Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Reprezentacja w Bydgoszczy. Coś mi tutaj śmierdzi...

Marek Lubawiński
Marek Lubawiński
Marek Lubawiński archiwum
Piłkarskie mistrzostwa Europy już za nami. - Szkoda, Euro się już kończy- stwierdził jeden z moich przyjaciół, który fanem futbolu jest raczej średnim. Widząc moje zdziwienie dodał: - Przez ten prawie miesiąc odpocząłem od polityki, która teraz pewnie znów zdominuje programy informacyjne, przede wszystkim w telewizji. A było tak ładnie, że aż przyjemnie telewizor było włączyć.

Zresztą politycy już ścigają się w ocenach tego, co wydarzyło się w czerwcu z lipcowym finałem. Większość jest oczywiście zachwycona, pomijając oczywiście aspekt sportowy z udziałem polskiej reprezentacji. Ale to przecież zupełnie inny temat. Nie brakuje też osób, które nie potrafią doszukać się choć jednego pozytywnego elementu. - To była katastrofa - powiedział polityk, który kibicował Hiszpanom, bo byli ... najniżsi. A najciekawsze pewnie jeszcze przed nami...

Jednym z głównych tematów politycznych dyskusji będzie zapewne los stadionów, które wybudowano na Euro. Już wiele osób martwi się, i słusznie, jak te stadiony będą na siebie zarabiać.

Jeszcze zanim oddano do użytku stadiony w Warszawie, Gdańsku i Wrocławiu (przypominam, ze w Poznaniu byliśmy pierwsi) rozmawiałem z Rafałem Kaplerem, ówczesnym szefem Narodowego Centrum Sportu, które zarządza Stadionem Narodowym. Otóż Kapler stwierdził, że Stadion Narodowy utrzyma się bez problemu. Natomiast dla Poznania, Wrocławia i Gdańska jedynym ratunkiem jest dobra, wręcz bardzo dobra drużyna piłkarska, która przyciągać będzie na trybuny tłumy, nie tylko na mecze ligowe, ale i na pucharowe. Bo trudno spodziewać się, by w tych miastach co miesiąc na przykład odbywał się koncert wielkiej gwiazdy z udziałem 40 tysięcy widzów.

Niestety. Na razie ani Lech, ani Śląsk, ani Lechia wielkich drużyn nie mają, co w pierwszym przypadku martwi mnie oczywiście najbardziej.

Stadiony mamy piękne, tak więc nasza reprezentacja ma teraz gdzie grać. Już dwa miesiące, dokładnie 7 września pierwszy mecz biało-czerwonych w eliminacjach do mistrzostw świata. W Podgoricy zagramy z Czarnogórą. 11 września Polska zmierzy się we Wrocławiu z Mołdawią, a 16 października na Stadionie Narodowym z Anglią. I do tego momentu wszystko gra. Wkurzyłem się (za delikatne określenie) jednak mocno, gdy dowiedziałem się, że cztery dni przed tym szlagierem, towarzyskie, ale przecież bardzo ważne spotkanie z Republiką Południowej Afryki odbędzie się w Bydgoszczy.

Moja opinia o PZPN jest raczej spokojna, daleka od momentami napastliwej kampanii nie tylko w mediach, ale tym razem ktoś bardzo mocno przesadził. Ten mecz powinien odbyć się w Poznaniu lub Gdańsku. Innej możliwości nie ma. Wielkim kosztem wybudowaliśmy stadiony piłkarskie, a spotkanie reprezentacji wyznaczono na stadionie lekkoatletycznym. Jestem ciekawy jakie argumenty przeważyły na rzecz Bydgoszczy. Coś mi tutaj śmierdzi, szczególnie w kontekście październikowych wyborów w PZPN.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji?[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski