Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rasowy felietonista musi być łatwo rozpoznawalny

Andrzej Niczyperowicz
Z Andrzejem Niczyperowiczem, dziennikarzem, wykładowcą UAM i Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, rozmawia Marek Zaradniak.

W piątek w Magazynie "Głosu Wielkopolskiego" pojawi się Twój tysięczny felieton. Czy wśród gatunków dziennikarskich najbardziej błyszczą właśnie felietony?
Andrzej Niczyperowicz: Oczywiście, to są teksty reprezentujące specyficzny gatunek z pogranicza literatury i publicystyki. Felieton z prawdziwego zdarzenia wymaga znakomitego warsztatu. Dużo bardziej literackiego niż dziennikarskiego. Słowem: jest felietonistyka dziedziną artystyczną, szczytem artyzmu wśród gatunków dziennikarskich.

Nie ma w tym przypadkiem trochę przesady?
Andrzej Niczyperowicz: Ani trochę. W parze z dyscypliną objętościową tych małych perełek, czyli z dużą lapidarnością, musi iść wrażliwość prozatorska lub nawet quasi-poetycka, umiejętność barwnego metaforyzowania, zgrabnego komponowania, celnego puentowania, wreszcie zabójczego wyszydzania, czyli poczucie humoru, bądź precyzyjnego argumentowania. A do tego rasowy felietonista musi mieć coś nieuchwytnego, ów talent od Boga.

W podręczniku gatunków dziennikarskich napisałeś, że felietonów się nie pisze, ale się je chodzi...
Andrzej Niczyperowicz: Najpierw jest błysk-pomysł. Nadchodzi niespodziewanie w tramwaju, na spacerze, w marzeniach sennych... Potem chodzisz i dumasz nad kanwą. Łazisz dalej, pijesz kawę - i tak mimochodem wykluwa się pointa. Dalej ruszasz nogami, obejrzysz telewizję, dziecku pomożesz w rachunkach - i niespodziewanie tytuł sam przychodzi do głowy. I to jest część artystyczna, tzw. ,,chodzony''. Teraz wystarczy położyć palce na klawiaturze - a to już jest rzemiosło.

Mówisz też, że felieton boli...
Andrzej Niczyperowicz: Starożytni Chińczycy mieli rację, mówiąc: Język jest ostrym mieczem, który zabija, chociaż nie utacza krwi. Felieton może być prowokacją, rękawiczką ciśniętą w twarz, materiałem wybuchowym. Atakowane są świętości i ustalone od lat kanony. Wskazane są polemiki i bezczelne wyśmiewanie autorytetów, subiektywizm zaś felietonisty sięgać może szczytów Himalajów.

Przede wszystkim liczy się ostre pióro?
Andrzej Niczyperowicz: Prawdziwie wybitny felietonista ma pióro nie tylko ostre, celne, dowcipne i ujmujące. Rysem charakterystycznym felietonistyki najwyższego lotu jest jej automatyczna rozpoznawalność. Mówię tu o wypracowaniu przez felietonistę własnego stylu, którego melodia powoduje u odbiorców odruch rozpoznawania. Tak jest z moim felietonowym idolem - Stanisławem Tymem. Rozpoznaję go już po jednym zdaniu i uwielbiam za kpinę metaforyczną, delikatną, wielowarstwową, choć zawsze ostrą. Kocham ciepłe i dowcipne felietony naszej baby - Kamilli Placko-Wozińskiej. Przepadam za perełkami Skiby.

Ustalenia teoretyków literatury i prasoznawców nie dają odpowiedzi na pytanie, co to jest felieton i jak go poprawnie zdefiniować...
Andrzej Niczyperowicz: W rezultacie do "worka felietonowego" wrzuca się wszelkie krótkie utwory satyryczne, lekko napisane recenzje i szkice, komentarze społeczne i polityczne, humoreski Ogórka, radiowe gawędy gwarowe Starego Marycha, filmowe migawki z Wiadomości TV. Niemiecki teoretyk i historyk felietonu Emil Dovifat stwierdza, iż postawa felietonistyczna, będąca dla niego wyróżnikiem tego gatunku, może manifestować się w różnych obszarach, szczególnie zaś w obrazie. Ma rację; felietonami były na pewno rysunki Szymona Kobylińskiego na pierwszej stronie ,,Polityki'', a obecnie - kapitalne kreski Mleczki, Sawki i Bąkowskiego.

A jaką rolę odgrywa tytuł?
Andrzej Niczyperowicz: Jest w istocie streszczeniem i zachętą do lektury. Ma być aluzyjny, atrakcyjny i diabelnie precyzyjny. Felietonista musi budować ze swadą kalambury. Roman Czamański napisał przed laty felieton o uruchomieniu w połowie XIX wieku linii kolejowej z Poznania do Szczecina. O bilety na pierwszy pociąg trwała walka - i wreszcie grupa (nie)szczęśliwców wyruszyła do Szczecina. Tamże panowała cholera, więc mało kto powrócił z tej podróży. Autor zatytułował felieton genialnie: Po cholerę pojechali?
Tekst trafił na biurko redaktora, któremu nie spodobała się składnia i w druku felieton ukazał się z tytułem: Pojechali po cholerę. Niby nic, ale ten redakcyjny purysta zamordował tytuł-kalambur, który był pointą tej historyjki dziewiętnastowiecznej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski