MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Paliły się na nim kołdra, poszewka i koc". Dwie bohaterskie opiekunki z Poznania uratowały życie podopiecznym. Zostały wyróżnione

Emilia Ratajczak
Emilia Ratajczak
Małgorzata Wołoszyńska i Angelika Andrzejewska zostały odznaczone Srebrną Odznaką PKPS.
Małgorzata Wołoszyńska i Angelika Andrzejewska zostały odznaczone Srebrną Odznaką PKPS. Waldemar Wylegalski
Małgorzata Wołoszyńska i Angelika Andrzejewska zostały odznaczone Srebrną Odznaką PKPS, czyli Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej. Obie kobiety uratowały życie swoim podopiecznym w Poznaniu - pani Małgorzata nie poddała się i ze strażą wyważyła drzwi, a pani Angelika zatrzymała rozprzestrzenianie się pożaru.

Spis treści

Bohaterskie opiekunki z Poznania uratowały życie podopiecznym

Polski Komitet Pomocy Społecznej postanowił uhonorować dwie opiekunki, które z pewnością można nazwać bohaterkami. Małgorzata Wołoszyńska, opiekunka specjalistyczna i Angelika Andrzejewska, opiekunka domowa - wykazały się niesamowitą odwagą i z dumą opowiadają o tym, że pomaganie innym napędza je do działania. Obie 27 czerwca zostały odznaczone Srebrną Odznaką PKPS.

Pani Małgorzata pracuje jako opiekunka specjalistyczna kilkanaście lat, pytana, ile ma pod opieką osób, odpowiada: "Nie pamiętam, musiałabym policzyć". Podkreśla, jak ważna jest współpraca między opiekunami a pracownikami socjalnymi i zaznacza - to oni są pierwszym kontaktem z podopiecznymi.

- To był długi weekend majowy. Specjalistyczne usługi nie pełnione w weekendy. Przyszłam w poniedziałek do pana, bo tak byliśmy umówieni. Zapukałam do drzwi, nie podchodził, nie słyszałam żadnego dźwięku - opowiada Małgorzata Wołoszyńska.

Przez długi czas jednak nic się nie działo. Uwagę kobiety przykuły posiłki zawieszone na klamce - mężczyzna dostawał je z cateringu. Intensywnie zaczęła pukać w drzwi, gdyż domyślała się, że coś mogło się stać.

- Najpierw zadzwoniłam na policję, to był mój błąd, bo myślałam, że z ich pomocą wejdę do mieszkania. Służby jednak nie pojawiły się przez godzinę, więc zadzwoniłam do straży, a tam pokierowali mnie na numer 112.

Strażacy w końcu dojechali na miejsce. Wyważyli drzwi i w końcu dostali się do mieszkania. Zastali mężczyznę, który leżał na podłodze kilka dni. Sądząc pod obiadach zawieszonych na klamce - od soboty.

- Nie mógł się podnieść. Pan był osobą chodzącą - słabo, ale przemieszczał się za pomocą kuli po swoim mieszkaniu i po dworze. Niejednokrotnie chodziliśmy razem na zastrzyki.

Mężczyzna został przewieziony do szpitala. Nie ma rodziny, więc pani Małgorzata przekazała służbom swój numer.

Ludzka znieczulica. Obiady wisiały na klamce kilka dni

Pani Małgorzata wskazuje, że największym problemem jest to, że nikt nie zareagował. Na klamce wisiały obiady, a obok przechodzili codziennie sąsiedzi.

- Myślę, że gdyby sąsiedzi się zainteresowali, to pomoc mogłaby nadejść wcześniej. Ja nie potrafię obrócić się na pięcie i nie zareagować - opowiada pani Małgorzata.

Kolejnym problemem, który pani Małgorzata zauważyła, jest kontakt ze szpitalem i brak miejsc dla takich osób jak jej podopieczny w specjalistycznych ośrodkach. Mężczyzna po tej sytuacji został wypisany do domu, mimo że pracownica socjalna i pani Małgorzata zwracały uwagę szpitala na warunki, w jakich żył mężczyzna - brak prądu i gazu, mieszkanie zawalone książkami.

Ostatecznie podopieczny został przewieziony do domu. Kobieta umówiła się ze szpitalem, że będzie przy transporcie. Ten miał nastąpić o godzinie 12. Tego dnia karetka jednak nie pojawiła się przed blokiem. Następnego dnia mężczyznę przewieziono do mieszkania, przerzucono na łóżko i w karetce medycy czekali na przyjazd pani Małgorzaty.

- System trochę kuleje. Nie tyle współpraca miedzy pracownikami socjalnymi a nami, ale między szpitalami a nami. Wiele rzeczy jest do poprawienia.

"Nic nie mówił, tylko mrugał oczami". Pani Angelika powstrzymała pożar w kamienicy

Pani Angelika pracuje z podopiecznymi dwie godziny dziennie - po pracy zajmuje się swoimi wnukami. Lubi pomagać, to w życiu daje jej największe poczucie spełnienia.

- 19 kwietnia przyszłam do pana jak co dzień. Byliśmy umówieni na 10, ale przyszłam około 9:30. Jak szłam po schodach, to już było widać i czuć dym. Weszłam do mieszkania, bo miałam klucze - opowiada opiekunka.

Po prawej stronie był pokój, na wprost - łazienka. Pani Angelika wbiegła do łazienki, zaczęła otwierać okna i wietrzyć pomieszczenia - było szaro, nie było nic widać.

- Nic nie mówił, tylko mrugał oczami. Jak weszłam, to paliły się na nim jeszcze kołdra, poszewka i koc. Zadzwoniłam po straż pożarną i pogotowie. Przyjechały służby, podały mu tlen, sprawdzili parametry. Zabrali go do szpitala na Przybyszewskiego.

Pani Angelika nie mogła wejść na odział. Lekarz powiedział, że niestety mężczyzna jest w stanie agonalnym - nawdychał się za dużo dymu. Mimo wszystko kobieta chciała jeszcze zobaczyć swojego podopiecznego. Byli ze sobą związani, opiekowała się nim trzy lata.

- Najpierw był na jednym oddziale, a później na drugim. W końcu udało mi się go zobaczyć, leżał pod maską tlenową. Zostawiłam w szpitalu swój numer telefonu - nie zdążyłam jeszcze dojechać do domu a już dostałam telefon, że nie żyje.

Strata podopiecznego była dla pani Angeliki ciosem, jednak wciąż chciała pomagać. Odpoczęła psychicznie po stracie, po czym zdecydowała się na wzięcie pod opiekę kolejnej osoby. Kobieta chciałaby, żeby płace były wyższe, tak, aby zachęcały młodych do tej pracy, która daje tyle satysfakcji.

Małgorzata Wołoszyńska i Angelika Andrzejewska zostały odznaczone Srebrną Odznaką PKPS.

"Paliły się na nim kołdra, poszewka i koc". Dwie bohaterskie...

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

STUDIO EURO 2024 ODC. 6

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski