Niemieckie sądy skazują strażników obozów z okresu II wojny - mimo ich zaawansowanego wieku - na kary bezwzględnego więzienia. W Polsce oprawcom takie wyroki nie grożą, a do tego sprawy ciągną się wiele lat i bywają niezwykle dotkliwe dla ofiar, które muszą przypominać sobie traumatyczne przejścia. Przykładem tego jest sprawa Konrada K., w okresie powojennym funkcjonariusza Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego zatrudnionego w Centralnym Więzieniu we Wronkach. Jest on na wolności i korzysta z przywilejów resortowej emerytury, mimo iż w 2009 roku uznano, że są dowodowe podstawy do tego, by oskarżyć go o znęcanie się nad więźniami.
K. był od 1948 roku komendantem pawilonu I, a od 1952 zajmował się w więzieniu rozpracowywaniem więźniów politycznych. Maltretowani przez Konrada K. pamiętają jak ten wzbudzający za kratami powszechny strach człowiek mówił, że „w więzieniu nie ma Boga, Bogami jesteśmy my”. I zachowywał się tak, jakby mógł pozwolić sobie na wszystko.
Jak wykazało kilkuletnie śledztwo „bóg”, by pokazywać swoją władzę, posługiwał się drewnianym młotkiem, ale bił więźniów także rękoma po całym ciele i stosował wymyślne, bardzo dolegliwe tortury. Przykładowo Tadeusz C. z organizacji „Wolność i Niezawisłość” był nie tylko bity, ale też zmuszany do długotrwałego biegania oraz padania i powstawania na komendę. Lesław P. z organizacji „Orlęta” musiał robić tzw. żabki, podczas których był bity i kopany, a potem strażnik zamykał go w betonowej celi i polewał wodą. Bicia do utraty przytomności i trzymania w karcerze doświadczał też Józef J. z „Konspiracyjnego Wojska Polskiego”.
Proces może jeszcze potrwać lata - adwokat skazanego chce złożyć apelację
Początkowo Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Poznaniu skierowała przeciwko K. akt oskarżenia do sądu w Szamotułach, któremu podlega rejon Wronek, ale oskarżony chciał, by proces toczył się w Opolu. Tak było mu wygodniej, bowiem w tym mieście mieszka od lat - tam pracował do końca istnienia PRL jako wiceszef miejscowego aresztu. Sąd Okręgowy w Poznaniu nie chciał się na to zgodzić, ale Sąd Najwyższy ujął się za oskarżonym.
Konrada K. po raz pierwszy uznano winnym w 2012 roku. Otrzymał wtedy 2 lata pozbawienia wolności, ale w zawieszeniu na 4 lata i do tego grzywnę... 1500 złotych. Skazany złożył apelacje i doszło do powtórzenia procesu, który zakończył się w tym miesiącu. Tym razem opolski sąd wydał jeszcze niższy wyrok - 1,5 roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na 3 lata, uzasadniając to tym, że jedna z ofiar wprawdzie była torturowana, ale nie z powodów politycznych. Werdykt sądu jest nieprawomocny.
- Wygląda na to, że sprawa tak się nie zakończy. Z pewnością z apelacją wystąpi adwokat skazanego, który to już zapowiedział - powiedział nam wczoraj prokurator Mirosław Więcko-wiak, który prowadził śledztwo przeciwko K.
88-letni obecnie mężczyzna trzyma się dobrze jak na swój wiek. Nie ma lekarskich przeciwwskazań do udziału w procesie. Chociaż zależało mu, by sprawę prowadzono w Opolu, to brał udział tylko w rozprawach, podczas których składał wyjaśnienia. Niezmiennie twierdzi nie tylko, że jest niewinny, ale że w ogóle nie dochodziło w więzieniu we Wronkach do znęcania się nad więźniami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?