Trener Skorża zapowiadał, że Lech chce grać ładnie i ofensywnie, ale składnych szybkich akcji w wykonaniu gospodarzy nie było jak na lekarstwo.
Zobacz:
Oceniamy piłkarzy Lecha Poznań po meczu
A rozpoczęło się bardzo obiecująco. Specjalnością Kolejorza powoli stają się szybko strzelane gole. Jagiellonię zaskoczył już po 8 sekundach, Śląsk w 2. minucie, a Podbeskidzie po niespełna 6 minutach.
Barry Douglas dośrodkował z rzutu rożnego. Tomasz Kędziora zgrał futbolówkę w kierunku bramki, a z bliska próbował zmienić jej tor lotu jeszcze Dawid Kownacki. Obrońcy Podbeskidzia tylko patrzyli jak piłka wpada do ich siatki nad ręką zdezorientowanego Peskovica.
Potem jednak lechici mocno spuścili z tonu, znów zatriumfował minimalizm i poczucie, że wszystko jest pod kontrolą. Tymczasem fatalne błędy popełniała obrona. Chmiel w dziecinny sposób ograł Arajuuriego, ale na szczęście na posterunku Gostomski, który obronił strzał napastnika gości.
Chwilę później bramkarz Lecha znowu musiał się wykazać. Odważnie wyszedł z bramki i obronił strzał Pazio.
Lech obudził się dopiero w 40 minucie. Po ładna akcji niewidocznego do tej pory Lovrencsicsa świetną okazję miał Jevtić, ale strzelił wprost w Peskovica.
Węgier był bliski asysty też w 43 min, kiedy podawał wzdłuż bramki do szarżującego Kownackiego. Lechitę uprzedził Pesković. Przypomniał o swojej obecności na boisku w samej końcówce też Hamalainen. Fin jednak przestrzelił z 11 metrów, choć wszyscy widzieli już piłkę w siatce.
Po zmianie stron Lechowi też szło jak po grudzie. W 62 min świetną okazję znów mieli "Górale". Po olbrzymim zamieszaniu w polu karnym Kolejorza piłka trafiła do Demjana, ale na szczęście Słowak z woleja strzelił tuż bramką.
Poznaniacy odpowiedzieli szybką akcją, którą próbował sfinalizować strzałem głowa Lovrencsics. Znacznie bardziej niebezpieczne było uderzenie Jevtica. Szwajcar z półwoleja huknął z nieprawdopodobną siła, ale trafił tylko w poprzeczkę.
Trochę ożywienia wniósł Sadajew, który w poprzednich meczach głównie tracił piłkę i irytował niedokładnością. Rosjanin po szybkiej wymianie podań znalazł się oko w oko z bramkarzem Podbeskidzia, ale kropnął nad poprzeczką.
Pesković mógł natomiast się wykazać w 83 minucie, kiedy bramkę gości bombardowali Hamalainen i Sadajew. Bramkarz Podbeskidzia instynktownie odbił piłkę.
Lechici znów zafundowali nam więc nerwową końcówkę, w której znów się kompletnie pogubili na własne życzenie i w głupi sposób stracili zwycięstwo. Robert Demjan zagrał do Bartosza Śpiączki. Wydawało się, że akcję skasuje Hubert Wołąkiewicz, ale stoper Lecha nie trafił w piłkę, która odbiła się od nierównej murawy. Rezerwowy Górali z zimną krwią wykorzystał ten błąd i uderzeniem po długim rogu pokonał Macieja Gostomskiego.
Katastrofa! A przecież tyle mówiło się już o potrzebie koncentracji w defensywie i wyciąganiu wniosków z fatalnych końcówek w poprzednich meczach. Piłkarzy, którzy aspirują do gry w Europie powinni zachowywać się bardziej odpowiedzialnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?