Skrzyżowanie nadal niebezpieczne. Czy ktoś jeszcze musi zginąć?

Przed kilkoma laty u zbiegu ulic Nowiny i Pięknej zginął 10-letni chłopiec, uczeń pobliskiej szkoły podstawowej. Do tragedii doszło na przejściu do pieszych. Wkrótce po wypadku deklarowano, że miejsce to zostanie zabezpieczone.

Byliśmy na ulicy Nowina przedwczoraj w porze, gdy ze szkoły wracali uczniowie. Pędzące często z nadmierną szybkością auta w większości nie zwalniały przed skrzyżowaniem, przy którym stoi krzyż upamiętniający śmiertelnie potrącone dziecko. Kierowcy nie reagowali na znak informujący o szkole oraz czerwone pasy ostrzegawcze na jezdni. W ciągu zaledwie dziesięciu minut reporter "Głosu Wielkopolskiego" był świadkiem kilku niebezpiecznych sytuacji, widział m.in. jak samochód wjechał na przejście, na którym byli piesi.

Ruch na tej ulicy jest duży ze względu na to, że jest ona traktowana jako szybszy dojazd do ul. Polskiej. Natężenie groźnych sytuacji jest na tyle duże, że prawdopodobnie tylko kwestią czasu jest, że dojdzie tam do kolejnego wypadku.

O to, by skrzyżowanie przestało być niebezpieczne starają się szkoła, okoliczni mieszkańcy i policja, ale bez rezultatu. Mimo iż w październiku br. dyrektor Zarządu Dróg Miejskich, Jacek Szukała zadeklarował zainstalowanie w "możliwe pilnym terminie" świetlnej sygnalizacji ostrzegawczej.

- Miało być pilnie, ale gdy interweniowałem w ZDM to usłyszałem, że nie ma już w tym roku pieniędzy i że może coś zrobią w... marcu. A jeśli w tym czasie dojdzie do kolejnej tragedii, to kto weźmie to na swoje sumienie? - pyta Jerzy Lelonkiewicz ze Stowarzyszenia Prawo na Drodze, które zaangażowało się w starania o poprawę bezpieczeństwa na skrzyżowaniu.

- Pamiętam ten wypadek dziecka u zbiegu Nowiny z Piękną. Na komisji bezpieczeństwa w Radzie Miasta poparliśmy jako policja wniosek o zabezpieczenie tego skrzyżowania. Dziwne, że dotąd tego nie zrobiono - powiedział nam wczoraj Józef Klimczewski, naczelnik poznańskiej drogówki.