odetta w "Jeziorze łabędzim" z Wiesławem Kościelakiem w Operze Poznańskie. Była to autorska wersja legendarnego baletu przygotowana przez Conrada Drzewieckiego  w 1969 r.
Jako Odetta w "Jeziorze łabędzim" z Wiesławem Kościelakiem w Operze Poznańskie. Była to autorska wersja legendarnego baletu przygotowana przez Conrada Drzewieckiego w 1969 r. Grażyna Wyszomirska/Instytut Teatralny
Conrad Drzewiecki mógł rozmawiać o Oldze Sawickiej godzinami. Przekonał ją, że po powrocie z Paryża w 1963 rokupowinna osiąść w rodzinnym Poznaniu. Była jego natchnieniem.

Olga Sawicka jest jednym z filarów historii Teatru Wielkiego w Poznaniu. W nim debiutowała w 1947 roku i w nim zakończyła karierę w 1974 roku rolą Ducha Laury w operze Ponichieliego "Gioconda". Budziła zachwyt publiczności i Bytomia, i Warszawy, i wielu stolic świata: od Moskwy po Hawanę, od Oslo po Rzym, od Paryża po Ankarę.

Pogrzeb Olgi Sawickiej (1932-2015) odbędzie się 17 kwietnia (piątek). W godzinach 10-12 w foyer Teatru Wielkiego zostanie wystawiona urna z prochami zmarłej. Będzie można się wpisać do Księgi Kondolencyjnej. O godzinie 14 rozpoczną się uroczystości żałobne w kaplicy na cmentarzu junikowskim. Olga Sawicka spocznie w Alei Zasłużonych.

Przerwane dzieciństwo
Olga Sawicka urodziła się 7 lutego 1932 roku w Poznaniu. O swoim dzieciństwie mówiła z uśmiechem, że było pogodne..., ale krótkie. Miała iść do pierwszej klasy, kiedy wybuchła wojna. Została w domu i dopiero po kilku tygodniach rozpoczęła naukę już w szkole niemieckiej. Wojna zostawiła w jej psychice głęboki ślad. Miała 14 lat, kiedy się skończyła. Lepiej mówiła i pisała po niemiecku niż po polsku. Na dodatek chciała tańczyć. Aby realizować swoją pasję, w tajemnicy przed rodzicami zapisała się do Studia Baletowego przy Operze Poznańskiej. Wydało się to bardzo szybko, ponieważ Jerzy Kapliński obsadził ją w "Nocy Walpurgii" w operze Gounoda "Faust".

Olga Sawicka zawsze była samodzielna i niezależna. Mając 17 lat opuściła dom rodzinny, wyjechała z Poznania. Wraz z Barbarą Bittnerówną, ówczesną primabalerina Opery Poznańskiej i choreografem Jerzym Kaplińskim udała się do Bytomia. Wspominając tamte czasy, mówiła: "Jeśli chce się coś osiągnąć w życiu artystycznym, to nie można siedzieć w jednym miejscu".

Bytom był dla młodej dziewczyny szkołą dorosłego życia i szkołą baletową. Tańczyła dużo. Uczyła się szybko, nadrabiając brak regularnego wykształcenia baletowego. Jeśli nie miała zajęć baletowych, uczyła się gry na fortepianie. Wystarczyło pół roku, aby z tancerki zespołowej awansować na koryfejkę. Role sypały się jak z rękawa. Zaczęła od Śpiącej Królewny w balecie "Od bajki do bajki". Potem były: Swanilda w "Coppelii" Delibesa, Colombina w "Cagliostro w Warszawie" Maklakiewicza, Maria w "Fontannie Bachczysaraju" Asafiewa i tytułowa "Złota Kaczka" Maklakiewicza. Pomiędzy tańczyła solówki w kameralnych formach baletowych i wstawki operowe. O kreacji w "Złotej Kaczce" Artur Marya Swinarski napisał: "...była tak lotna i lekka, że można o niej powiedzieć to, co kiedyś jeden wielki tancerz powiedział o drugim wielkim tancerzu: dotyka ziemi tylko przez uprzejmość dla swych kolegów i koleżanek".
Wspominając czasy bytomskie, mówiła: "Byłam specjalistką od nagłych zastępstw. Zwykle znałam swoją partię i moich koleżanek. Kiedy któraś doznała kontuzji, natychmiast byłam gotowa do zastępstwa, nie miałam lęku".
W 1950 roku pojechała na casting do Łodzi i otrzymała rolę w filmie "Warszawska premiera". Na ekranie pojawiła się w dwóch epizodach, ale filmowcy ją zapamiętali.

Na warszawskim bruku i scenie
Była młoda i... naiwna. Wydawało się, że po sukcesie w Bytomiu, rzuci Warszawę na kolana. Tymczasem w Operze Warszawskiej panowały bardzo hierarchiczne zwyczaje. W kolejce po wielkie role czekało kilka primabalerin. Mimo przeszkód, Sawicka zaczęła się uczyć roli Julii w balecie "Romeo i Julia" Prokofiewa. Wkrótce okazało się, że premierowa odtwórczyni tej roli ma kontuzję i potrzebne jest nagłe zastępstwo. Olga Sawicka była gotowa. Swoją kreacją rzuciła publiczność warszawską i krytyków na kolana.

Julia stała się przepustką do wielkiego świata: w 1956 roku z fragmentami tego baletu pojawiła się na scenach operowych Helsinek, Sztokholmu i Oslo.

Pomiędzy występami na warszawskiej scenie i wyjazdami zagranicznymi, zagrała jedną z głównych ról w filmie "Uczta Baltazara" Jerzego Zarzyckiego. Grała u boku Niny Andrycz, Jerzego Pietraszkiewicza. W 1957 roku odniosła wielki sukces w Teatrze Telewizji, który nadawany był na żywo. Wystąpiła w sztuce "Julietta ze snów".

To był wspaniały okres w życiu artystki: tańczyła Swanildę w "Coppelii", Odettę w "Jeziorze łabędzim" i Królową Podziemia w "Panu Twardowskim". Jesienią 1957 roku na fali odwilży wyjechała na stypendium do Paryża. Przez 3 miesiące chodziła na lekcje do legendarnych tancerek rosyjskich, osiadłych po rewolucji nad Sekwaną. Po występie w telewizyjnej gali baletowej otrzymała propozycję od Milorda Miskovica, który prowadził zespół "Les Étioles de Paris", w którym tańczyły między innymi takie gwiazdy jak Margot Fonteyn czy Ivet Chauviré.

"Angażując się do tego zespołu, nie wiedziałam, co mnie czeka. Z tym zespołem objechałam kilka europejskich krajów, zadzierzgnęłam fantastyczne przyjaźnie i wiele się nauczyłam . Po powrocie ze stypendium, które przedłużyłam o trzy miesiące, kupiłam sobie pierwszy samochód" - pisała.
Olga Sawicka czuła słabość do samochodów i pięknych mebli. Miała wykwintny gust, paryski. Wyróżniała się - jak wspominają przyjaciele - w szarym i siermiężnym PRL-u.

Po powrocie z Francji wystąpiła jako Amelia w balecie Tadeusza Szeligowskiego "Mazepa", z którym to Opera Warszawska pojechała do Monte Carlo i Paryża.

Stypendium w Moskwie
Zakochała się w Paryżu i Francji, ale kiedy w 1960 roku pojechała na stypendium do Teatru Bolszoj, zakochała się również w Rosji i Gruzji.

Dostąpiła wielkiego zaszczytu. Zatańczyła tytułową "Giselle". Kiedy o tym po latach opowiadała, nie mogła ukryć wzruszenia: - Ćwiczyłam w jednej sali prób z największymi ówczesnymi gwiazdami baletu - Mają Plisiecką czy Olgą Lepieszyńską. Pracowałam z najwybitniejszymi pedagogami i choreografami. I co najważniejsze, poznałam cudownych ludzi.

Po powrocie ze Związku Radzieckiego Olga Sawicka zatańczyła w warszawskiej "Giselle" i Królową Miedzianej Góry w "Kamiennym kwiecie", którą pożegnała się z Warszawą. Wyjechała do Paryża, do męża.

W domu, czyli w Poznaniu
Pobyt nad Sekwaną nie trwał długo. Drzwi do Opery Paryskiej były w tamtych czasach przed obcokrajowcami zamknięte. A Olga Sawicka nie chciała być tylko żoną. Wróciła do Polski i za namową Conrada Drzewieckiego, który w tym samym czasie również opuścił Francję, osiadła w Poznaniu. Kolejny raz zaryzykowała, rzucając dostatnie życie dla sceny.

Conrad Drzewiecki zawsze podkreślał, że w jego karierze choreografa Olga Sawicka jest jedną z trzech najważniejszych tancerek. Rozumieli się bez słów. Traktował Olgę jak partnerkę do rozmowy, co należało do rzadkości.
Olga Sawicka potrafiła odnaleźć się w każdej technice tańca, ale żywiołem była klasyka. Dla niej Drzewiecki wystawił "Jezioro łabędzie", w którym zatańczyła Odettę-Odylię, "Sylfidy", "Giselle" i "Ognistego ptaka". Równocześnie Sawicka występowała w autorskich baletach Drze-wieckiego: "Valses nobles et sentimen-tales", "La Valse", "Błękitnej Rapsodii", "Improwizacjach do Szekspira", "Divertimento"...

Kiedy w 1973 roku Drzewiecki tworzył Polski Teatr Tańca, nie poszła za nim. Pojawiły się pierwsze symptomy choroby. W 1975 roku pożegnała się ze sceną Opery Poznańskiej.

Żegnając się z zawodem tancerki, Olga Sawicka współpracowała przez jakiś czas z Teatrem Muzycznym w Poznaniu. Była kierownikiem baletu. Przygotowała choreografię do dwóch musicali: "Nie kłam kochanie' i "Machiawelli".

W latach 80. ubiegłego stulecia Olga Sawicka zajęła się pedagogiką. Prowadziła lekcje mistrzowskie dla solistów w Operze Śląskiej, była pedagogiem tańca klasycznego w Polskim Teatrze Tańca i Ogólnokształcącej Szkole Baletowej w Poznaniu.

Olga Sawicka była artystką spełnioną. Jak na prawdziwą primabalerinę przystało, miała w swoim repertuarze najważniejsze role baletowe z klasycznego repertuaru. Tańczyła je nie tylko ze swoimi macierzystymi zespołami, ale również z innymi, tak legendarnymi jak choćby zespół Alicji Alonso na Kubie czy Teatr Bolszoj w Moskwie. Sawicka była tancerką niespokojną, poszukującą... Również prywatnie przez długie lata szukała harmonii i sensu życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski