Spotkanie już się zakończyło. Przewodniczący związków zawodowych wielkopolskiej policji Andrzej Szary nie chciał komentować sprawy.
W środę w gnieźnieńskiej komendzie samobójstwo próbował popełnić funkcjonariusz z 24-letnim stażem. Andrzej S. miał rozpocząć służbę oficera dyżurnego o godzinie 20. Pobrał broń i dziesięć minut przed przejęciem obowiązków poszedł do łazienki. Tam strzelił do siebie z broni służbowej. W ciężkim stanie trafił do szpitala w Poznaniu. Jakie dokładnie są jego obrażenia? Nie wiadomo. Rodzina nie życzy sobie, by o tym informować media.
Wczoraj, gnieźnieńscy policjanci, którzy dowiedzieli się o tragedii, przerwali milczenie. Mówili wprost, że ich kolega nie wytrzymał presji, jaką wywierają przełożeni. Około stu funkcjonariuszy wyszło przed komendę, aby przeciwstawić się, jak to określili, polityce strachu.
- Zarzucamy komendantowi złe traktowanie podwładnych. Nasza godność wiele razy była naruszana, dochodziło do ubliżania policjantom, odzywania się do nas w sposób wulgarny - tłumaczy Krzysztof Hernacki, szef gnieźnieńskiej drogówki i wiceprzewodniczący zarządu terenowego NSZZ policjantów.
Potwierdził to, co wcześniej, anonimowo, sygnalizowali inni mundurowi. Jego zdaniem, Andrzej S. był "wysyłany" przez komendanta na emeryturę. - Ze mną komendant postąpił podobnie. Stwierdził, że mam już tyle lat pracy, że muszę sam odejść. Kiedy się nie zgodziłem, usłyszałem, że znajdą się na mnie "haki", które sprawią, że odejdę - mówi Hernacki. Nie ma on wątpliwości, że to właśnie nakłanianie do odejścia z pracy skłoniło oficera dyżurnego do próby samobójczej. Jak mówi, Andrzej S. nie miał pełnej wysługi, miał za to troje dzieci, w tym jedno niepełnosprawne oraz niepracującą żonę.
- Andrzej S. miał bardzo dobrą opinię. Nie docierały do nas sygnały, aby między nim a komendantem Nejmanem istniał konflikt - mówi Andrzej Borowiak, rzecznik KWP w Poznaniu. Zapowiedział, że dziś z policjantami spotka się szef wielkopolskiej policji Wojciech Olbryś.
Tymczasem Hernacki zdradził, że we wtorek inny policjant próbował popełnić samobójstwo. Koledzy w porę zabrali mu broń. - Powód? Mobbing, szykanowanie w pracy. Trafił do szpitala psychiatrycznego - mówi.
- Cała sprawa jest wyjaśniana przez grupę kontrolną. Badamy wiele wątków - mówi Krzysztof Jarosz, zastępca szefa wielkopolskiej policji, który przyjechał wczoraj do protestujących funkcjonariuszy. Porozmawiał z nimi, poinformował, że Nejman poszedł na urlop. Ta informacja sprawiła, że emocje opadły.
- Policjanci w końcu powiedzieli, co im się nie podoba. Ja z kolei poinformowałem, że komendant Nejman stracił dla nas zdolność kierowania jednostką - tłumaczy Robert Lewandowski, szef NSZZ policjantów w Gnieźnie.
Sam Paweł Nejman nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Wczorajszy protest nie był pierwszym skierowanym przeciwko niemu. Wiosną ubiegłego roku większość drogówki dostała od psychiatrów zwolnienia lekarskie. Nieoficjalnie mówiono, że choroba była efektem złej atmosfery w jednostce.
Do Gniezna wysłano psychologów, którzy przeprowadzili wśród policjantów anonimową ankietę, w której pytali o relacje na linii przełożony-podwładny. Okazało się, że nie najlepiej jest w prewencji. Do szefów jednostki skierowano wnioski, w których napisano co zrobić, żeby było lepiej. Wydawało się, że atmosfera w komendzie została oczyszczona. Do wczoraj.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?