Spis treści
Segment samochodów elektrycznych w Polsce z każdym rokiem staje się coraz większy. Jednak, nie jest jeszcze na tyle duży, by mówić o ogromnych rewolucjach. Małymi krokami zbliżamy do przekroczenia... 50 tysięcy zarejestrowanych samochodów osobowych o tym napędzie. Tak, ta granica nie została jeszcze przekroczona. Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego SAMAR w swoim najnowszym raporcie przedstawił, że w Polsce do końca października 2021 roku zostało zarejestrowanych nieco ponad 35 tysięcy pojazdów z napędem elektrycznym. W tym także aut hybrydowych. Samych “elektryków” jest około 16 tysięcy.
W samym Poznaniu z danych podanych przez Wydział Spraw Obywatelskich i Komunikacji, do końca 2020 roku zarejestrowanych było 412 samochodów elektrycznych. Czy liczba tych pojazdów nie jest niezadowalająca?
Oczywiście idzie to trochę opornie z różnych względów. To jest m.in. kwestia działań rządu czy dopłat. Nie ma takich dynamicznych reakcji jakich by wymagał rynek, żeby to wszystko przyspieszyć, a ceny aut są wysokie
- mówi Wojciech Drzewiecki, prezes IBRM Samar.
I dodaje: - Dzisiaj, jeżeli mamy mówić o sprzedaży, to myślimy raczej o sprzedaży w kontekście firm, a nie prywatnych użytkowników, bo ci głównie posiłkują się rynkiem samochodów używanych.
“Elektryki” od 100 tys zł w górę
Ile zatem trzeba zapłacić za nowy samochód elektryczny prosto z salonu? Wachlarz cenowy jest tutaj naprawdę szeroko rozpięty, chociaż cały czas te auta pozostają relatywnie drogie dla przeciętnego Kowalskiego. Bez 100 tysięcy złotych w portfelu nie ma co się rozglądać na rynku. Na przykład za nowego Renault Zoe trzeba zapłacić 120 tysięcy złotych, za Opla Corse-e 132 tysiące złotych, a za Volkswagen ID.4 aż 163 tysiące złotych.
W 2021 roku najnowszy model samochodu elektrycznego wprowadziła Dacia, prezentując model Spring. Jego cena jest bardzo niska w zestawieniu z innymi “elektrykami”. Auto kosztuje ok. 77 tysięcy złotych.
Dlaczego więc te samochody, pomimo upływających lat i zwiększającej się oferty pojazdów na rynku, ciągle są poza zasięgiem wielu osób?
Technologia jest dosyć droga. Samochody elektryczne nie są jeszcze tak popularne jak samochody napędzane silnikami spalinowymi. Na każdej sztuce ten koszt produkcyjny jest znacznie wyższy, niż w przypadku samochodu z konwencjonalnym silnikiem, dlatego też te ceny są wysokie
- mówi Kamil Kilanowski, ekspert motoryzacyjny, prowadzący kanał na YouTubie Kilan Project.
Według Kilanowskiego auta są projektowane od zera, więc koszt powstania konkretnego modelu czy całej platformy jest ogromny. Uważa, że producenci muszą sobie tutaj odbić tę różnicę i stąd cena jest wysoka. Oprócz tego cały czas rośnie koszt baterii samochodowych. Również dostępność mikro-chipów, która jest mniejsza, a w autach elektrycznych tych elementów jest potrzebnych znacznie więcej.
Oczywiście istnieją różnego rodzaju dopłaty do samochodów elektrycznych, tak aby zachęcić do ich zakupu. Jednym z takich dopłat do nowych pojazdów kupionych w salonie jest posiadanie Karty Dużej Rodziny. Jej posiadacze od lipca 2021 roku mogą liczyć na dotację wysokości 18 750 zł lub 27 000 zł.
Choć według zapowiedzi ekspertów, nie ma co liczyć na to, że w najbliższym czasie ceny będą spadać.
W przypadku samochodów elektrycznych spodziewałbym się raczej odwrotnej tendencji. Patrząc nawet na samochody napędzane konwencjonalnymi silnikami, te ceny z roku na rok rosną, mimo tego, że część standardów wypada
- dodaje Kilanowski.
Zasięg i ładowanie? Do poprawy!
W każdej rozmowie, która zaczyna się od samochodów elektrycznych pada argument, który zamyka praktycznie każdą dyskusję - zasięg. Tutaj samochody elektrycznie nie mają praktycznie żadnego argumentu, aby walczyć z “benzyniakami” na tym polu.
Baterie ciągle nie spełniają funkcji, jakie powinny, czyli aby był dobry zasięg. Oczywiście zasięg to jest jeden element, bo dodatkowo powinno być szybkie ładowanie, który jest ich piętą achillesowa
- mówi Włodzimierz Zientarski, dziennikarz motoryzacyjny.
Ile możemy przejechać na jednym pełnym ładowaniu? Podobnie, jak w przypadku cen samochodów, wszystko jest uzależnione od producenta oraz ceny jaką zapłacimy. Relatywnie im droższy samochód, tym jego zasięg jest większy. Tesla X (515 tys. złotych) według zapewnień producenta może przejechać ponad 560 kilometrów. Natomiast Smart EQ Fourfor (97 tys. złotych) może maksymalnie pokonać 135 kilometrów.
Jak zaznacza Wojciech Drzewiecki samochód elektryczny wymaga innego podejścia do podróży niż samochód z silnikiem klasycznym. Sam uważa, że “elektrykiem” można przemieszczać się swobodnie bez żadnego problemu i to jest kwestia innego planowania podróży. Choć zauważa kilka wad związanych z tego typu pojazdem.
Jeżeli ktoś mieszka w bloku, to brak infrastruktury i ładowania w miejscu zamieszkania jest niewątpliwie wadą. To dziś praktycznie wyklucza z możliwości codziennego użytkowania
- zaznacza prezes IBRM Samar.
W Poznaniu dostępnych jest kilkadziesiąt miejsc, w których można naładować swój samochód. Do końca 2021 roku w stolicy Wielkopolski mają powstać dodatkowo 62 punkty ładowania samochodów elektrycznych w 21 lokalizacjach.
Jednak nie jest rozwiązanie, które z pewnością ucieszy obecnych i przyszłych posiadaczy samochodów elektrycznych w stu procentach. Problemem jest możliwość naładowania baterii do pełna w bardzo krótkim czasie.
W Polsce brakuje przede wszystkim ładowarek do szybkiego ładowania. I nie mam tu na myśli ładowarek nawet 100 kW, tylko mocniejszych, do których obecne samochody elektryczne nie są jeszcze przystosowane. Tesla ma np. limit 150 kW
- mówi Kilanowski.
Ogromnym ułatwieniem jest posiadanie własnego garażu czy wiaty garażowej. W warunkach domowych, nie posiadając specjalnej infrastruktury możemy w kilka godzin naładować swój samochód do pełna. Jednak jak zauważył Zientarski, kiedyś samochód elektryczny kojarzył się z tanim paliwem, natomiast dzisiaj już niekoniecznie: - Teraz patrzę na to w jakim tempie rosną ceny prądu to człowiek łapie się za głowę. Jak człowiek w ten sposób ma się ratować?
Od 2035 roku tylko samochodami elektrycznymi. Ale za to z jaką mocą
Ale to nie jest tak, że samochód elektryczny to tylko i wyłącznie wady. W końcu wszyscy za kilkanaście lat będziemy na nie skazani. Pomysł Unii Europejskiej jest taki, aby w 2035 roku zakazać sprzedaży samochodów z napędem spalinowym. Co więcej, koncern Mercedes w lipcu zapowiedział, że od 2025 roku będzie produkował wyłącznie auta na prąd.
To jest nasza przyszłość. Zapowiedzi mówią, że od 2035 roku nowe samochody elektryka. Więc mamy jeszcze kilkanaście lat, żeby do tego dojrzeć. Z drugiej strony pamiętajmy, że większość producentów ofertę aut klasycznych będzie ograniczała
- mówi prezes Samar.
Tak więc, zacznijmy szukać plusów. Po pierwsze, przywileje dla kierowców samochodów elektrycznych w metropoliach. Wiele miast, w tym Poznań, oferują dla kierowców możliwość jazdy po buspasie. Dodatkowo kierowcy z zielonymi tablicami rejestracyjnymi mogą parkować za darmo, co w wielu miastach jest ogromnym atutem.
Oprócz tego, samochody elektryczne są zwolnione z akcyzy, co przekłada się na niższą cenę w salonach. Dodatkowo właściciele firm, którzy mają w swojej flocie pojazd elektryczny, to jego limit amortyzacji jest znacznie wyższy niż w przypadku aut spalinowych - mowa tutaj o różnicy wynoszącej 75 tys. zł. Oznacza to, że użytkując elektryka, od uzyskanego przychodu można odliczyć wyższą kwotę.
Same samochody są do bólu naszpikowane wysokorozwiniętą technologią. Kiedy spojrzymy na Teslę, która jest liderem w tym segmencie, zastanawiamy się czy to jest tylko samochód, czy już połączenie się z wirtualną rzeczywistością.
Natomiast jeśli chodzi o osiągi, to “elektryki” nie mają się czego wstydzić. Szczególnie jeśli chodzi o samochody sportowe. Wiele z nich przyspiesza od 0 do 100 km/h w podobnym czasie, co bolidy Formuły 1 (ok. 2,5-3 sekundy).
W autach bardziej sportowych - jak chociażby Porsche Taycan czy Audi E-tron GT - to zaskakujący jest potężny moment obrotowy, a wrażenia z samego przyspieszania tych samochodów są po prostu genialne – dodaje Kilanowski.
Czy Polacy przekonają się do tych samochodów? Według ekspertów musi minąć jeszcze jakiś czas, aby to było na porządku dziennym. Zaletą jest jednak to, że na naszym rynku pojawia się coraz więcej używanych aut elektrycznych.
Zaczynamy szukać samochodów elektrycznych na rynku wtórnym, więc to nie jest tak, że elektryki to tylko auta nowe. Są też sprowadzane używane z zagranicy. Wraz ze zwiększaniem się liczby stacji ładowania oraz poprawą infrastruktury, myślę, że będziemy się przekonywali coraz bardziej do elektromobilności
- kończy Drzewiecki.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?