Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjanci mówili nam, że będziemy torturowani do skutku

Marek Weiss
Przed ostrowskim sądem odbyła się kolejna rozprawa w procesie policjantów oskarżonych o torturowanie trzech młodych mężczyzn. Sprawa ma związek z głośnym napadem na jubilera w Siedlcach przed czterema laty. Obszerne wyjaśnienia złożył m.in. jeden z pokrzywdzonych.

- Gdy przyjechali by nas przetransportować do Siedlec, jeden z policjantów założył mi kajdanki z tyłu i położył ręce na karku. Wyprowadzając mnie na parking nacisnął tylko na klamkę i moją głową je otworzył. Zrobiło mi się ciemno w oczach od bólu - relacjonował Mateusz G.

Na miejscu, od razu po wejściu do komendy, jeszcze przed złożeniem wyjaśnień, jeden z funkcjonariuszy miał go rzucić na podłogę.

- Nie wiem dlaczego, bo nie byłem agresywny. Gdy miałem twarz przyciśniętą do ziemi, ktoś uderzył mnie pałką w stopę. Zostałem też raz lub dwa potraktowany paralizatorem, po którym byłem oszołomiony. Jeden z policjantów powiedział, że mamy się przyznać do napadu, bo będziemy torturowani do skutku, a oni i tak wszystko wiedzą. Mówili też, że tam jest wschód i nie ma demokracji - zeznawał ostrowianin.

Każdy z trójki zatrzymanych trafił do oddzielnych pomieszczeń. Jednak mogli słyszeć, co się dzieje za ścianą. Mateusz G. powiedział, że dochodziły do niego krzyki kolegów spowodowane bólem. Następnego dnia, gdy po poręczeniu majątkowym wracali pociągiem do Ostrowa, Mariusz M. pokazał mu ślady użycia paralizatora i opowiedział, że zaklejano mu usta, aby nie było słychać krzyków. Jędrzeja K. funkcjonariusze mieli polewać wodą, sadzać na biurku i przytrzaskiwać jądra szufladą.

- Byłem zatrzymywany w innych sprawach, ale nigdy nie spotkałem się z takim postępowaniem policji. Ciężko mi się było pozbierać po tym wszystkim. Do dziś mam to przed oczami - powiedział G.

Kilka dni po powrocie z Siedlec najmłodszy, 19-letni, z trójki sprawców napadu na jubilera popełnił samobójstwo. Zarówno rodzina, jak i koledzy nie mają wątpliwości, że stało się tak pod wpływem przeżyć na komendzie.

- Jędrek nie był miękkim chłopakiem. Trenował sport i różne kontuzje go spotykały, ale nigdy nie widziałem go w takim stanie, jak wtedy, gdy wrócił z Siedlec. Miał czerwone oczy, był zmęczony, otępiały, blady. Wyglądał na załamanego, jakby stracił bliską osobę. Znałem go od dziecka. Był utalentowany i na pewno by dużo osiągnął w życiu - wspominał kolegę Mateusz G.

Przypomnijmy, że po samobójstwie Jędrzeja K. jego rodzice złożyli doniesienie o podejrzeniu przestępstwa, wskazując, że miało to związek z przesłuchaniem. Ten wątek umorzono, ale sprawa torturowania trafiła jednak do prokuratury, która, po zasięgnięciu opinii biegłych, zdecydowała się na postawienie pięciu policjantom z Siedlec zarzutów nadużycia uprawnień. Zostali oni na pewien czas zawieszeni, ale wkrótce potem wrócili do pracy. Nie przyznają się do winy. Wszystkim grozi 10 lat więzienia.

Podczas procesu w roli oskarżycieli posiłkowych występują rodzice Jędrzeja K.

- Każda rozprawa to dla nas ogromne emocje, bo powracają trudne przeżycia. Nie zależy nam na zemście, ale na tym, aby już nigdy nie powtórzyło się to, co stało się na komendzie w Siedlcach - powiedział ojciec chłopaka.

Przed rozpoczęciem rozprawy naprzeciwko wejścia do ostrowskiego sądu pikietę zorganizowali koledzy Jędrzeja. Przygotowali transparenty z hasłami domagającymi się ukarania policjantów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski