Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siedzi w więzieniu, ale działa w gangu?

Łukasz Cieśla
Czy siedząc w więzieniu można być członkiem gangu, który zajmuje się oszustwami gospodarczymi? Tego rodzaju zarzuty usłyszał niedawno Michał B., ps. Boruś.
Czy siedząc w więzieniu można być członkiem gangu, który zajmuje się oszustwami gospodarczymi? Tego rodzaju zarzuty usłyszał niedawno Michał B., ps. Boruś. Zdjęcie ilustracyjne
Czy siedząc w więzieniu można być członkiem gangu, który zajmuje się oszustwami gospodarczymi? Tego rodzaju zarzuty usłyszał niedawno Michał B., ps. Boruś.

Chodzi o tzw."aferę gruntową" polegającą na podstępnym przejmowaniu nieruchomości. Boruś, odsiadujący obecnie karę więzienia, mimo pozbawienia wolności miał współfinansować działalność gangu oraz omawiać strategię jego działania. Ze swoimi kolegami przebywającymi na wolności miał kontaktować się na widzeniach w więzieniu oraz telefonicznie. Te ostatnie rozmowy zostały nagrane i są dowodem przeciwko Borusiowi. Podejrzany nie przyznaje się do winy.

Michał B. to człowiek dobrze znany poznańskim śledczym. Był ścigany za kierowanie gangiem, kradzieże samochodów, wymuszanie okupu za ich zwrot oraz za obrót narkotykami. Kojarzono go także z głośnym napadem w Gaju Wielkim w 2001 roku. Ostrzelano wówczas dwóch konwojentów i skradziono 130 tysięcy dolarów. Złapano dwóch sprawców. Śledczy do dziś podejrzewają, że było ich znacznie więcej, w tym między innymi Michał B. Jednak w tej sprawie żadnych zarzutów nie usłyszał.

Boruś będąc na wolności wraz ze znajomymi z półświatka miał rozkręcić kolejny nielegalny biznes. Dziś o tej sprawie mówi się jako o wielkopolskiej "aferze gruntowej". Chodzi o szybkie pożyczki pod zastaw nieruchomości. Umowy podpisywano w taki sposób, że pożyczkobiorcy tracili prawo własności swoich domów, mieszkań czy gruntów. W aktach notarialnych wpisywano dość wysokie ceny transakcji, w rzeczywistości jednak, jak mówią klienci, dostawali bardzo małe kwoty.

Michał B. miał działać w gan-gu oszustów od samego początku. Również wtedy, kiedy ukrył się przed policją. W 2006 roku zapadł się pod ziemię na wiele miesięcy, bo był poszukiwany za handel narkotykami. W końcu funkcjonariusze złapali go i Boruś trafił za kratki. Przebywa tam do dzisiaj. Ale w więzieniu nadal miał kontakt z kolegami występującymi w "aferze gruntowej". Bo przysługiwały mu widzenia i rozmowy telefoniczne. Przez telefon miał omawiać szczegóły poszczególnych transakcji czy wysyłać po konkretne kwoty do swojej żony.

- Podejrzany przyznał się do tych kontaktów oraz do finansowania transakcji, ale jego zdaniem wszystkie zawierane umowy były uczciwe i legalne. Przeczą temu jednak wyjaśnienia niektórych osób oraz zeznania pokrzywdzonych klientów - mówi prowadząca śledztwo prokurator Wioleta Rybicka z poznańskiej Prokuratury Okręgowej.

Podobną strategię, jak Boruś, obrała znaczna część pozostałych podejrzanych. Również odrzucają zarzuty prokuratury i byłych klientów twierdząc, że transakcje były uczciwe.

Boruś jest już dwunastym podejrzanym w "aferze gruntowej". Piszemy o niej od kwietnia ubiegłego roku. Wówczas doszło do pierwszych zatrzymań. Zarzuty usłyszało wtedy sześć osób. Wśród nich był poznański notariusz C., w kancelarii którego zawierano większość podejrzanych umów. Zdaniem prokuratury rejent brał aktywny udział w oszustwach i miał doskonale wiedzieć, że oszukuje swoich klientów. Przez kilka miesięcy siedział nawet w areszcie. Dziś jest na wolności, ale ma zakaz wykonywania obowiązków notariusza. Mężczyzna nie przyznaje się do winy.

Wśród podejrzanych jest także kolejny prawnik - adwokat R. Jemu z kolei zarzucono obiecywanie niektórym członkom gangu, że za pieniądze załatwi im bezkarność. Miał powoływać się na swoje wpływy w policji oraz namawiać do składania fałszywych zeznań. Adwokat także jest zawieszony w wykonywaniu obowiązków służbowych. Nie przyznaje się do winy.

W gronie osób z zarzutami jest również urzędnik M. z poznańskiej Agencji Nieruchomości Rolnych. Jego udział w gangu miał polegać na załatwianiu za łapówki tego, że ANR nie skorzysta z prawa pierwokupu tych gruntów, które chciała przejąć grupa przestępcza. Urzędnik M. nie przyznaje się do winy. Z naszych informacji wynika, że mimo poważnych zarzutów pod jego adresem, przełożeni z ANR nie wyciągnęli wobec niego konsekwencji służbowych.

Kolejni podejrzani to przede wszystkim osoby z poznańskiego półświatka. Część z nich była już wcześniej karana za rozmaite przestępstwa. Prawie wszyscy podejrzani są na wolności i odpowiadają z wolnej stopy. Prawie, bo niedawno aresztowany został Henryk B. To jego drugi areszt podczas trwania "afery gruntowej". Za pierwszym razem B. trafił do aresztu na kilka miesięcy. Gdy prokuratura zgodziła się wypuścić go na wolność, miał grozić innemu podejrzanemu, który poszedł na współpracę z organami ścigania.

Poza tym na jaw wyszły kolejne podejrzane umowy, które miał zawierać Henryk B. Do winy się nie przyznaje.
Poznańska Prokuratura Okręgowa zapowiada, że śledztwo dotyczące "afery gruntowej" powinno zakończyć się w trzecim kwartale tego roku. Do tej pory ustalono 65 nieruchomości, które miały zostać nielegalnie przejęte przez podejrzanych. Liczba pokrzywdzonych jest jeszcze większa. Czasami ofiarą oszustw miały paść pojedyncze osoby, czasami jednak całe rodziny.
Wartość przejętych nieruchomości sięga co najmniej kilkunastu milionów złotych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski