Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Sowa: Wydajemy ogromne pieniądze, a to nie daje efektu

Maciej Roik
Paweł Sowa, prezes stowarzyszenia Inwestycje dla Poznania o tym czego w Poznaniu brakuje i dlaczego wydane pieniądze nie przynoszą korzyści.

Czy Poznań to nowoczesne miasto?
Paweł Sowa: - Są rozwiązania nowoczesne, takie jak "pestka" czy tramwaj na moście Rocha. Ale niestety, trwające obecnie inwestycje już teraz są częściowo przestarzałe. Przykład to budowa przejścia podziemnego przy nowym dworcu. Nowoczesnym jest umożliwianie ruchu pieszym, tworzenie bezpiecznych stref ograniczonej prędkości. Tak się dzieje w zachodniej Europie, USA czy nawet na Dalekim Wschodzie. Cały świat odchodzi od rozwiązań, które dyskryminują pieszych. W Poznaniu jest inaczej. A przecież z pociągu nie wysiadają samochody, tylko ludzie. I to o nich powinno się w takich miejscach myśleć przede wszystkim.

Które z największych poznańskich inwestycji wpływają na jakość życia poznaniaków?
Paweł Sowa: - Przede wszystkim przedłużenie "pestki". To przyspiesza transport publiczny i likwiduje zator na moście Teatralnym. Co więcej, może się przyczynić do większego zainteresowania komunikacją miejską. Potrzebny i ważny dla mieszkańców jest też tramwaj na Franowo. Niestety, końcówka jest nie do końca przemyślana. Pytanie, dlaczego nie przedłużono linii do kolejnego osiedla?

A Stadion Miejski? Poznań potrzebował takiego obiektu?
Paweł Sowa: - To temat kontrowersyjny. Patrząc na obiekt przez pryzmat jakości życia, był drogi, ale nie sprawia, że poznaniakom żyje się nagle lepiej. Miasto wielkości Poznania powinno mieć stadion i może go wykorzystywać, ale ten, który powstał, nie jest jakościowo na miarę stolicy Wielkopolski.

Co powinno się w Poznaniu zmienić?
Paweł Sowa: - Największy problem polega na tym, że popełniane są błędy w planowaniu inwestycji. Kilka lat temu zapanował głód budowania czegokolwiek. Wtedy Poznań, podobnie jak cała Polska, rzucił się na niby spektakularne, ale nie do końca przemyślane inwestycje. Tymczasem są części miasta, gdzie brakuje nowych dróg i linii tramwajowych. Tak jest na Naramowicach, gdzie koszmar mieszańców trwa od lat, ale też na Jeżycach. Mowa o przedłużeniu ulicy św. Wawrzyńca. W ten sposób od nadmiernego ruchu odetchnęłaby ulica Dąbrowskiego. To z całą pewnością poprawiłoby jakość życia.

Źle dobieramy inwestycje?
Paweł Sowa: - Tak, bo zamiast zabrać się za budowę Nowej Naramowickiej czy przedłużenie św. Wawrzyńca, poszerza się ulicę Roosevelta. Tam inwestuje się ogromne pieniądze, a nie da to praktycznie żadnego efektu. To, że poszerzy się coś w centrum, nie znaczy, iż się tam dojedzie. Bezmyślne betonowanie przestrzeni odstrasza mieszkańców. Bo kto chce mieszkać przy trzypasmowej drodze?
Spójrzmy na przykład, jak wygląda ulica Garbary? Ciągły ruch pod oknami. Lepiej się mieszka na pobliskiej ulicy Szewskiej. Tam są drzewka, jest porządny chodnik i nie ma ruchu tranzytowego. I to jest właściwy kierunek. Trzeba się skupić na tym, by powstawały takie ulice Szewskie, a nie "kopiować" Garbary. Jeśli Poznań nie poprawi jakości życia, przeciętny Kowalski z ulicy Garbary będzie zawsze myślał o wyprowadzce poza miasto. To się do tego sprowadza. Myślę, że problem wydawania pieniędzy w nie do końca przemyślany sposób, będzie się na nas mścił.

Już płacimy więcej za bilety.
Paweł Sowa: - Dokładnie. Jeśli rozbudowuje się sieć dróg, to trzeba nie tylko wylać więcej asfaltu, ale potem je utrzymać. Dlatego najwięcej powinno się inwestować w komunikację miejską, by usprawnić poruszanie się ludzi po mieście oraz uzyskać zwrot pieniędzy z takich inwestycji (komunikacja miejska w odróżnieniu od dróg dostarcza wpływów finansowych, a nie tylko generuje wydatki na utrzymanie). Ogromnym błędem są podwyżki, które uchwalono w 2012 roku. Można zwiększyć liczbę pasażerów i zwiększyć dochody obniżając ceny biletów. Przed wojną w Poznaniu robił tak Cyryl Ratajski. W liczbie pasażerów są pieniądze, które można zdobyć na utrzymanie infrastruktury i poprawę jej jakości.

Są inwestycje, z których można lub nawet trzeba zrezygnować?
Paweł Sowa: - Problem polega na tym, że wiele z inwestycji można by zrobić w inny sposób. Jestem ciekawy, jak byłby budowany stadion, gdyby nie było takiej presji czasu. Czy zajezdnia na Franowie to dobra inwestycja? Już teraz mówi się o tym, że wszystkie poznańskie tramwaje, by tam dojechać, będą korzystały z trasy, która łączy Rataje z centrum. Ona będzie wymagała szybszego remontu, a puste kursy też będą kosztować. Pytanie, czy kilka mniejszych zajezdni nie byłoby dla nas korzystniejszym rozwiązaniem? Odpowiedź poznamy pewnie w najbliższych latach. Mimo wszystko, zmiany na lepsze są w Poznaniu widoczne, choć nie wszędzie. Dlatego musimy uczyć się na błędach i koniecznie je eliminować.

Pana zdaniem duża w tym zasługa Euro?
Paweł Sowa: - W pewnym stopniu tak. Pytanie, czy my zawsze potrzebujemy bata, takiego jak rok 2012? Bo budowanie na szybko, czasem niepotrzebnie kosztuje więcej. To będziemy jednak oceniać z perspektywy kilku lat. Ważne, by pamiętać, że spektakularne inwestycje to nie wszystko. Jakość życia to stwarzanie dobrych warunków do egzystencji. A o tym się zapomina. Jeżeli przed kamienicą stoi pięć samochodów, które blokują na dodatek nierówny chodnik, sam budynek jest zaniedbany i widać poczynania wandali, to chce się z takiego miejsca uciec. A można zadbać chociażby o wyremontowanie chodnika, uporządkowanie przestrzeni i o to, by było bezpiecznie. To tańsze niż spektakularne inwestycje i jakże praktyczne.

Rozmawiał Maciej Roik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski