MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Poznań: Oszukała nawet rodzinę?

BEM
Oskarżona proponowała korzystny wykup zadłużonych mieszkań. Nabrała kilkanaście osób.

Oszukani przez Mariolę P., która oferowała majętnym osobom kupno mieszkań od lokatorów - dłużników po bardzo korzystnych cenach, nie zgodzili się w poniedziałek na to, by poddała się ona dobrowolnie karze.

W poniedziałek sąd wysłuchał kilku z kilkunastu oskarżycieli posiłkowych. Za tydzień wysłucha także wyjaśnień samej oskarżonej, na której ciąży 19 zarzutów - o oszustwa i oszustwo przy użyciu sfałszowanych dokumentów.

W sidła Marioli P. trafiali dobrze sytuowani - prawnik, przedsiębiorcy, księgowa, naukowiec i wiele innych osób, które marzyły o mieszkaniu dla siebie lub "okazji" na handel. Zainteresowali się więc ofertą składaną przez Mariolę P. i jej współpracowników.

Ta miała dysponować listą kilkuset zadłużonych lokali, z adresami, danymi osobowymi lokatorów, wysokością zadłużenia. Aby "kupić" mieszkanie trzeba było dać pieniądze pani P. m.in. na spłatę zadłużenia, lokal zastępczy dla dotychczasowych lokatorów i wykup lokalu np. od miasta. "Inwestorzy" dawali - od kilkudziesięciu do ponad stu tysięcy złotych. Dlaczego? Jak mówili wczoraj, Mariola P. skrupulatnie budowała zaufanie przyjmując ich w biurze stowarzyszenia wspierającego eksmitowanych, powołując się na znajomości z szefostem Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych, a nawet na powiązania rodzinne.

- Podczas naszego spotkania zapytała, czy profesor W. to ktoś z mojej rodziny, bo jest krewnym jej męża. Wymienianie kolejnych osób z mojej rodziny wzbudzało moje większe zaufanie - opowiadał wczoraj jeden z oszukanych. Chciał "kupić" dwa mieszkania. Stracił 182 tysiące, bo pieniądze trafiały na konto Marioli P. i nigdzie dalej. Pieniądze nie trafiały ani do właścicieli - ZKZL, PKP czy WAM, ani do dłużników.

- To bardzo inteligentna, elokwentna kobieta. Na podstawie tego, co mówiła widać było, że doskonale orientuje się w procedurach i ma szerokie znajomości - mówi inny oszukany.

Matactwo wyszło na jaw w lipcu 2011 roku, gdy nie doszło do podpisania umów kupna lokali. Wtedy też "inwestorzy" zaczęli kontaktować się ze sobą. Nie chcieli być już dłużej zwodzeni, zwłaszcza, że podczas rozmów okazało się, iż niektóre z lokali proponowane były różnym osobom. Zgłosili sprawę na policję.

- Nawet, gdy dowiedziałem się już o całym procederze, nie mogłem uwierzyć, ze dałem się tak łatwo "zrobić na szaro". Ale nie popuszczę, ani ja, ani żaden z nas - dodaje inny "inwestor" - teraz już bez pieniędzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski